30 kwietnia 1946 roku na udekorowany amerykańskimi flagami krakowski dworzec wjechał wyjątkowy pociąg. W 10 wagonach znajdowały się elementy ołtarza Wita Stwosza, 26 pozostałych wagonów wypełniały inne działa sztuki zrabowane przez Niemców w czasie II wojny światowej, m.in. „Dama z gronostajem” Leonarda Da Vinci. Choć nie był to jedyny transport z polskimi zabytkami po kapitulacji Niemiec, większość wywiezionych z Polski dóbr kultury przepadła na zawsze. Jak się szacuje, Polska utraciła w czasie wojny ponad 500 tys. dzieł sztuki i ponad 20 mln wartościowych woluminów.
Niszczenie dóbr kultury było jednym z priorytetowych celów hitlerowców, miało złamać kulturowy kręgosłup narodu polskiego. Dlatego 77 lat temu uroczystość na krakowskim dworcu miała nie tylko materialne znaczenie – był to ważny i podnoszący na duchu sygnał, że Polska dźwiga się z upadku po niemieckiej okupacji i ma szansę odbudować choćby elementy dawnej świetności.
Długa droga z Norymbergi
Kierownikiem transportu był prof. Karol Estreicher, ten sam, który inicjował akcje ukrywania i zabezpieczania polskich dzieł sztuki w 1939 roku a w czasie wojny prowadził Biuro Rewindykacji Strat Kulturalnych przy Ministerstwie Prac Kongresowych w Londynie. W konwoju, który wyruszył z Norymbergi, towarzyszyło mu 3 oficerów i 12 amerykańskich żołnierzy. Jak wspominał po latach, podróż nie należała do przyjemnych i bezpiecznych: „Pociąg był nieustannie molestowany przez posterunki rosyjskie. Co stacja podchodzą żołnierze rosyjscy i zaczynają tych Amerykanów molestować: co wiozą, gdzie jest zgoda władz radzieckich, słowem był bezustanny kłopot. Amerykanie dość zręcznie parę razy strzelali w powietrze, gdy do pociągu usiłowały wleźć jakieś wachy radzieckie.”
Pociąg jechał z Norymbergi przez Pragę, Morawską Ostrawę, w Zebrzydowicach powitały go polskie władze, następnie skierował się do Krakowa. Na jego przyjazd udekorowano dworzec flagami polskimi i amerykańskimi, a na peronie czekali przedstawiciele władz, ocaleli z pożogi wojennej naukowcy i przedstawiciele duchowieństwa. Oprócz elementów ołtarza Wita Stwosza zapakowanych do 107 drewnianych skrzyń i arcydzieła Leonarda da Vinci, wrócił także m.in. zrabowany z Biblioteki Jagiellońskiej bezcenny XV-wieczny Kodeks Baltazara Behema i wiele zabytków z Wawelu.
Najsłynniejszy polski ołtarz został oficjalnie przekazany proboszczowi kościoła Mariackiego, ks. dr. Ferdynandowi Machayowi. Na swoje miejsce wrócił jednak dopiero 11 lat później – trzeba było dopiero „odwilży” politycznej 1956 roku, by zezwolono na jego przenosiny z Wawelu.
Uczynić z Polaków naród „parobków”
Jak wspominał w swoich pamiętnikach prof. Estreicher, Niemcy starannie i metodycznie przygotowywali się do wojny z polską kulturą. Już kilka lat przed jej wybuchem, pod pretekstem naukowych kwerend, niemieccy historycy sztuki odwiedzali polskie muzea, robiąc rozeznanie w zbiorach. Dlatego akcja grabieży zaczęła się prawie natychmiast po wkroczeniu wojsk niemieckich na ziemie polskie i była wykonywana według z góry zaplanowanego scenariusza. Już 23 września 1939 roku Himmler powołał specjalny oddział kierowany przez Petera Paulsena, który miał „zabezpieczać germańskość” polskich dzieł sztuki. Niedługo później powstał drugi taki zespół. Dla grabieżców szczególnie ważny był Ołtarz Mariacki – ponieważ Wit Stwosz urodził się i umarł w Norymberdze, elementy jego krakowskiego dzieła zdeponowano właśnie w tym mieście, i – co przyznają naukowcy – zapewniono mu tam najlepsze możliwe warunki przechowywania w bunkrze pod jednym z zamków.
Akcja wywożenia polskich dzieł sztuki była tak sprawna i dynamiczna, że już końcem 1942 roku Hans Frank poinformował Hitlera o „zabezpieczeniu” 90% polskich zbiorów sztuki i kolekcji. Jak się szacuje, Polska utraciła w czasie wojny ponad 500 tys. dzieł sztuki i ponad 20 mln wartościowych woluminów. Nie ma jednak wątpliwości, że skala grabieży była znacznie większa.
