Konferencja teherańska to było spotkanie przywódców koalicji antyhitlerowskiej (tzw. wielkiej trójki): prezydenta USA Franklina Delano Roosevelta, premiera Wielkiej Brytanii Winstona Churchilla i przywódcy ZSRR Józefa Stalina w Teheranie w dniach 28 listopada – 1 grudnia 1943 roku. (Wikipedia)
Powszechnie wiadomo, że w Teheranie zapadły rozstrzygające decyzje co do przyszłości Europy. Jedna decyzja była fundamentalna. Drugi front przeciw Niemcom miał być otwarty w Europie Zachodniej, we Francji – a nie na Bałkanach, w myśl koncepcji Winstona Churchilla, do której nie zjednał on prezydenta Franklina D. Roosevelta. To oznaczało, że Polskę „wyzwoli” Armia Czerwona. Jak to wyzwolenie będzie wyglądać – tego amerykański prezydent i brytyjski premier nie mówili.
W tajemnicy przed rządem polskim na uchodźstwie zapadła decyzja o linii Curzona jako granicy wschodniej państwa polskiego na wschodzie. Terytoria, które zagarnął Związek Sowiecki w taktycznym sojuszu z Niemcami we wrześniu 1939 r., przekazywano Sowietom, aby im zapłacić za wkład w wojnę przeciw Hitlerowi.
Postanowiono, że pokonane Niemcy zostaną podzielone na trzy strefy okupacyjne. Zostało uzgodnione, że strefa sowiecka będzie wytyczona tak, że dostęp do niej będzie wymagał zapewnienia Sowietom linii komunikacyjnych prowadzących przez Polskę, która jest geopolityczną „przegrodą” między Rosją a Niemcami. Miało to kolosalne znaczenie dla losów powojennej Polski.
W Teheranie Stalin osiągnął wielki cel. Nie ustępował w niczym. Za cenę zgody na udział ZSRS w przyszłej Organizacji Narodów Zjednoczonych – uzyskiwał kontrolę nad Polską i zdobywał dominację w Europie Międzymorza. Tego nie powiedziano w żadnej formie expressis verbis, ale taka była logika układu teherańskiego.
Warto powiedzieć jednak parę słów o koncepcji przyszłego państwa polskiego w rozumieniu Winstona Churchilla. Na papierze brytyjski premier osiągnął uzgodnienia wcale niegodzące w jego plan rozwiązania sprawy Polski. Plan ten – przypomnijmy – streszczał się w następujących tezach:
- „Linia Curzona” jako wschodnia granica Rzeczypospolitej, w zamian za co potwierdzona zostałaby niezawisłość tego państwa.
- „Rekompensata” terytorialna na rzecz Polski na koszt dotychczasowego stanu posiadania Niemiec w zamian za ziemie wschodnie.
- „Przyjazne” dla Sowietów państwo polskie.
Wszystko to w Teheranie było zasadniczo potwierdzone. A jednak plan Churchilla nie tylko zawiódł, ale nie miał widoków realizacji już w chwili, kiedy odbywały się rozmowy Wielkiej Trójki w stolicy Iranu.
Podczas ostatniego spotkania Wielkiej Trójki w Teheranie (1 grudnia 1943 r.) Churchill nazwał sprawę Polski „wielkim problemem”. Powiedział też: „Wypowiedzieliśmy Niemcom wojnę, ponieważ Niemcy napadły na Polskę. Zdziwiło mnie w swoim czasie, że Chamberlain nie walczył o Czechów w Monachium, a w kwietniu 1939 roku nagle udzielił gwarancji Polsce. Byłem zdziwiony, kiedy odrzucił on lepsze warunki i dokonał zwrotu ku polityce wojny. (…) Przywiązujemy wielkie znaczenie do przyczyny, która skłoniła nas do przystąpienia do wojny”. Słowa te świadczą z pewnością o jednym. Brytyjski premier miał pełną świadomość znaczącej roli polskiego problemu dla stosunków w obrębie Wielkiej Koalicji i układu sił w powojennej Europie.
