11 lipca 2023 roku przypada 80-ta rocznica kulminacji ukraińskiego ludobójstwa na Polakach zamieszkujących Kresy Wschodnie II Rzeczpospolitej. Prawda o tych wydarzeniach od niedawna i z trudem przebija się do świadomości publicznej.
Za czasów Polski Ludowej była skrzętnie ukrywana, nie było miejsca dla niej ani w programach nauczania szkoły średniej, ani nawet w programach uniwersyteckich.
Obecnie, ze względów poprawności politycznej, dyskusja o tych bolesnych wydarzeniach z naszym sąsiadem – Ukrainą – jest trudna i odsuwana w czasie nie wiadomo na kiedy. Na takie rozmowy, każdy czas jest dobry, taki jak dziś szczególnie. Na odkrywanie prawdy, zrozumienie mechanizmów tamtych zbrodni, ich opisanie i oczyszczanie stosunków między dwoma sąsiednimi narodami – polskim i ukraińskim — każdy czas jest dobry, a taki jak dziś, szczególnie.
Pojęcie Kresów
Kresy to skraj terytorium między naszymi ziemiami a innymi bytami politycznymi. W pierwszej Rzeczypospolitej były to stanice wojskowe broniące wschodnich i południowych granic przed napaścią ze strony Tatarów i Turków. Granice I RP w wieku szesnastym sięgały od Morza Czarnego do Bałtyku i obejmowały terytoria, na których żyli mieszkańcy różnych narodowości i różnych kultur.
Na skutek różnych uwarunkowań zewnętrznych i nieporozumień wewnętrznych, terytorium państwa polskiego zaczęło się kurczyć, aż do całkowitego zaboru przez państwa ościenne – Rosję, Prusy i Austrię. Przez 123 lata nie było państwa polskiego i nie było pojęcia „Kresy”. Po odzyskaniu w 1918 roku niepodległości znowu pojawia się ono, ale ma już inne znaczenie, bo bardzo różna od pierwszej jest II RP. Jest to kraj terytorialnie kilkakrotnie mniejszy i inaczej układają się relacje narodowościowe wewnątrz niego.
Kresy w rozumieniu II RP stanowią 52% terytorium państwa polskiego i obejmują osiem z szesnastu województw. Są to województwa wschodnie, na których ludność polska stanowiła mniejszość. Kresy odegrały bardzo ważną rolę w rozwoju kultury i kształtowaniu się naszej tożsamości narodowej.
Wśród pięciu najważniejszych miast II RP (Kraków, Warszawa, Poznań, Wilno i Lwów) dwa znajdują się na Kresach. W tych miastach działały dwa słynne uniwersytety – Stefana Batorego w Wilnie i Jana Kazimierza we Lwowie. Na Kresach — w Wilnie — rozpoczynali swoją działalność dwaj najwybitniejsi poeci Adam Mickiewicz i Juliusz Słowacki. Kresy opisywali pisarze Henryk Sienkiewicz i Józef Ignacy Kraszewski, a we Lwowie powstała słynna szkoła matematyków ze Stefanem Banachem i Stanisławem Ulamem na czele. Z polskich Kresów (z Grodna) wywodzi się też Paul Baran, twórca podstaw współczesnej komunikacji sieciowej.
Kresy wytworzyły ogromny potencjał kulturowy dla całej Rzeczypospolitej, ale też dla cywilizacji świata. Jesteśmy spadkobiercami tych wartości. Jak to się więc stało, że na skutek barbarzyńskich poczynań nacjonalistów ukraińskich, to wszystko uległo tak głębokiemu przewartościowaniu?
Przyczyny konfliktów polsko- ukraińskich
W II RP żyło 35 milionów obywateli polskich, w tym 12 milionów obywateli innych kultur i obyczajów, w tym 5 milionów Rusinów, którzy przekształcili się w Ukraińców, 3,5 milionów Żydów, 2 miliony Białorusinów, milion Niemców, 200 tys. Rosjan, po kilkadziesiąt tysięcy Czechów, Cyganów, Ormian i innych nacji. Te dwanaście milionów wywodzących się z innych od polskiego kręgów kulturowych, układały sobie poprawnie stosunki na poziomie życia społecznego. Mieszkali obok siebie, przyjaźnili się, obchodzili wspólnie swoje katolickie i prawosławne święta, zakładali mieszane rodziny. I tak pozostawało w województwach północnych.
