Realizacja polskiej polityki historycznej w Stanach Zjednoczonych jest jednym z najważniejszych zadań polskiego państwa i polskiej emigracji. Zdają sobie z tego sprawę polscy politycy i światli przedstawiciele polskiej diaspory na świecie.
Od 1989 r. nie istnieje żadna sprecyzowana wizja polityki historycznej, nie ma określonych wyraźnych priorytetów w tej kwestii. Nie ma wsparcia do realizowanych indywidualnych projektów, ani nie ma stworzonych transparentnych narzędzi do jej realizacji. Często zdarza się tak, że aby zaspokoić potrzebę przybliżania polskiej historii i kultury w Stanach Zjednoczonych i na świecie, problemem tym zajmują się po prostu ludzie szlachetnego serca, którzy nawet nie muszą być Polakami, aby umieć dostrzec potrzebę pokazania i promowania humanistycznych wartości. Warto wymienić tu Norma Conarda, jego uczennice z Kansas i projekt „Life In A Jar”, którym spopularyzował on Irenę Sendler na świecie. Warto wspomnieć kuratorkę z Milwaukee Art Muzeum z Wisconsin, Laurie Winters, która pokazała Ameryce polskie malarstwo przez realizację w Milwaukee, St Louis i Los Angeles wystawę jej autorstwa „Leonardo da Vinci and the Splendor of Poland”.
Kuryer Polski chciałby Państwu przedstawić Polaka, Marka Probosza, mieszkającego w Kalifornii, który z wielkim sukcesem, sam bez niczyjej pomocy, przybliża Ameryce, „jednego z największych bohaterów XX wieku”, jak napisał The New York Times, rotmistrza Witolda Pileckiego.
Nikomu chyba nie trzeba wyjaśniać jaką rolę w polskiej narracji historycznej pełni rotmistrz Witold Pilecki. Jest on bowiem postacią, która powinna być spopularyzowana dla przyszłych pokoleń w zglobalizowanym świecie. Pilecki uosabia swoim życiem wiele wątków, jest przykładem niedoścignionego wzorca humanizmu, bezkompromisowej odwagi i bezgranicznej miłości do swojej Ojczyzny.
Waldemar Biniecki (WB): Marku, urodziłeś się na Śląsku w Polsce, skończyłeś słynną „Łódzką Filmówkę”, przez 30 lat zagrałeś w około 60-ciu filmach w Polsce, Czechach, Niemczech, Francji, Włoszech... Występowałeś i reżyserowałeś w teatrach w Ameryce, Polsce, Czechosłowacji. Filmy z tobą zdobywały pierwsze nagrody i wyróżnienia m.in. na światowej rangi festiwalach w Cannes, Wenecji, San Sebastian, czy Karlovych Varach. Jak to się stało, że będąc idolem swojego pokolenia, w trakcie tak świetnie rozwijającej się kariery przeniosłeś się za ocean?
Marek Probosz (MP): W 1987 roku ukończyłem zdjęcia do filmu “Kocham kino” w reżyserii Piotra Łazarkiewicza, zagrałem w nim główną rolę, syna ekranowych legend, Zbigniewa Cybulskiego i Elżbiety Czyżewskiej. Ten film okrzyknięto polskim “Cinema Paradiso”. Nie czekając na premierę pojechałem dalej, tym razem na Zachód, na plan filmowy ”I skrzypce przestały grać” koprodukcji polsko-amerykańskiej. Film opowiadał o represjach niemieckich wobec Cyganów, których część trafiła do Auschwitz. W Niemczech Zachodnich, w Hamburgu miałem dokrętki i stamtąd na zaproszenie dyrektora artystycznego American Cinemateque, Gary Essert’a, jako gwiazda z Europy Wschodniej wyjechałem do Hollywood, na 3 tygodniowe sympozja filmowców z całego świata. Mieszkając w legendarnym Hotelu Roosevelt w Hollywood, z widokiem na Chinese Theater na Alei Gwiazd, zwiedzając studia filmowe Miasta Aniołów, miałem okazję zakosztować życia prawdziwych gwiazd i mistrzów kina “Fabryki Snów”. Przez 3 tygodnie spotkania z nimi były czymś normalnym, ale potem czar prysnął i trzeba było sobie zadać pytanie: co dalej? Co w moim życiu jest najważniejsze? Odpowiedź przyszła, kiedy wpatrywałem się w telewizor, gdzie w wiadomościach pokazywano strajkujących członków Solidarności, bezlitośnie bitych przez ZOMO. To był moment, w którym stało się dla mnie jasne, że nie kariera, ale WOLNOŚĆ i MIŁOŚĆ są najważniejszymi wartościami w moim życiu. Bez względu na konsekwencje, wybrałem wolność w świecie Ameryki.
