„Złoty Pociąg”, to słynna historia sprzed kilku lat, która przypomniała niemieckich nazistów i skarby zagrabione przez nich z całej Europy. Podobno zawierał on nieprzebrane bogactwa mieszkańców Wrocławia, które miały być wywiezione z powodu zbliżających się do Wrocławia Rosjan między listopadem 1944 roku a końcem stycznia 1945 roku.
W ostatnim roku II wojny światowej, snute były opowieści przez przypadkowych świadków, co by w swoim składzie zawierał ten legendarny pociąg. Widziano bowiem mnóstwo rulonów najprawdopodobniej z cennymi obrazami, skrzyń i maleńkich skrzyneczek. A z niektórymi skrzyniami obchodzono się bardzo delikatnie, co pozwala sądzić, że była tam wartościowa porcelana.
Pociąg miał wyruszyć…
Wspomniany pociąg, miał wyruszyć z miasta Wrocław w kierunku Wałbrzycha. Jednak należy wiedzieć, iż z jakiś bliżej nam nieznanych powodów, do Wałbrzycha on nigdy nie dotarł. W rozmowie z panem Jerzym Tomaszem Surusem, historykiem z Warszawy, dowiadujemy się, że Niemcom tak naprawdę nigdy nie chodziło tylko o dzieła sztuki, które znajdowały się w tym pociągu, ale przede wszystkim o tajne archiwa dotyczące ówczesnego Związku Radzieckiego, które chciano wywieźć z Polski. Według naszego rozmówcy, wspomniane kosztowności i dokumenty miały zostać wywiezione z Wrocławia do nieznanej kryjówki, usytuowanej prawdopodobnie w okolicach Gór Sowich. Jak można się domyśleć, wspomniany pociąg zapewne istniał, a widziany przez wielu świadków moment załadunku na niego wielkich skrzyń... stał się inspiracją dla licznych poszukiwań.
Liczne opowieści
Opowieści o „złotym pociągu” sięgają końcowego okresu II wojny światowej. Generalicja niemiecka już wtedy wiedziała, że losy prowadzonej wojny są dla nich przesądzone. Wówczas to wycofujący się naziści z zajmowanych dotychczas terenów, rozpoczęli akcję ukrywania zrabowanych cennych przedmiotów. Dlatego też „złoty pociąg” miał być jednym ze składów, którym Niemcy wywozili najcenniejsze rzeczy z Wrocławia.
Skład pociągu
Miał on składać się z 12 wagonów, załadowanych skrzyniami ze złotem i innymi kosztownościami. Zawartość skrzyń miały oprócz biżuterii, stanowić cenne depozyty bankowe. Podobno byli świadkowie, którzy widzieli jak ogromnymi furgonami Niemcy zwozili coś w wielkich skrzyniach na wrocławską Polizeipräsidium, skąd potem załadunek ten wędrował na rampę kolejową Wrocławia. Według listy, o której mówili polscy świadkowie, znajdowały się tam depozyty ukryte w 56 metalowych i drewnianych skrzyniach z wiekami uszczelnionymi gumą. Według relacji świadków skrzynie te mogły ważyć około 200 kilogramów, gdyż dźwigało je 4 rosłych mężczyzn. Skrzynie drewniane, według opisu świadków, malowano czymś gęstym i tłustym, najprawdopodobniej w celu ich uszczelnienia przed ewentualną wilgocią.
Szereg domniemań
Według opowieści i szeregu domniemań, wspomniany pociąg miał dotrzeć do Świebodzic, a stamtąd do Wałbrzycha. Podobno w trakcie podróży w kierunku Wałbrzycha „złoty pociąg” miał zostać zatrzymany, a jego niemiecka cywilna obsługa została wymordowana i zastąpiona esesmanami. Esesmani natomiast, podobno nie konwojowali dalej wspomnianego składu pociągowego, ale wynajęli do tego przedsięwzięcia Polaków, którym kazano przenosić skarby z pociągu w doły, wykopane w okolicach Gór Sowich. Tereny te, miały być idealnym miejscem ukrycia dóbr zgromadzonych przez hitlerowców. Widziano potem, jak Polaków pracujących przy tych skrzyniach rozstrzelano.
