Polacy zaznaczyli swoja obecność w Stanach od lat 30-tych XIX wieku. Szukali na nowym kontynencie schronienia przed prześladowaniem za wolność lub szukali chleba, gdyż zaborcy pozbawili ich ziemi, która im dawała chleb i przyjmowałaby pod swój dach.
Od początku włączali się w życie polityczno-społeczne i gospodarcze nowego kraju. Złotymi zgłoskami zapisali się w historii tego kraju Kazimierz Pułaski i Tadeusz Kościuszko, ale także trochę mniej znani, ale nie mniej zasłużeni, jak Edward Gwardziński, bohater walk o Texas, czy Wacław Kruszka, autor Historii Polskiej w Ameryce.
To, co trzymało Polaków razem, był polski język i polskie kościoły, wokół których skupiali się emigranci. Polscy księża byli nie tylko duchownymi, ale też realnymi liderami polonijnymi. Rozrastająca się populacja Polaków, budowała nowe osiedla i grupowała się w wokół kościołów. W samym Milwaukee polscy emigranci zbudowali 19 kościołów, które wyróżniały się swoją piękna architekturą i działalnością społeczną wspólnot. Przy każdym kościele parafialnym budowano szkołę, do której uczęszczały dzieci Polonii. Szkoły były dwujęzyczne. Dzieci uczyły się i wkrótce stawały się przewodnikami rodziców w anglojęzycznych urzędach i zajmowały ważniejsze pozycje społeczne.
W walce o swoje miejsce w życiu amerykańskiego społeczeństwa Polacy organizowali się w grupy o charakterze ekonomicznym i politycznym. Umiejętność nauki pisania i czytania w obu językach była ogromnie ważna, zarówno społecznie jak i gospodarczo. Polonia przywiązywała wielka wagę do kształcenia dzieci. W apogeum rozwoju Polonii w latach dwudziestych XX wieku (w 1924 roku) szkoła przy kościele św. Wojciecha liczyła 1585 uczniów i pracowały dla niej 23 siostry zakonne jako nauczycielki.
W kolejnych latach Polonia była coraz bardziej wykształcona i bogatsza, ale nauka języka i kultury polskiej pozostała tylko w sobotnich szkołach polonijnych. Po wejściu Polski do Unii Europejskiej otworzył się europejski rynek pracy i na skutek różnych obostrzeń prawnych, emigracja do USA została znacznie ograniczona, a obecnie prawie całkowicie ustała.
Według ostatniego cenzusu, do polskich korzeni przyznaje się około 9.5 miliona obywateli amerykańskich, ale tylko około 15% mówi jeszcze po polsku. Szkół z polskim językiem wykładowym pozostało niewiele i tylko w dużych skupiskach polonijnych, takich jak Chicago czy Nowy Jork. Nauka jest tam od szkoły podstawowej i kończy się egzaminem dojrzałości. Daje to możliwość podejmowania studiów na polskich uczelniach.
Na uniwersytetach w Stanach Zjednoczonych, katedry historii, języka i kultury polskiej są systematycznie wygaszane. Zachodzi więc pytanie czy sobotnie szkoły polonijne mają sens i czy mają przyszłość. Może niektóre z tych pytań znajdą częściową odpowiedź w rozmowie z nauczycielkami i rodzicami dzieci Sobotniej Polonijnej Szkoły im. Jana Pawła II w Milwaukee, przy jednym z najstarszych kościołów polskich p.w. Sw. Maksymiliana Kolbe. Szkoła, w swojej historii, przechodziła różne zawirowania, spory o programy nauczania, ale zawsze wierna była nauce wartości patriotycznych i humanistycznych.
Pandemia brutalnie przerwała jej działalność i prawie u podstaw zburzyła jej założenia. Przez ponad cztery lata polska szkoła sobotnia w Milwaukee, jedyna w Wisconsin, ucząca polskie dzieci w okresie międzywojennym i w okresie emigracji powojennej ABC polskiego języka i patriotyzmu, przestała działać. Jej uczniowie z dzieci stali się dorosłymi. Pozostał do rozwiązania problem: co dalej? To pytanie stawiam rodzicom i nauczycielkom reaktywowanej szkoły.
Polska szkoła sobotnia im. Jana Pawła II w Milwaukee (Źródło: K. Murawska)
Jak wyglada nauka w szkole opowiadają pracujące tu trzy nauczycielki: Luiza Dudek, Julita Kosiak - Chaltry i Małgorzata Wormsbacher.
Luiza Dudek: Nasza społeczność szkolna liczy 23 uczniów. Dzieci są w różnym wieku, od 5 do 13 lat. Wywodzą się z rodzin polskich i mieszanych, polsko-amerykańskich, które odkryły swoje polskie korzenie i chcą zdobywać wiedzę o swoich przodkach. Mają rodziny w Polsce i chcą porozumiewać się ze swoimi krewnymi, często rówieśnikami po polsku. Być może, dzięki znajomości języka polskiego, otworzy się dla nich możliwość studiowania w Polsce lub w którymś z krajów Unii Europejskiej. Ze znajomości języka polskiego mogą płynąć też inne wymierne korzyści gospodarcze, a nasza szkoła może być pierwszym krokiem na tej drodze.