WB: Jesteś również absolwentem prestiżowej The American Film Institute w Los Angeles, którą ukończyłeś w 1993 roku. Czy mógłbyś nam o tym opowiedzieć?
MP: Absolwenci The American Film Institute to serce i mózg przyszłości przemysłu filmowego w Stanach Zjednoczonych, który ma tak wielki wpływ na kinematografie światową. Stąd wypływają na szerokie wody kolejni mistrzowie kina. Jednym z nich jest dzisiejsza gwiazda Hollywood, Darren Aronofsky, kolega z roku, który w AFI był moim drugim reżyserem przy filmie “Fragment: Do Śmierci”, a ja byłem jego drugim reżyserem przy filmie “Fortune Cookie”. Kilka lat temu, aż czterech kolegów z mojego roku w AFI było jednocześnie nominowanych do Oskarów! Aby zostać tam studentem trzeba było wysłać swój własny film, scenariusz fabularny, przedstawić artystyczny dorobek, plus wszystkie inne wymagane dokumenty. Komisja ekspertów dokonywała brutalnej selekcji. Z około 1.000 kandydatów z całego świata na wydział reżyserii przyjmowano 20-tu studentów. Zostałem jednym z nich. Tam nauczyłem się filmowego rzemiosła, opowiadania historii w sposób uniwersalny, tak aby mogła dotrzeć do widzów całego świata. Musiałem odłożyć na bok poetyckie wizje, polski symbolizm i abstrakcję. W AFI najważniejsza była realistyczna narracja, nauczenie się przekazania obrazem historii w sposób amerykański. Mój pierwszy film w AFI „Fragment: do śmierci”, opowiadał o brutalnym morderstwie, z czystej nienawiści, na artyście. Zadedykowałem go ks. Jerzemu Popiełuszce i Pier Paulo Pasoliniemu — został uznany za najlepszy krótki film 1992 roku w AFI.
WB: W Polsce przed emigracją za wielką wodę nazywano cię, “Wschodnio-Europejskim Jamesem Deanem”, w Stanach zyskałeś przydomek “De Niro of Poland”. Zagrałeś w wachlarzu przeróżnych ról, w różnych językach, w serialach „Scorpion”, wyprodukowanym przez CBS, „Skandal” ABC, „Numbers” CBS, “MONK” US Network, “JAG” Paramount TV i wielu innych projektach. Doskonale wcieliłeś się w światową legendę kina, Romana Polańskiego, w serialu CBS “Helter Skelter”. Za tę rolę i za wiele innych wykreowanych postaci zebrałeś znakomite recenzje najważniejszych pism w filmowej branży: The New York Times, The Hollywood Reporter, Variety, itd. Znakomicie zagrałeś rolę Odyseusza w “Philoktetes” Sofoklesa u boku gwiazdy brytyjskich scen Henry Goodmana w prestiżowym teatrze Getty Villa w Malibu. Współpracowałeś z nominowanymi do Oscarów i ich laureatami aktorami: F. Murray Abrahamem, Warrenem Beatty, Annette Bening, Donem Cheadle’m, Katharine Hepburn; operatorami: Conradem Hall, Johnem A. Alonzo, Ryszardem Lenczewskim, Matthew Libatique’m; kompozytorem Janem A.P. Kaczmarkiem; reżyserami: Darrenem Aronofsky’m, Toddem Fieldem, Miloszem Formanem, John G. Avildsenem, Agnieszką Holland, Scott Silver, Andrzejem Wajdą; kostiumologiem: Theodorem Pistek’em; dekoratorką wnętrz; Ewą Braun. Otrzymałeś wiele prestiżowych nagród. Skąd wzięło się u Ciebie zainteresowanie tematyką II wojny światowej? A w szczególności postacią Witolda Pileckiego?