Grabieże i celowe niszczenie polskości
Choć w latach 1945–1952 część skradzionych obiektów udało się odzyskać, stanowi to jednak niewielki procent rzeczywistych strat, jakie poniosła polska sztuka i kultura. Na liście najcenniejszych dzieł, które przepadły w Niemczech znajdują się m.in.: „Portret młodzieńca” Rafaela, „Autoportret” Annibale’a Carracciego, „Walka karnawału z postem” Pietera Breughela młodszego czy „Madonna z Dzieciątkiem” zw. Głogowską Lucasa Cranacha starszego. Tylko Muzeum Narodowe w Krakowie straciło w czasie wojny 1163 obiekty, a kościół Mariacki – jedne z najcenniejszych skarbów sztuki sakralnej w Polsce – obrazy Michaela Lancza z Kitzingen i Hansa Suessa z Kulmbachu. Informacje o skradzionych dziełach gromadzi na stronie dzielautracone.gov.pl Departament Restytucji Dóbr Kultury Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Polska prowadzi intensywne działania mające na celu odzyskiwanie zrabowanych dzieł. Wiele z nich co jakiś czas trafia na aukcje, niekiedy, jak w przypadku XVI-wiecznego miedziorytu Johanna Saenredama „Portret malarza Johanna von Aachen” czy figurki z IV w. p.n.e. skradzionej razem z kolekcją Józefa Chynowskiego, wystawiające dzieło galerie czy też osoby prywatne oddają je polskim muzealnikom. Niekiedy do akcji włączane są organy ścigania. Wiele dzieł wraca w wyniku zakupów dokonanych przez polski rząd na rynkach antykwarycznych, zwłaszcza w Berlinie i Wiedniu.
W ostatnich latach udało się odzyskać ponad pół tysiąca dzieł sztuki uznanych za polskie straty wojenne, sprawy restytucyjne prowadzone są w kilkunastu krajach na świecie.
Straty trudne do oszacowania
Jak zauważają Mirosław Kłusek i Tomasz Luterek, autorzy raportu poświęconego stratom Rzeczpospolitej Polskiej w zakresie dóbr kultury opublikowanego 1 września 2022 roku, polska dyplomacja nigdy nie przedstawiła oficjalnie kwestii pełnych odszkodowań za straty w dziedzinie kultury stronie niemieckiej. Zaraz po wojnie przeciwne były temu państwa alianckie, także i Polska skoncentrowała się raczej na kwestiach gospodarczych. W 1995 roku po raz pierwszy podjęto próbę rozmowy o sformalizowaniu poszukiwań i wykupu zrabowanych dzieł sztuki, jednak strona niemiecka nie odniosła się do tego. Jak piszą autorzy raportu, to konsekwencja polityki niemieckiej dyplomacji, która unika jakiejkolwiek dyskusji na temat zadośćuczynienia za zniszczenia i straty w kulturze polskiej. „Spalony rękopis dzieła Jana Kochanowskiego to tylko zniszczony papier i atrament, ale z punktu widzenia polskiej kultury ma wartość bezcenną” – mówił w wywiadzie po opublikowaniu raportu dr Tomasz Luterek.
Kwestia pełnej wyceny strat poniesionych w dobrach kultury jest niemożliwa także z innych względów – wiele instytucji muzealnych straciło w czasie wojny swoje inwentarze, część została celowo zniszczona przez okupanta. Nie jest możliwe oszacowanie strat w muzeach, które zostały doszczętnie zniszczone, nie da się też w pełni odtworzyć zbiorów będących przed wojną w posiadaniu społeczności żydowskiej, podobne trudności są z odtworzeniem zbiorów prywatnych. „Wszelkie szacunki i obliczenia mają zatem jedynie orientacyjny charakter i oscylują wokół dolnej granicy możliwych do ustalenia strat poniesionych przez Polskę w dobrach kultury i sztuki” – piszą Mirosław Kłusek i Tomasz Luterek.
Raport o stratach poniesionych przez Polskę w wyniku agresji i okupacji niemieckiej w czasie II wojny światowej jest efektem pracy parlamentarnego zespołu powołanego do oszacowania skali odszkodowań należnych Polsce od Niemiec. Nad raportem pracowało 33 wybitnych historyków, ekonomistów, archiwistów, rzeczoznawców i prawników. Zgodnie z ich wyliczeniami ogólna kwota strat Polski to 6 bilionów 220 miliardów 609 milionów zł. Całość strat w dobrach kultury sięga 1 biliona 200 miliardów zł.