Inaczej jest w województwach południowych — wołyńskim, lwowskim, stanisławowskim i tarnopolskim. Tutaj Rusini, zwani później Ukraińcami, stanowią zdecydowaną większość demograficzną, ale nie stanowią większości w administracji, nie stanowią o rozwoju gospodarczym i kulturze. W tych dziedzinach zdecydowanie dominuje mniejszość polska i żydowska.
Zaczątków konfliktu należy upatrywać w roku 1918, kiedy upadają monarchie i toczy się walka o nowy podział ziemi. Polacy chcą odbudować swoje państwo w granicach I RP, a wśród Rusinów budzi się silne poczucie narodowe i chcą na tych ziemiach zbudować własne państwo. W 1918 roku dochodzi do wojny polsko–ukraińskiej, z której pozostały nam obrazy Orląt Lwowskich walczących o Lwów, czy postać gen. Józefa Hallera i Błękitnej Armii walczących o wschodnie granice Polski.
Ukraińcy przegrywają tę wojnę, ale dalej prowadzą walkę z Polakami w ramach terroru, przejawiającego się w napadach na urzędy polskie — poczty, koleje — na polskich urzędników (n.p. zamach na ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego). Jest to przedsmak tego, co nastąpi w okresie II wojny, a szczególnie nasili się w latach 1943-44.
Narodziny ideologii banderowskiej
W okresie międzywojennym, na Kresach, szczególnie w jego południowych województwach, rodziły się różne koncepcje utworzenia państwa ukraińskiego. Wszystkim tym koncepcjom towarzyszył nacjonalizm. Za twórców podstaw ideologii, która później przybrała nazwę banderyzmu można uznać autora „Nacjonalizmu” (1926) Dmytro Doncowa i autora „Dekalogu ukraińskiego nacjonalisty” (1929) Stepana Łenkawskiego.
Obie pozycje miały duże znaczenie w kształtowaniu się ukraińskiej doktryny nacjonalistycznej. Były to wytyczne wzorowane na ideologii faszystowsko-nazistowskiej, na ideologii hitlerowskiej „Mein Kampf”, pokazujące drogę, którą trzeba iść, aby zbudować państwo ukraińskie. Dominującym elementem w tym „budowaniu” była nienawiść do innych nacji zamieszkujących „sporne” tereny, które, zdaniem ideologów ukraińskich, powinny należeć wyłącznie do Ukraińców.
Sprzyjającą okolicznością, aby te nacjonalistyczne idee zrealizować był wybuch II wojny światowej. Po 17 września 1939 Polska znowu przestaje istnieć. Ukraińcy tylko czekali na taki moment. Byli przygotowani do tworzenia struktur swego państwa. Mieli zręby administracyjne w postaci struktur UON (Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów), bardzo zradykalizowaną ideologię, przywódców politycznych i wojskowych — Stepana Banderę, Romana Szuchewicza, Andrija Melnyka, Petro Olijnyka, Dmytro Klaczkiwskiego, Wasyla Iwachowa i Iwana Łytwynczuka, którzy uznali, że trzeba oczyścić te ziemie z mniejszości narodowych. Klaczkiwski był dowódcą UPA-Północ i bezpośrednim rozkazodawcą, który nakazał mordowanie Polaków na terenie Wołynia.
Ludobójstwo zwane Rzezią Wołyńską
Zbrodnia ludobójstwa definiowana jest jako czyn „dokonany w zamiarze zniszczenia w całości lub części grup narodowych, etnicznych, rasowych lub religijnych, jako takich”. W nauce polskiej Zbrodnia Wołyńska jest określana mianem ludobójczej czystki etnicznej, zbrodni lub rzezi wołyńskiej (bądź wołyńsko-galicyjskiej).
Ponieważ po klęsce wrześniowej Polska pozbawiona była jakiejkolwiek możliwości obrony zbrojnej (nie miała wojska, policji, ani straży granicznej.), nacjonaliści ukraińscy rozpoczęli na Kresach czystki etniczne, których ofiarami stały się mniejszości narodowe, ale przede wszystkim Polacy. To, co umownie nazywamy Rzezią Wołyńską, której apogeum przypada na 11 lipca 1943 roku, rozpoczęło się już po 17 września 1939 roku. Pierwsze mordy miały miejsce w województwie tarnopolskim już w 1939 roku w powiatach: Buczacz, Brzeżany i Podhajce. Fala morderstw ogarnęła wtedy około pięćdziesięciu wiosek zaatakowanych i na skalę masową wymordowanych. Zbrodnia przesuwała się na tereny północne i w 1943 roku dotarła na Wołyń.