MP: Od dzieciństwa wzrastałem z piętnem tragedii rodzinnej związanej z II wojną światową. Mój dziadek, Jerzy Probosz, poeta, prozaik, autor sztuki teatralnej „Wesele górali istebniańskich”, za swoją twórczość odznaczony w 1938 roku Wawrzynem Literackim przez Akademię Literatury Polskiej w Warszawie. Rok później, za tą samą twórczość, został aresztowany przez Niemców, którzy po napaści na Polskę, na pierwszym miejscu wywozili do obozów koncentracyjnych w Niemczech (w Polsce jeszcze nie zdążyli ich wybudować) naszą inteligencję i patriotów z czarnej listy. Dziadka wywieźli do obozu koncentracyjnego w Dachau, gdzie został zamordowany w 1942 roku. Osierocił dziewięcioro dzieci, mój ojciec miał 10 lat. W dniu brutalnego aresztowania, dziadek zdążył skreślić na skrawku papieru kilka słów do przyjaciela, z którym tego dnia miał się zobaczyć. Ten porzucony w błocie zwitek przetrwał dla potomnych:
Życzę Ci z serca mocy,
Abyś co dzień i w nocy,
Wytrwał! Wytrwał!! Wytrwał!!!
Choćbyś miał ziemskie ciało w proch spalić,
Musisz ducha ocalić.
Moc tych słów, ich przesłanie, stały się moim życiowym mottem, motorem do niezłomności. Przed moją emigracją, zanim upadł berliński mur i komuna, któregoś wieczora pędziłem na próbę do sztuki “Ścisły nadzór” Jean’a Geneta w Teatrze Stara Prochownia. Przechodząc obok Katedry polowej Wojska Polskiego w Warszawie, na drzwiach zobaczyłem mały plakat z przykuwającym wzrok wizerunkiem. Podszedłem bliżej. W świetle migotających świec zobaczyłem twarz Witolda Pileckiego z prośbą o modlitwę. To było nasze pierwsze spotkanie. Kiedy późną nocą wracałem z próby, milicja Pileckiego usunęła. Dziś z perspektywy czasu przychodzi mi na myśl, że rotmistrz już wtedy mnie sobie wybrał.
Wiele lat później, w Los Angeles otrzymałem scenariusz od reżysera Ryszarda Bugajskiego z propozycją zagrania Witolda Pileckiego w projekcie „Śmierci rotmistrza Pileckiego”, z krótką notatką “Znalazłem dla ciebie idealną rolę. Mam nadzieję, że nie powiesz NIE.” Co stało się dalej to już historia. W Polsce z braku funduszy musieliśmy zrealizować ten film jako widowisko teatralne — Sceny Faktu Teatru Telewizji 2006. Scenariusz oparty był w dużej mierze na dokumentach z archiwum Instytutu Pamięci Narodowej. W tym spektaklu po raz pierwszy padły z ekranu słowa rotmistrza porównującego tortury Niemców z komunistami z Rakowieckiej: „Oświęcim, to była igraszka”. Szeroki świat wciąż nie zna jednak historii jedynego Ochotnika do Auschwitz, Witolda Pileckiego. Chciałbym, aby powstał o nim epicki film, bo to jeden z największych bohaterów Polski i XX wieku. Sam od 16 lat wędruję dookoła świata z filmem „Śmierć rotmistrza Pileckiego” na festiwale, uniwersytety, do muzeów Holocaustu, konsulatów itd.
