Porządki w polskim systemie edukacji

Read this article:  in English


Już od najdawniejszych czasów starsi i najbardziej doświadczeni członkowie grup społecznych, rodów i rodzin kształcili młodszych, przekazywali im swoją wiedzę, przygotowując ich do objęcia kierowniczych ról w grupie i do umiejętnego współdziałania.

(Źródło: Pixabay)

W starożytnej Grecji pedagogus był specjalnie wybranym niewolnikiem, który prowadził dzieci do szkoły, odprowadzał po zajęciach do domu i czuwał nad ich rozwojem. W każdej epoce wykształcenie miało wielką wartość. Najświatlejsi przywódcy wysyłali najzdolniejszych młodych ludzi do najlepszych uniwersytetów. Nauka była kosztowna. Wymagała wysiłku intelektualnego i fizycznego.

Jeden z najbardziej patriotycznych i wszechstronnie wykształconych Polaków Jan Zamojski, otwierając dzieło swego życia – Akademię Zamojską – powiedział słowa, które nigdy się nie zestarzeją: „Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie”.

Każdy nowy rząd w Polsce chce uczyć według swojego rozumienia prawa i procesu kształcenia. Tutaj swoje źródło mają zbyt częste reformy, przekształcenia, dostosowywania, włączania itp. zabiegi w szkolnictwie.

Pierwszymi i bardzo ważnymi, być może decydującymi o naszych postawach moralnych nauczycielami, są oczywiście rodzice. Im najbardziej zależy, aby przygotować swoje dzieci do życia w społeczeństwie. Rodzice poświęcają wiele czasu, aby z dzieckiem uzupełnić, rozszerzyć, utrwalić proponowany przez program szkolny materiał. Jeśli nie są w stanie sami pomóc, wydają krocie na prywatne korepetycje, na kursy przygotowujące do odpowiednich kierunków studiów. Współpraca szkoły, nauczycieli i rodziców jest bardzo pożądana i konieczna. Indywidualna praca uczniów w domu jest jedną z form kształtowania osobowości, rozbudzania ambicji intelektualnych, samodzielnego poszukiwania rozwiązań problemów, ćwiczenia umysłowego i kontrolowania przez rodziców, czego szkoła uczy ich dzieci.

Dokąd zaprowadzą nas i naszych następców propozycje obecnego kierownictwa Ministerstwa Edukacji Narodowej? Według tych propozycji, od wszystkiego trzeba dzieci odciążyć. Złem podstawowym są zadania domowe, więc na początek w klasach 1-3 nauczycielom zakazuje się zadawanie pracy domowej. W klasach starszych zadania są dobrowolne, ale bez oceny. Nasuwa się od razu pytanie, po co robić coś bez celu, bez korzyści? Pewnie test ośmioklasisty też będzie zniesiony.

Pan premier Donald Tusk puszcza oczko do licealistów, więc pewnie i lektur obowiązkowych nie trzeba będzie czytać, bo to jednak jakieś zadanie domowe, bo na lekcji ze względu na brak czasu się nie da przeczytać np. „Lalki” B. Prusa, tak popularnej na ostatnich maturach. Może matur też nie będzie, bo po co one komu?

Można tak ironizować jeszcze długo, ale to wcale nie jest ani zabawne, ani mądre. Projekt pani minister Nowackiej, wywodzącej się z partii lewicowej, ma przeciwników w wielu rodzicach i innych członkach partii wchodzących w skład Koalicji Obywatelskiej, którzy są zdezorientowani w sytuacji. Minister nie może narzucać jednym rozporządzeniem sposobu nauczania we wszystkich szkołach.

(Źródło: Pixabay)

Być może można się obejść bez prac domowych w szkołach bardzo dobrze zorganizowanych, gdzie nauka odbywa się prawie indywidualnie, gdzie poziom jest wyrównany. W Polsce nigdy tak nie było. Klasy są liczne, pandemia bardzo pogorszyła poziom nauczania i nadwyrężyła zdrowie psychiczne uczniów, system włączający nie daje szansy wybicia się uczniom nieprzeciętnie zdolnym, a w szkołach, w których uczą się emigranci nie wszyscy mówią po polsku. Właściwym byłoby rozwiązać te problemy w pierwszym etapie. Właściwym byłoby też oceniać pracę władz szkolnych według zasług i osiągnięć, a nie według przynależności partyjnej.

Oczywiście wszystko, co proponuje Ministerstwo Edukacji Narodowej, powodowane jest troską o dobro społeczeństwa, żeby poprawić znaczenie polskiej szkoły. Odczucia społeczne, szczególnie tej młodej części społeczeństwa – rodziców, którzy mają dzieci w wieku szkolnym – są zróżnicowane. Opinie o tych projektach wyrażane są w krążących anegdotach i dowcipach. Jednym z nich jest rzekomy anons w gazecie: „zamienię doktorat na przedwojenną maturę”.

Na zakończenie nasuwa mi się takie porównanie: w okresie Polski Ludowej był szeroki dostęp do edukacji. Ludziska rzucili się do szkół, aby chłonąć wiedzę. I chłonęli, bardzo chłonęli, aż wiele rzeczy zrozumieli i zrzucili z tronu rządy, które im na wszechstronną edukację pozwoliły. Wydaje mi się, obecne władze znają powiedzenie „historia jest nauczycielką życia".





Kiedy następował upadek szkolnictwa, w ślad za nim następował upadek gospodarczy, polityczny i w efekcie utrata niepodległości. Szkoła ma za zadanie przygotować młode pokolenia do przejmowania i kontynuowania rozwoju naszego państwa. Szkoła ma uczyć życia w społeczeństwie. Do tego celu powinna dostosowywać metody i narzędzia.

Czytaj dalej...

Podczas moich poszukiwań spotkałem się z różnymi materiałami, a po zapoznaniu się z nimi, nie mogłem uwierzyć, że można tak bezuczuciowo, zimno, na zasadach ekonomicznych, planować unicestwienie innego narodu.

Czytaj dalej...

W swojej pracy zawodowej na kanale szóstym telewizji Milwaukee spotkałem wiele osób polskiego pochodzenia, którzy byli zainteresowani stworzeniem filmu dokumentalnego pokazującego umiłowanie wolności i braterstwo broni Polaków i Amerykanów.

Czytaj dalej...

12 sierpnia na terenie byłego niemieckiego obozu zagłady Aushwitz-Birkenau odbył się kolejny już Wielki Marsz Życia i Wolności Polaków i Polonii ku czci pomordowanych tam ofiar.

Czytaj dalej...