Na początku lata 1943 r. roku kierownictwo OUN-UPA zaakceptowało tajny plan fizycznego unicestwienia wszystkich Polaków znajdujących się na terenie Wołynia. Plan ten skrupulatnie realizowano. Napadano na kolejne wsie, mordowano wszystkich, dobytek rozkradano, a zabudowania palono, żeby nie było powrotu.
Łączna liczba ofiar Rzezi do dzisiaj nie została ustalona. Możemy opierać się jedynie na przybliżonych szacunkach. Na samym Wołyniu było to co najmniej 60 tys. zabitych. W pozostałych województwach, gdzie w kolejnych miesiącach Ukraińcy kontynuowali czystki etniczne mogło zginąć jeszcze niemal 50-80 tys. osób. Dane są przerażające, zważywszy na szybkość eksterminacji. Jeszcze bardziej porażają relacje dotyczące sposobu przeprowadzania egzekucji na ludności polskiej.
Ukraińcy odznaczali się niezwykłym, nawet jak na standardy II wojny światowej, okrucieństwem. Relacje świadków, zachowane dowody, ale także wnioski z ekshumacji ofiar jednoznacznie wskazują, iż ukraińskie bojówki, ośmielone wyniszczeniem przez Niemców ludności żydowskiej, pozbawione były jakichkolwiek hamulców prawnych czy moralnych. Stosowały wymyślne metody tortur urągające wszelkim standardom prowadzenia jakichkolwiek działań wojennych i odbiegające od jakiejkolwiek definicji humanizmu i zasad etyki chrześcijańskiej.
Podjudzano do mordów na tle religijnym i społecznym. Nie oszczędzano nikogo. Mordowanym Polakom obcinano kończyny, wydłubywano oczy, wypruwano wnętrzności, dzieci nabijano na sztachety w płotach. Wymyślnych, specjalnie okrutnych, metod mordowania badacze IPN-u naliczyli 368. Szczególnie popularną formą uśmiercania ludności były podpalenia budynków (w tym kościołów), w których gromadzono mieszkańców danej wsi. Wiele z ataków miało miejsce w niedzielę, gdy ludność zbierała się na nabożeństwa. W biuletynie IPN z 2009 roku czytamy m.in.:
Latem i jesienią 1943 r. terror OUN-UPA osiągnął olbrzymie rozmiary. Mordy na ludności polskiej, rozpoczęte w powiatach sarneńskim, kostopolskim, rówieńskim i zdołbunowskim, w czerwcu 1943 r. rozszerzyły się na powiaty dubieński i łucki, w lipcu objęły pow. kowelski, włodzimierski i horochowski, a w sierpniu także pow. lubomelski. Szczególnie krwawy był lipiec 1943 r., a zwłaszcza niedziela 11 lipca 1943 r. 11 lipca 1943 roku nie bez przyczyny został nazwany „Krwawą Niedzielą”. W tym dniu spacyfikowanych zostało 99 miejscowości. Napadano na modlących się w kościołach ludzi, podpalano i mordowano w wymyślny sposób. Wiele z napadniętych miejscowości zrównano z ziemią, ludność wybito całkowicie. W atakach brali udział ukraińscy chłopi wyposażeni w przyrządy codziennego użytku, które można było wykorzystać w walce – piły, kosy, siekiery, młotki, widły, grabie. Po pacyfikacji rozgrabiano majątek, a ofiary zakopywano w zbiorowych dołach. Naprędce organizowane oddziały polskiej samoobrony nie były w stanie efektywnie przeciwdziałać przeważającemu przeciwnikowi, zwłaszcza gdy ten atakował z zaskoczenia. Jako przykład ludobójstwa może posłużyć zagłada Huty Pieniackiej, która dokonana została w 1944 roku. W ciągu sześciu godzin przestała istnieć duża polska wieś. Mieszkańcy byli po kilkadziesiąt gromadzeni w stodołach i podpalani.
