”Ostatni czas uświadomił nam, jak ważne jest propagowanie wiedzy o naszym narodowym dziedzictwie, historii, etosie. Z satysfakcją i nadzieją zauważam, że w tej dziedzinie widać od kilku lat wyraźną zmianę na lepsze. Powstają głośne książki i popularne filmy, prezentujące nasze dzieje, kulturę i pamięć w sposób, z jednej strony, prawdziwy i bliski naszemu doświadczeniu, a z drugiej – atrakcyjny dla zagranicznych odbiorców.” napisał do uczestników i organizatorów debaty „Narracje o Polsce za granicą” w Belwederze w Warszawie w 2019 roku Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Andrzej Duda.
W Polsce od dawna odbywają się konferencje, zjazdy, kongresy, gdzie znani ludzie, którzy nigdy nie mieszkali za granicą snują rozmaite pomysły jak stworzyć polską narrację poza Polską. Istotą tych krasomówczych popisów jest fakt, że od wielu lat buduje się warszawską narrację, której jednak nie można wdrożyć za granicą.
Sytuacja powtarza się teraz w dobie rozpoczynania procesu reparacji od Niemiec. Pod koniec kwietnia 2023 w Stanach Zjednoczonych odbyła się wirtualna rozmowa przedstawicieli polskiej diaspory z Teksasu, Minnesoty, Kalifornii, Massachusetts, Wisconsin, D.C. i kilku innych stanów z przedstawicielami IPN, polskiej Ambasady w USA i polskiego MSZ. Rozmowa dotyczyła polskiej narracji w Stanach Zjednoczonych, identyfikacji do kogo ma być kierowana informacja, wpływu polskiego państwa i jego diaspory na kształtowanie się amerykańskiej legislacji, zwłaszcza w dwóch aspektach: zawężania rozumienia znaczenia II wojny światowej głównie do faktów związanych z Holocaustem, oraz pomijania roli Polski jako sojusznika aliantów w tym konflikcie.
Uczestnicy spotkania zgodzili się z tezą, że poziom wiedzy o Polsce, jej kulturze, historii i jej aktualnej roli jako istotnego kraju, członka NATO na wschodniej flance jest bardzo niski. Uczestnicy spotkania z zadowoleniem przyjęli fakt powstawania w Polsce profesjonalnych organizacji, które stawiają sobie za cel promocję Polski, jej historii i kultury za granicą, jednak należy bezwzględnie zauważyć, że odbiorcami tych instytucji powinny być amerykańskie elity, które formułują kierunek postrzegania wizerunku całych regionów świata.
Europa Środkowo-Wschodnia od dziesięcioleci nie cieszy się rozpoznawalnością amerykańskich elit. Świadczyć może o tym ilość wydziałów na amerykańskich uczelniach poświęconych Europie Środkowo-Wschodniej, która maleje z roku na rok, a po profesorach, którzy przeszli na emerytury nie zatrudnia się nikogo nowego. Etaty są po prostu wygaszane.
Za mało jest programów dla polskich Amerykanów, którzy wiedzę o Polsce czerpią z mediów amerykańskich. Organizujmy więc konferencje, wzmacniajmy naszą wiedzę, ale najważniejsze jest nasze zorganizowanie i umiejętność zespołowego działania w promowaniu Polski za granicą z dokładną, praktyczną wiedzą jak tę wiedzę implementować wśród amerykańskich elit.
Czas najwyższy tworzyć narzędzia, aby trafiać z polskim przekazem do amerykańskich elit. Książki — tak, ale muszą być one wprowadzane do amerykańskich księgarń, bibliotek publicznych i uniwersyteckich. Dobrze, aby zawierały recenzje znanych w USA ludzi nauki i kultury.
Programy edukacyjne z poziomu salek katechetycznych muszą trafiać na amerykańskie uniwersytety i do innych instytucji promujących sprawy międzynarodowe takich jak World Affairs Councils of America.
Dziennikarze, ludzie polityki i kultury muszą ze swoimi prezentacjami też wkraczać na amerykańskie salony. Czas również zainwestować w upadające media polonijne. Reanimacji ich powinna towarzyszyć idea tworzeniu mediów dwujęzycznych, tak, aby docierały one nie tylko do Polonii, ale również do amerykańskich czytelników. Media te powinny być wplecione w system komunikacji strategicznej, aby informacje z Polski docierały do krajów docelowych po polsku i po angielsku. Dyskutujmy na konferencjach, ale musi z nich coś wynikać. Na tym polega efektywność.
W tej chwili celem długofalowym dla polskiej diaspory i tych wszystkich organizacji stworzonych dla promowania Polski jest gra zespołowa. W każdej radzie programowej czy radzie dyrektorów powinny być miejsca dla skutecznych przedstawicieli polskiej emigracji. To, że w instytucjach, które zajmują się Polonią nie ma żadnych przedstawicieli Polonii jest grzechem elit w Warszawie, a sam temat polskiej diaspory jest po prostu przemilczany, bo wystarczy wziąć jakąkolwiek polską gazetę, aby szybko zorientować się, że Polska gubi w swojej narracji około 1/3 swojego narodu. Dla przypomnienia — 20 milionów — tyle liczy polska diaspora, wśród której są prawnicy, lekarze, dziennikarze i tak dalej.
Istotą gry zespołowej w aspekcie promocji Polski za granicą jest harmonijna współpraca wielu organizacji i ich liderów. Dlaczego w tych zespołach powinni być przedstawiciele polskiej diaspory? Odpowiedź jest bardzo prosta: bo oni posiadają obiektywną wiedzę i sprawczość jak funkcjonować w kraju, w którym zamieszkują.
Aby wpływać na elity amerykańskie, nie wystarczy mieć samemu tytułu doktorskiego, trzeba posiadać praktyczną wiedzę, jak się komunikować i negocjować w danym kraju zamieszkania. Można to zrobić na wiele sposobów. Można wynająć profesjonalną firmę lobbingową. Można także powołać mieszaną grupę (task force), albo można zrobić i jedno i drugie, przy założeniu, że firma lobbingowa będzie naprawdę reprezentowała polskie interesy. Celem tych działań są reparacje od Niemiec dla Polski a kluczem do wygrania tej gry jest film o rotmistrzu Pileckim.
Zdaje się, że w Warszawie zaprzestano już desperackich działań w tej sprawie. A może jednak warto zwrócić się do kompetentnych ludzi w tej kwestii. Kluczową postacią w tej mierze jest polski aktor nagrodzony wieloma amerykańskimi nagrodami, mieszkający w Kalifornii i znający środowisko filmowe — Marek Probosz. [O którym zresztą wielokrotnie już pisaliśmy w »Kuryerze Polskim«, na przykład tutaj, tutaj, tutaj, lub tutaj - przyp. red.]