W sprawie pomocy walczącej Ukrainie, zwłaszcza jeśli chodzi o dostarczenie tak zwanej „broni ciężkiej”, nie ma w Berlinie jednomyślności. Przypomnijmy, z ust najważniejszej postaci w polityce Niemiec, czyli kanclerza Olafa Scholza, dwa dni po napaści Rosji na Ukrainę, padły znamienne słowa: „24 lutego 2022 r. to punkt zwrotny w historii naszego kontynentu."
Po tej wypowiedzi Scholza zaskoczenie elit zachodnio-europejskich było wielkie, podobnie jak radość w skali międzynarodowej, zwłaszcza wśród europejskich sojuszników. Zadeklarowane zostały dostawy broni na trwającą wojnę i masowe dozbrajanie Bundeswehry majątkiem o wartości 100 mld euro...
Słowa, słowa, słowa
Liberalna gazeta czeska „Hospodarske noviny” tak to podsumowala: "Czas, w którym kanclerz Olaf Scholz mógł stać się prawdziwym przywódcą Europy, już dawno minął". Miało być dużo, szybko, bez odsuwania na potem... Jak jest — każdy widzi!
Z dnia na dzień, z tygodnia na tydzien, rośnie ciąg kompromitacji niemieckiego rządu. Hans Heckel w gazecie „Preussische Allgemeine Zeitung“, wystawia gorzkie i prawdziwe świadectwo niemieckiemu rządowi pod egidą Scholza: "Rządzący nie mają wystarczającej pozycji intelektualnej i orientacji politycznej, by sprostać temu prawdziwemu wyzwaniu historycznemu.”
Wsród koalicji rządzącej, określanej w Niemczech jako „sygnalizacja świetlna” (ze względu na trzy kolory: żółty – Wolni Demokrací (FDP), czerwony – Socjalistyczna Partia Niemiec, SPD, i zielony – Zieloni), trwa rozdźwięk w sprawie dostaw broni na Ukrainę. Kanclerz Olaf Scholz jest krytykowany przez niektórych członków Zielonych, ale także przez FDP, za swoje niezdecydowane zachowanie. Także dla partii, do której Scholz należy od 1975 r., jego stanowisko w tej sprawie jest niejasne.
Ostro skrytykował niemieckiego Kanclerza, przewodniczący Komisji Spraw Europejskich, Michael Roth (SPD), który opowiedział się za dostarczeniem broni Ukrainie.
Agencja informacyjna DPA podała, że Zieloni i FDP zdecydowanie mówią o konieczności dalszej pomocy dla Kijowa, także w postaci broni ciężkiej. Anton Hofreiter, polityk Partii Zielonych, zażądał od kanclerza Scholza: „Dość stagnacji!!! Problem tkwi w urzędzie kanclerza" — powiedział w programie RTL. "Musimy teraz wreszcie zacząć dostarczać Ukrainie to, czego potrzebuje, a to obejmuje broń ciężką. Niemcy muszą przestać blokować embargo na ropę i węgiel” – dodał. Minister spraw zagranicznych Annalena Baerbock i lider Partii Zielonych Omid Nouripour opowiadają się również za tym. Partyjny kolega Scholza, były lider Zielonych i polityk europejski Reinhard Bütikofer, zapowiada, że Zieloni będą "nadal wywierać presję" w sprawie dostaw broni na Ukrainę.
Za udzieleniem tej formy pomocy opowiedziała się także przewodnicząca Komisji Obrony, posłanka FDP Marie-Agnes Strack-Zimmermann. Ostro skrytykowała lidera frakcji SPD Rolfa Mützenicha, który o dostawach ciężkiej broni Ukrainie tak się wypowiedział: „mogą one mieć daleko idące konsekwencje dla bezpieczeństwa naszego kraju i NATO” . Posłanka FDP uważa: „Rolf Mützenich należy niestety do tych, którzy ani nie zrozumieli, ani nie chcą zrozumieć potrzeby zmiany czasów.”
Sondaże pokazują, że większość zwykłych Niemcow też popiera dostawy broni ciężkiej. Według reprezentatywnego sondażu instytutu badania opinii publicznej Civey, ponad połowa społeczeństwa popiera dostawy ciężkiej broni, takiej jak czołgi, samoloty bojowe, czy okręty wojenne. 53% respondentów odpowiedziało na to pytanie twierdząco, a 13% — "raczej tak”, a tylko 34% było przeciwnych.
Na co czeka Olaf Scholz?
Trzeba nadmienić, że przed wojną był on również przeciwny dostawom broni na Ukrainę, Uważał, że gdyby niemiecka broń mogłaby być użyta do strzelania do Rosjan, sama myśl o tym wydawała mu się „nie do zniesienia”. I chociaż wielu socjaldemokratów wywodzi się z „ruchu pokojowego” i uważa dozbrojenie Ukrainy za całkowicie błędne, to w innych częściach SPD panuje konsternacja. Kilku posłów z jego partii powiedziało t-online, że zastanawia się, co się dzieje w umyśle kanclerza. Czy Scholz waha się, czy dostarczyć ciężką broń, ponieważ jego zdaniem decyzja musi jeszcze dojrzeć?
Polityka Scholza w dużej mierze przypomina także styl przywództwa jego poprzedniczki Angeli Merkel. Lubi czekać i obserwować rozwój sytuacji i nastrojów przed podjęciem ostatecznych zobowiązań. Sytuacja jednak coraz bardziej się brutalizuje.