Trzeba podkreślić, że nie wszyscy zgadzali się z ideologią banderyzmu i wtedy stawali się jej ofiarami. Wśród Ukraińców jest też wielu „sprawiedliwych” ratujących Polaków. Ofiarami czystek padali też Czesi, Ormianie, Cyganie i Ukraińcy, którzy nie chcieli współpracować z OUN-UPA.
Mordy ustały w połowie 1944 roku. Wtedy aktywniej zaczęły działać oddziały AK, ale ludność polska została już skutecznie wyniszczona. Wojna się potem skończyła, ale mordy i akcje odwetowe trwały prawie do roku 1948.
W czasach Polski Ludowej i Związku Sowieckiego o zbrodni wołyńskiej nie mówiło się wcale — nie wolno było o tym mówić głośno. Po rozpadzie Związku Sowieckiego, Ukraińska Republika Radziecka zyskała niezależny byt państwowy, ale ustrój społeczny, młoda demokracja rodzą się z wielkim trudem. Szukali wzorców w tworzeniu swojej tożsamości.
Szczególnie bulwersujący wydaje się fakt, iż niepodległe państwo ukraińskie nie potrafiło dotychczas potępić antypolskich działań UON i UPA, a ich przywódców, ludzi takich jak Bandera, Szuchewycz czy Klaczkiwski, uważa się za bohaterów narodowych i stawia im pomniki. Decyzje o ekshumacji zbiorowych mogił i godnego pochówku ofiar ludobójstwa uzależnia się od odbudowy pomników UPA w Polsce. Tego typu gesty są w Polsce słusznie odbierane jako przejawy wrogości oraz próby rozdrapywania niezabliźnionych wciąż ran.
Co dalej?
Rzeź Wołyńska była ogromną tragedią i katastrofą, nie tylko dla polskiej ludności, dla kresowiaków, ale i dla państwa polskiego. W czasie eksterminacji fizycznie unicestwiono setki tysięcy Polaków (szacuje się, że liczba ofiar mogła sięgnąć nawet 200 tysięcy), a wraz z nimi zniszczono wiele wieków polskiej kultury budowanej na Kresach. Przerwane dzieje i dramat, który rozegrał się, to klęska cywilizacyjna i kulturowa.
Nie można oddzielać zbrodni od kultury i nauki. Dzieje, to jest ciągłość, przenikanie się wieków materii. Destrukcji uległy więzi, które łączyły Polaków i Ukraińców zamieszkujących te tereny od kilkuset lat.
Pamięć o przeszłości, w tym także o bolesnych wydarzeniach, należy do obowiązków obydwu krajów – dzisiaj już wolnych, niepodległych, chcących realizować plan odbudowy przyjacielskich relacji w duchu solidarności i przebaczenia. Okropieństwa wojny nie powinny stanowić rozgrzeszenia dla bestialskich mordów dokonanych na niewinnych ludziach. Polacy i Ukraińcy, mimo tragicznej przeszłości pozostają sąsiadami i żadne z państw nie może zmienić swego położenia geograficznego. Jesteśmy skazani, aby żyć obok siebie. Chodzi o to, żeby ułożyć wzajemne relacje jak najkorzystniej.
Po osiemdziesięciu latach, jest gorąca potrzeba rzetelnego wyjaśnienia przeszłości, opartego nie na emocjach, ale na prawdzie historycznej, po którym nastąpi oczyszczenie. Wstępem do pojednania powinny być ekshumacje ciał pomordowanych i uczczenie ich godnym chrześcijańskim pochówkiem. „Nie o zemstę bowiem, a o pamięć wołają ofiary”.
Pożądanym wydaje się przygotowanie szerokiej akcji edukacyjnej w postaci filmów dokumentalnych, wystaw, prelekcji, konkursów itp. skierowanych do młodego pokolenia Polaków, ale też Ukraińców przebywających w Polsce i w Ukrainie.
Wydaje się, że osiemdziesiąta rocznica ludobójstwa na Kresach, w obliczu obecnych wydarzeń wojny toczącej się w Ukrainie, jest dobrym momentem pozwalającym Ukraińcom zrozumieć stanowisko Polaków i doprowadzić do pojednania. Jeśli nawet nie będzie ono oparte na miłości, to niech będzie wynikiem racjonalnych przesłanek ekonomicznych i dyplomatycznych — kalkulacji korzystnych dla obydwu narodów.