Julita Kosiak-Chaltry: Pracujemy w trzech grupach: z dziećmi, które już nieźle mówią i piszą, z grupą która trochę mówi i rzumie po polsku i z tymi zerowymi, z którymi traktujemy naukę polskiego jako języka obcego. Nauka odbywa się w salce przy tym samym kościele, ale teraz pełniącym rolę kościoła parafialnego dla Polaków i Amerykanów polskiego pochodzenia i Kościół jest teraz p.w. Świętych Cyryla i Metodego. Lekcje odbywają się w każdą sobotę w godzinach od 9:00 do 12:00. Ponieważ nasi uczniowie to jeszcze małe dzieci, zajęcia odbywają się w formie zabawowej, metodą łączenia ruchu z wysiłkiem intelektualnym. Zaczynamy od podstaw, od nauki polskich samogłosek, które nie są łatwe dla angielsko języcznych uczniów, ale pierwsze czytanie z polskiego elementarza sprawia dzieciom dużą radość.
Katarzyna Murawska: Czy jest wielu nauczycieli chętnych do nauki w szkole polonijnej, czy uczy się łatwo, przyjemnie i korzystnie?
Luiza Dudek: Nie łatwo, a na pewno nie dla korzyści. Nie liczymy na żadne korzyści finansowe. Szkoła finansuje się sama. Rodzice płacą czesne za semestr. Opłacamy z tego pomoce naukowe i materiały potrzebne na zajęcia. Chciałybyśmy robić więcej, na przykład urządzać wspólne imprezy związane z polskimi obyczajami, wyjazdy na wycieczki krajoznawcze związane z Polonią, czy w perspektywie wyjazdy wakacyjne na kursy językowe do Polski. Marzymy o przyjaciołach Polskiej Szkoły, którzy wsparli by ją finansowo. My same nie liczymy na korzyści finansowe z pracy w sobotniej szkole.
Julita Kosiak-Chaltry: Wszystkie uczymy z tego samego powodu. Chcemy pomóc wychować kolejne pokolenie Polaków mieszkających w Ameryce, w Wisconsin, spadkobierców takich wybitnych działaczy polonijnych takich jak bracia Wacław i Michał Kruszkowie, czy wielcy twórcy i działacze Kongresu Polonii Amerykańskiej, jak Klemens Zabłocki, Karol Rozmiarek, czy działacze prezentujący bogactwo kultury polskiej, jak Pani Ada Dziewanowska, poprzez tańce polskiego zespołu folklorystycznego „Syrena”. Poprzez naukę pisania i czytania, prezentowania tradycji i zwyczajów polskich chcemy pielęgnować polskość.
Małgorzata Wormsbacher: Ja głównie pracuje tutaj, gdyż — jako mama czwórki dzieci — wiem, że kultywowanie języka polskiego w domu rodzinnym, szczególnie w rodzinach mieszanych nie wystarcza. Dzieci rosną w środowisku amerykańskich kolegów i mówienie po polsku sprawia im trudność. Ja mówię po polsku, one często odpowiadają mi po angielsku. Ponadto, inaczej na polecenia reagują w domu a inaczej w szkole. Tu są w środowisku mówiących po polsku, co ich aktywizuje, tu też zawiązują się przyjaźnie i poczucie przynależności do wspólnoty, co rozwija ciekawość głębszego poznania tej wspólnoty. Moja grupa chętnie się uczy, powtarza i utrwala różnicę w wymowie i cieszymy się z każdego przeczytanego zdania i zrozumienia wypowiedzi. Uważam, że trzeba kontynuować i rozwijać naukę języka polskiego.
Luiza Dudek: Marzyła by się nam akademia języka i kultury polskiej dla dorosłych, ale potrzebni by byli nowi nauczyciele i projekt jest do przemyślenia.
Podobne zdanie o polskiej szkole mają inni rodzice. Są to młode matki, reprezentujące już chyba trzecie pokolenie powojennej żołnierskiej i „solidarnościowej” emigracji.
Pani Izabela Marzec przywozi na lekcje swoje dziecko. Uważa, że bardzo dobrze się stało, że polska sobotnia szkoła wznowiła działalność. Regularna nauka jest inna niż tylko rozmowy w domu. Ponadto jest to też sposób na integrację środowiska polonijnego. Czekając na dzieci, młode mamy mają okazję porozmawiać ze sobą, wymienić doświadczenia na temat dzieci, skorzystać z wzajemnych porad wychowawczych, poznać się, a nawet zaprzyjaźnić.
Spotkanie w Sobotniej Szkole Im. Jana Pawła II wniosło powiew optymizmu. Doceniając trud podjęty przez nauczycielki, rodziców i dzieci, trzeba im wszystkim podziękować za wysiłek i wspierać w miarę sił i możliwości ich poczynania, bo one zaowocują, może już w najbliższej przyszłości.
Rozmawiała Katarzyna Murawska.