W kopalni „Herman”
W wielu artykułach na temat „złotego pociągu” można przeczytać, iż skarby te z kolei ze wspomnianych dołów przy Górach Sowich zostały przeniesione w okolice dawnej niemieckiej kopalni „Herman”. Pod koniec wojny kopalnia ta została przekształcona w schron niemiecki. Podobno także w tunelach kopalnianych miał być zrobiony ewentualny kompleks tymczasowego schronu, dla wodza III Rzeszy, lub też jego świty. Jak czytamy w relacjach świadków z procesu norymberskiego, brylujący na sali Goering, po zadaniu mu pytania o wspomnianą kopalnię „Herman”, odpowiedział, że te tereny są niemieckie i on nie będzie się z niczego tłumaczył co tam było robione. Mówił „jak coś robiliśmy... robiliśmy u siebie.”
Zakaz opuszczania domów
W dniu 5 maja 1945 roku, mieszkańcy dzisiejszego Wałbrzycha otrzymali zakaz opuszczania domów. Okna ich mieszkań miały być zasłonięte czarnymi roletami, nawet w dzień. Według szeregu opowieści, wtedy to naziści postanowili przetransportować wagony ze skarbem w wyznaczone miejsce. Wałbrzyski „złoty pociąg” analogicznie nawiązuje do „węgierskiego złotego pociągu”. On to, pod koniec kwietnia 1945 roku wyjechał z Budapesztu i został odnaleziony dnia 11 maja 1945 roku przez jednostki amerykańskie w Tunelu Tauryjskim w pobliżu austriackiego Böcksken. W jego składzie były 24 wagony załadowane kosztownościami zrabowanymi przez nazistów zamożnym Węgrom, których przetransportowano do KL Auschwitz. Znajdowały się w nim skrzynie wypełnione złotymi obrączkami, świecznikami, diamentami, a także było tam ponad 1200 obrazów. W trakcie podróży, nie wiedzieć dlaczego, część wagonów tego pociągu zaginęła.
Inna opowieść
Według niektórych, historia o „złotym pociągu” i jego załadunku, została wymyślona przez Herberta Klosego - Niemca, który chciał odsunąć od siebie podejrzenia o prowadzenie działalności dywersyjnej. Opowieści, że w rejonie Wałbrzycha istniały podziemne tunele, pojawiały się od razu po wojnie, już w 1946 roku. Według relacji mieszkańców Wałbrzycha, miejsca domniemanego składowania skrzyń z pociągu, były za każdym razem inne, gdy słuchano różnych świadków.
Jedną z pierwszych osób, które przyczyniły się do poszukiwań pociągu, był mieszkaniec Wałbrzycha, Tadeusz Słowikowski. Według jego opisu, tuż po wojnie kilku Niemców pozostałych na terenie Wałbrzycha, było pracownikami kolei. Jak relacjonuje pan Słowikowski, jeden z nich odnalazł wejście do ukrytego, ale zablokowanego tunelu. W obawie przed utratą życia, dopiero na łożu śmierci przekazał on informacje o wałbrzyskim tunelu znajomemu o nazwisku Schulz. Wspomniany Schulz podzielił się tą informacją z Tadeuszem Słowikowskim, w dowód wdzięczności za uratowanie mu życia podczas wojny. Od tamtego czasu Słowikowski rozpoczął własne śledztwo szukając „złotego pociągu”.