Po udziale w amerykańskim programie radiowym o Pileckim, All Things Considered dla stacji NPR News w Waszyngtonie, zostałem zaangażowany przez najpopularniejszą wytwórnię książek dźwiękowych w Stanach — Audible.com — do nagrania po angielsku 10-cio godzinnej całości Raportów Pileckiego z Auschwitz. Nagranie otrzymało znakomite recenzje m.in z Washington Post i jest teraz dla każdego dostępne na całym świecie. Przez 7-lat grałem na scenach Kanady i Ameryki spektakl multimedialny o Pileckim, Ochotnik do Auschwitz, a potem wyreżyserowałem o rotmistrzu monodram, z którym poleciałem na Broadway! Uwierzyłem, że sukces w Nowym Jorku sprowokuje któregoś z profesjonalistów, aby przekonał finansistów, do sięgnięcia do portfela i zainwestowania w tę niezwykłą historię i aby powstał epicki fresk, wielki film, który zdobędzie serca i ekrany świata. W Polsce niestety “Śmierć rotmistrza Pileckiego” zaklasyfikowana została do kategorii Teatru Telewizji i nie podlega dystrybucji kinowej. Nasz Pilecki nie został nawet zaproszony na Festiwal Filmów Polskich w Gdyni, a ja od zagrania tej roli nie otrzymałem ani jednej propozycji z Teatru Telewizji…
WB: Od 2005 roku jesteś profesorem adiunktem na prestiżowym uniwersytecie — UCLA, School of Theater, Film and Television w Los Angeles — gdzie uczysz filmowego i teatralnego aktorstwa. Przez 4 lata wykładałeś również reżyserię i aktorstwo w ekskluzywnej szkole filmowej — Emerson College w Los Angeles, 4 lata szkoliłeś talenty w kolebce wielu hollywoodzkich gwiazd w Edgemar Art Center w Santa Monica. Prowadziłeś warsztaty aktorstwa w Akademii Teatralnej im. A. Zelwerowicza w Warszawie. Wyreżyserowałeś napisany przez siebie amerykański film fabularny “Y.M.I.” (“Dlaczego jestem”), Nagroda Publiczności na The Other Venice Film Festiwal 2004. W 2018 zaproponowano ci poprowadzenie Mistrzowskiej Klasy na Broadway’u! W tym samym roku zostałeś Laureatem Polskiego “Oscara” - ZŁOTEJ SOWY za całokształt twórczości na rzecz kultury polskiej poza krajem w kategorii FILM. Nagrodę odebrałeś w Polskiej Akademii Nauk w Wiedniu. W 2021 wykładałeś aktorstwo w Williams College w Massachusetts (numer jeden college w rankingu szkół wyższych w USA) i prowadziłeś warsztaty aktorskie na III Kongresie Teatru Polskiego w Chicago. Na rok 2022 zostałeś Laureatem jubiluszowego 15-go Festiwalu Poli Negri w Lipnie. We wrześniu polecisz do Polski odbierać nagrodę POLITYKI i odsłonić na bulwarze gwiazd Poli Negri swoją gwiazdę. Napłynęły również kolejne zaproszenia na pokazy filmu i monodramu o Pileckim na 2022. Jesteś człowiekiem renesansu: aktorem, reżyserem, scenarzystą, pisarzem, producentem. Jednakże od 2005 roku realizujesz misję pokazania światu postaci Witolda Pileckiego. Czy masz w tej misji jakiś sprzymierzeńców?
MP: Widocznie gdzieś tam w górze tak zostało zdecydowane. Pilecki czuwa nade mną. Co roku dokładam kolejne cegiełki, aby rotmistrza poznało jeszcze więcej ludzi, stałem się jego ambasadorem. Na scenie wypowiadam po angielsku słowa Pileckiego z książki „The Auschwitz Volunteer: Beyond Bravery” wydanej przez kalifornijskie wydawnictwo Aquila Polonica. W tym roku byłem ze “Śmiercią rotmistrza Pileckiego” w Minneapolis, w Minnesocie. Pokaz filmu i prawie 2 godzinne spotkanie z publicznoscia były niezwykle emocjonującym i edukacyjnym przeżyciem.
Odwiedziłem również Teksas! Zostałem zaproszony przez tegorocznego laureata tytułu Doktora Honoris Causa SGGW, Profesora dr. Jima Mazurkiewicza na pokaz Pileckiego w TAMU (Texas University A&M), w Bush School, w audytorium na 600 osób w dniu 11-go listopada. To była celebracja święta Niepodległości Polski i amerykańskiego Dnia Weterana. Przybyła plejada znakomitych gośći, którzy z dumą i głębokim wzruszeniem powitali mnie wraz z filmem ze sceny: Neil Bush (syn prezydenta George H. Busha), powiedział “W imieniu ojca witam pana najserdeczniej w progach Bush School Conference Center, wiem, że byłoby wielkim zaszczytem dla ojca uścisnąć panu osobiście dłoń i pogratulować tak wielkiej roli w tak ważnym historycznie dla całego świata filmie.” Później swoje znakomite mowy wygłosili James Olson (Oficer CIA z okresu zimnej wojny), Robert Rusiecki (Konsul Generalny w Houston), Profesor dr. Matt Baker (Rektor Departamentu TAMU), Profesor dr. Jimmy Mazurkiewicz. Każdy z mówców podkreślał rolę Pileckiego i innych polskich bohaterów, oddając hołd ich niezłomności i poświęceniu życia w walce o wyzwolenie dla dobra całej ludzkości. Po projekcji i przejmującej dyskusji z publicznością, odniosłem wrażenie, że tego wieczoru zmieniło się życie wielu z obecnych.