Wszystko wskazuje na to, że Churchill chciał ocalenia niepodległości powojennej Polski za cenę ustępstw terytorialnych na wschodzie, wynagrodzonych poszerzeniem polskich granic na północy i zachodzie, czyli kosztem pokonanych Niemiec. Czy brytyjski premier uważał, że zaspokojenie ekspansywnych dążeń ZSRS będzie do pogodzenia z zasadami równowagi sił, której restytucję uważał za konieczną? Czy zdawał sobie sprawę, że Polsce włączonej do strefy wpływów sowieckich grozi sowietyzacja? Nie ma na te pytania jednoznacznej odpowiedzi. Wszystko wskazuje na to, że racjonalizował podjęte decyzje, nie mając przekonania co do ich realizacji przez Sowietów.
Minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii Anthony Eden, powracając w swoich wspomnieniach do problemu racjonalności i słuszności polityki brytyjskiej w okresie konferencji w Teheranie, stwierdził, że alternatywy dla postępowania rządu jego kraju nie było. „Nawet jeśli najgorsze obawy były trafne, to staraliśmy się nie pogarszać naszego położenia, usiłując współdziałać z Rosją i przyjmując, że Stalin myśli to, co mówi o sojuszu anglo-sowieckim” – napisał Eden.
Może się to wydawać bardzo naiwne, ale Roosevelt wyjeżdżał z Teheranu z przeświadczeniem o wielkim sukcesie. Zdobył bowiem zgodę na udział ZSRS w gronie „czterech policjantów świata”, czyli mocarstw założycielskich Narodów Zjednoczonych (Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, ZSRS, Chiny). Prezydent kupował podpis sowieckiego dyktatora jako wielką zdobycz. Wierzył – jak można wnosić – że wyznacza punkt zwrotny w historii powszechnej. Nie rozumiał, iż zbrodnicze państwo Stalina nie może być pokojowym aktorem stosunków międzynarodowych.
Tak oto dwie zachodnie wizje pokoju po II wojnie światowej działały przeciw Polsce. Amerykańska sprowadzała wszystko do idei „czterech policjantów świata”, podnosząc tę koncepcję do roli dogmatu. Awansowany do roli jednego z nich Związek Sowiecki nie był zainteresowany niczym innym niż podboje i dominacja. Brytyjska koncepcja miała u podstaw ideę jakiegoś kompromisu między aspiracjami Polaków a dążeniami Sowietów. W rzeczywistości żaden kompromis nie był możliwy.
Należy pamiętać o jeszcze jednym. Otóż uzgodnienia teherańskie zapadły zaocznie. Przed rządem polskim zostały zatajone. Sojusznika potraktowano tak, jakby nie obowiązywały postanowienia zapisane w traktacie o pomocy wzajemnej z 25 sierpnia 1939 r., który zabraniał zaciągania zobowiązań w sprawie pokoju bez konsultacji drugiej strony. Trzeba jednak zauważyć, że bez względu na to, czy rząd RP w Londynie byłby poinformowany, czy nie o uzgodnieniach teherańskich, los Polski był przesądzony. W Teheranie nie ustalono oczywiście granic nowego państwa polskiego, ale zostało przesądzone to, że nie będzie ono niepodległe.
Konferencja teherańska jest dobrym przykładem appeasementu w zastosowaniu do Sowietów, aby zadośćuczynić ich dążeniom i aspiracjom. Kartę Atlantycką milcząco podeptano. Po Teheranie II wojna światowa przybrała nowe oblicze. Przestała być wojną w obronie narodów, które Niemcy podbiły, a stała się wojną o realizację stref wpływów mocarstw koalicji antyhitlerowskiej. Pierwszym korzystającym z tego procesu był rząd w Moskwie.
Spory historyków o to, czy była inna możliwość polityki mocarstw anglosaskich niż nowy appeasement – tym razem na rzecz Sowietów – nie są zakończone. Większość utrzymuje, że tylko tak można było wygrać II wojnę światową. Trzeba tej koncepcji przeciwstawić rozumowanie inne. Naszym zdaniem polityka ta mogła być inna i nie musiała kończyć się tak wielkimi ustępstwami. Szczególnie Rooseveltowska koncepcja trwałej współpracy powojennej mocarstw koalicji antyhitlerowskiej była wielkim złudzeniem. W kształtowaniu polityki Zachodu głos rozstrzygający nie należał do rządu brytyjskiego, ale amerykańskiego. Tak z pewnością było pod koniec 1943 r.