Coraz trudniej być obiektywnym dziennikarzem analizując to, co się dzieje w obliczu prawdziwej wojny, która może wybuchnąć lada dzień.
Zdaje się, że administracja amerykańska weryfikuje swoje ustalenia z Niemcami, zapraszając do realizacji wojennych projektów Polaków. Powiem z pewnym sarkazmem: jesteśmy z tego powodu bardzo dumni. Z Ukraińcami wiążą nas braterskie więzi. Ci z kolei szybko nauczyli się prowadzenia asertywnej polityki, zwłaszcza wobec nas, którzy od 2014 najwięcej pomagamy naszym pobratymcom.
Mało o tym mówimy, ale jest to nasza narodowa domena bycia skromnym i dumym narodem, podczas gdy inni promują ich własne działania, nawet jeśli są to rzeczy nieistotne. Z pewnym niedowierzaniem wsłuchuję się w słowa o tym, że Wielka Brytania zawsze Polsce pomagała, słucham z przerażeniem słów o „drugim Afganistanie” i o nowym sojuszu Wielka Brytania- Polska- Ukraina, który pewnie ma zmusić do większej aktywności Francję i Niemcy. Jestem pełen podziwu dla ożywienia działań Prezydenta RP, który otrzymuje pełne aprobaty tweety z amerykańskiej ambasady.
Ciekawe, jakie są nasze prawdziwe możliwości pomocy Ukrainie? Zapewniamy pracę ok. 3 milionom młodych Ukraiców, dla których Polska staje się miejscem bezpiecznego rozwoju. Część z nich zdobywa wiedzę na naszych uniwersytetach otrzymując od nas pomoc stypendialną. Pomagamy Ukrainie gospodarczo, finansowo, wojskowo i politycznie, od dawna jesteśmy ich adwokatem. Lista polskiej pomocy dla Ukrainy jest dość długa. Należy sobie także zadać pytanie: co otrzymujemy w zamian?
Wróćmy jednak do nowego sojuszu. Brytyjski minister obrony Ben Wallace stwierdził niedawno dla The New York Times, że: „Od niektórych na Zachodzie czuć "powiew Monachium" z 1938 r.” Tak więc czy będzie „mała agresja”, czy konflikt rozleje się na kraje bałtyckie, a może nawet na Polskę? W Rzeszowie lądują kolejni amerykańscy komandosi, Brytyjczycy przysyłają swoich, jednak o inicjatywach Niemiec i Francji nic nie słychać.
Aby mieć jakikolwiek wpływ na naszych sojuszników, którzy tak pięknie wysławiają się o pomocy dla nas w przeszłości, musimy mieć chociażby jakiś mały lewar w postaci aktywnej diaspory. Mamy takie wpływowe grupy i w Wielkiej Brytanii, i w Stanach Zjednoczonych. Prezes Kongresu Polonii Amerykańskiej Frank Spula, wraz z Andrew J. Futey z Ukraińskieiego Komitetu w Ameryce, napisali wspólny list do Prezydenta Bidena, w którym zgodnie domagają się konkretnych posunięć od administracji waszyngtońskiej w sprawie bezpieczeństwa Ukrainy. Jest to już druga tego typu inicjatywa polskiej diaspory, czyli ważnej grupy amerykańskich wyborców w USA. Czekamy na wspólne działania z polską i ukraińską dyplomacją.
Ze swojej strony, chciałbym pokazać bardzo humanitarny spoób zakończenia tego konflitu, który został przedstwawiony już lipcu 2014 na łamach Newsweeka w artykule „Educating Their Children Abroad Is the Russian Elite's Guilty Secret” (Edukowanie dzieci za granicą jest wielkim grzesznym sekretem rosyjskich elit). Wystarczy po prostu te wszystkie dzieci grzecznie odesłać do domu, zamrozić konta bankowe ich tatusiów, a już wkrótce „ruski szachista” musiałby sam dla siebie poszukiwać bezpiecznego schronienia. Więc po co te wszystkie rozmowy, formaty, ogrome wydatki? Wystarczy przecież proste, bezbolesne rozwiązanie. Pozdrawiam zza oceanu.