WB: 11 listopada 2018, czyli w święto odzyskania niepodległości, występowałeś w roli Witolda Pileckiego w wyreżyserowanym przez siebie monodramie „The Auschwitz Volunteer: Captain Witold Pilecki” na największym na świecie festiwalu teatralnym jednego aktora - UNITED SOLO w Theatre ROW na Broadwayu. Gratulacje, niewielu Polaków osiąga takie sukcesy. Wiemy, że na każdy spektakl wszystkie bilety były wyprzedane. Opowiedz nam o festiwalu i o monodramie.
MP: Co roku na Festiwal UNITED SOLO napływają setki zgłoszeń. W 2018 roku wpłynęło około 1.000 aplikacji z 6 kontynentów. Do festiwalowego konkursu zakwalifikowano 130 spektakli. Już sama selekcja na festiwal była ogromną nobilitacją. A fakt, że zagrałem Pileckiego w Dzień Niepodległości i w setną rocznicę odzyskania jej przez Polskę, za którą mój bohater oddał życie, była czymś niepowtarzalnym. Wystąpiłem w oryginalnym mundurze 2 Korpusu generała Andersa, którego oficerem był Witold Pilecki. Ten mundur to żywa historia, wypożyczył mi go na Broadway pan Roman Liwak z Orange w Kalifornii, którego matką chrzestną była żona Witolda, Maria Pilecka!
Takich przeżyć nie zapomina się nigdy. Na scenie wytworzyła się taka energia, takie emocje, że po każdym spektaklu wstrząśnięta publiczność nagradzała mnie 10-cio minutowymi owacjami na stojąco. Krytycy teatralni przydzielili mojemu monodramowi maksymalną ilość 5-ciu gwiazdek. Pisali “Pilecki wstrząsnął Nowym Jorkiem! Tego spektaklu nie można nie zobaczyć!” Nic dziwnego więc, że po trwającym 2 miesiące festiwalu, na gali rozdania nagród UNITED SOLO 2018 “The Auschwitz Volunteer: Captain Witold Pilecki” zwyciężył w kategorii BEST DOCUMENTARY SHOW. Rezultatem była seria wywiadów w prasie i w mediach. Zaproszenia na występy w USA, w Kanadzie i w Europie. Niestety, ze względu na COVID trzeba było wszystko odwołać.
WB: To rzeczywiście niezwykłe Marku. Serdecznie Ci gratulujemy wielkiego sukcesu na Broadway'u. Dziękujemy za wywiad i za promocję postaci Rotmistrza w Ameryce. Życzymy wielu sukcesów w Ameryce, na świecie i w Polsce.
MP: Również dziękuję i pozdrawiam wszystkich czytelników. Jak powiedział Norwid “Ojczyzna jest to wielki, zbiorowy obowiązek. A niepodległość wytwarza energię pracy.”
Co może zrobić jeden kompetentny i utalentowany człowiek? Może zrobić wiele. Przykład Marka Probosza napawa optymizmem i nadzieją. Z drugiej strony od 2005 nie powstał jeszcze żaden film hollywoodzkiego formatu o jednym z „najważniejszych bohaterów 20 wieku” jak napisał o Pileckim The New York Times. Sądzimy, że wywiad ten niezmiernie ułatwi drogę naszym profesjonalnym ekspertom z Warszawy do Pana Marka Probosza, który niewątpliwie wie, jak zrobić taki film i z kim zjeść lunch w tej sprawie w Los Angeles.
Zdjęcia z kolekcji Marka Probosza.