Jak długo jeszcze będą na Ukrainie gwałcone młode matki na oczach dzieci, obcinane ręce starcom przed rozstrzelaniem i zmuszanie ukraińskich żołnierzy do uklęknięcia przed rosyjskim żołnierzem?
Aby naprawdę zrozumieć skąd biorą się w niemieckim kanclerzu ta niepewność, przeczekiwanie, chwiejność, odwlekanie decyzji, warto cofnąć się o kilkadziesiąt lat wcześniej i przeanalizować jego życiorys.
Dokumenty Stasi
Nowo odkryte dokumenty Stasi (Urząd Bezpieczeństwa NRD) dowodzą, że „Juso” Olaf Scholz był mile widzianym gościem w NRD w latach 80.
Niemiecka Republika Demokratyczna w latach 80-tych budowała — z sukcesem — komunizm. W Niemczech Zachodnich, rządzonych przez partie SPD i FDP (kanclerz Helmut Schmidt) pojawia się formuła Willy’ego Brandta i Egona Bahra: "zmiana poprzez zbliżenie". Olaf Scholz był wówczas 30-letnim działaczem „młodych socjalistów” (Juso – czytaj: „juzo” – to młodzieżowa organizacja młodych socjalistów, Junge Sozialisten, „przybudówka” SPD).
Młody Olaf nie tylko, że wyróżniał się jako zagorzały krytyk NATO, lecz także należał do marksistowskiego skrzydła Stamokapu w organizacji Juso. W tym okresie, a dokładniej 23 maja 1980 r., ówczesny przewodniczący Juso Gerhard Schröder przyjął po raz pierwszy z wizytą w Republice Federalnej szefa komunistycznej federacji młodzieży w NRD Egona Krenza. Wówczas uzgodniono, że FDJ i Juso nawiążą oficjalne stosunki.
W późniejszym okresie między Juso i FDJ (enerdowscy komsomolcy) odbyło sie dużo spotkań. Tylko w 1984 r. granicę wewnętrzną Niemiec przekroczyło sześć delegacji. Punktem kulminacyjnym była "rewizyta" Auricha w Bonn 17 grudnia 1984 r., podczas której Juso i FDJ wydały wspólny komunikat, w którym "stanowczo wezwały do natychmiastowego zaprzestania rozmieszczania rakiet” i zażądały demontażu już istniejących systemów.
W tym czasie Juso - Młodzi Socjaliści z NRF – po raz pierwszy wzięli udział w Międzynarodowym Obozie Młodzieżowym, który FDJ organizowała co roku dla lewicowych działaczy młodzieżowych z Republiki Federalnej i Austrii. Na sześciodniową imprezę w Werderze koło Poczdamu składały się wykłady doświadczonych agitatorów SED, wieczorne występy muzyczne, projekcje filmów i wycieczki. W spuściźnie NRD-owskiej FDJ znajduje się wiele odkrywczych dokumentów dotyczących Olafa Scholza. Starannie w nich odnotowano, że młodzieżówka SPD (Juso) przesunęła się na lewo po wyborze Olafa Scholza do władz federalnych.
W ubiegłym roku FOCUS-Online poinformował o nieznanych wcześniej, nowych dokumentach, które rzucają światło na kontakty Scholza z NRD i pochodzą ze spuścizny FDJ, tj. młodzieżówki SED. Historyk Hubertus Knabe w artykule pt. „Oto, jak blisko władzy w NRD był młody socjalista Olaf Scholz” (Focus On-line z 24.09.21) ujawnia przełomowe dokumenty, pochodzące z zasobów Państwowej Służby Bezpieczeństwa NRD. Historyk pisze: „Olaf Scholz był mile widzianym gościem w NRD” i „Juso byli uważani przez przełożonych SED, za niezawodnych partnerów w walce o pokój".
Na rok przed upadkiem muru berlińskiego, delegacja Juso pod przewodnictwem Scholza zapewniała swoich partnerów z NRD-owskiej organizacji młodzieżowej FDJ, że "prawdziwych wrogów pokoju (...) należy szukać w kompleksie militarno-przemysłowym USA" oraz we "frakcji stalowych hełmów" w partiach unijnych.
Przewodniczący parasolowej organizacji ofiar NRD, Dieter Dombrowski w artykule „Kontakty Olafa Scholza z NRD: stowarzyszenie ofiar nie widzi powodów do potępienia Scholza” (Marcus Decker, RND, 31.01.22) powiedział: "W okresie odprężenia Juso uważali NRD za wzór; to był wówczas standard. Olaf Scholz zrobił więc to, co wszyscy Juso. Nie sądzę, żeby to było dobre. Ale tak właśnie było". Większość Juso była "nie tylko niebieskooka", ale i "miłośnikami NRD".
Można więc mniemać, że indoktrynacja wschodnioniemiecka, a więc moskiewska, nie przeszła bez śladu w umyśle i przekonaniach kanclerza Republiki Federalnej Niemiec. To może wyjaśnić obecne zachowanie się jego rządu, o którym nie tylko Premier Morawiecki powiedział, że Niemcy są "największym hamulcowym", jeśli chodzi o bardziej zdecydowane sankcje wobec Moskwy”. Wyrażenie: „hamulcowy” – „Bremse” – pojawia się też bardzo często w niemieckich mediach przy nazwisku kanclerza Niemiec.