Lata 70 ubiegłego wieku
Dowódca Wydziału II Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych major Stanisław Siorek dowodził akcją poszukiwania wspomnianego pociągu. Według relacji Słowikowskiego, funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa nakazał przynieść sobie zarekwirowaną przez wałbrzyską gminę niemiecką mapę, która miała wskazywać gdzie znajdują się wagony ze skarbami. Według relacji Słowikowskiego, majorowi Siorkowi nie udało się jednak odnaleźć skarbu.
W czasie swoich poszukiwań, Słowikowski znalazł dziwny tunel jakby specjalnie zasypany gruzem. Po dotarciu do jego wnętrza, znalazł ów człowiek kolejny mniejszy tunel, też zasypany gruzem. Po częściowym odgruzowaniu, wnętrze tunelów było puste. Tak jakby niegdyś przeznaczone było to miejsce do przechowywania czegoś o wielkich gabarytach…
Lata 80-te i 90-te
W ramach poszukiwań „złotego pociągu” polscy eksploratorzy, w roku 1982, w okolicy Lubiąża znaleźli złote monety pochodzące z roku 1354, o łącznej masie wynoszącej 6 kilogramów. Część z tych monet później nielegalnie sprzedano za granicą.
W latach 90-tych ubiegłego stulecia, Piotr Koper i Andreas Richter bardzo dokładnie wskazali ówczesnym władzom miasta Wałbrzycha, miejsce ukrycia „złotego pociągu”, no i oczywiście wspomnieli o jego ewentualnej zawartości. Podczas ówczesnych poszukiwań, pociąg ten nie został jednak znaleziony.
Sierpień 2015
Dopiero wystąpienie generalnego konserwatora zabytków Piotra Żuchowskiego w sierpniu 2015 roku zainteresowało nie tylko władze Wałbrzycha i Wrocławia. On to ocenił, że pociąg na pewno istnieje i że jest to pociąg pancerny wykonany z kilku warstw grubej pokrywy stalowej.
We wrześniu 2015 roku, służby wojskowe rozpoczęły badanie terenu, gdzie ewentualnie miał stacjonować „złoty pociąg”. Lecz niestety pociągu tego nie znaleziono. Według słów profesora Ireneusza Brudkiewicza, pociąg taki na pewno istniał.
Skarb skradziony przez nazistów, wcale nie musiał się znajdować przez cały czas w pociągu. Mógł być on jedynie przewożony do jakiegoś miejsca, o którym świetnie wiedzieli Niemcy. Teren Gór Sowich, Wrocławia i Wałbrzycha to dawny teren państwa niemieckiego. Niemcy doskonale znali topografię tych terenów. Mogli z pociągu cały skarb ukryć w sobie wiadomym tunelu, o którego istnieniu już po wojnie Polacy nie mieli pojęcia.
Według pana Ireneusza, na pewno istnienie złotego pociągu nie jest li tylko legendą. To z całą pewnością prawda, tylko Niemcy ukrywając go w dawnych swoich pieleszach, dobrze wiedzieli, że o tym właśnie nikt inny oprócz nich nie będzie wiedział. Podobno w Argentynie, w pewnej niemieckiej rodzinie, która tam uciekła po wojnie, znaleziona była ogromna skrzynia z porcelaną polskiej magnackiej rodziny Lubomirskich. Być może skrzynia ta, to część załadunku złotego pociągu.
Na tym historia złotego pociągu się nie kończy. Pod wzgórzem Kamienna Góra w Lubaniu znajduje się podziemny kompleks militarny. Od 1945 roku nikt nie był w jego magazynach. Poszukiwacze złotego pociągu mają nadzieję, że to właśnie tam go znajdą. Prace rozpoczęto w 2021 roku. Wszystko na to wskazuje, że skorzysta na tym lokalna turystyka i osoby zamieszkujące te tereny.
Złoty pociąg czy poszukiwania Bursztynowej Komnaty, tajemnice Gór Sowich i legendy podziemnych miast lub okolicznych zamków – wszystko to jest do odkrycia. Zapraszamy do Polski.