Na szczycie NATO w Wilnie Stany Zjednoczone sprzymierzyły się z Niemcami, największym ugodowcem zachodniego sojuszu. W efekcie nie doszło do przełomu w decyzjach szczytu, mimo trwających od miesięcy obiecujących wypowiedzi. Nadrzędnym celem szczytu wydawało się zapobieżenie jakiejkolwiek możliwości eskalacji z Rosją. To stały cel przez całą wojnę. William Burns, szef CIA, regularnie spotyka się z Siergiejem Naryszkinem, szefem rosyjskiego wywiadu, aby omówić eskalację lub to, co Rosjanie uznaliby za eskalację.
Dyplomatycznie powszechnie oczekiwano, że Ukraina otrzyma wyraźne zaproszenie do NATO po zakończeniu wojny, harmonogram i uzgodnienia dotyczące bezpieczeństwa do osiągnięcia tego celu. Zgodziły się na to wszystkie kraje NATO, z wyjątkiem Niemiec i USA, i te ostanie zwyciężyły. Zamiast tego Ukraina dostała listę warunków i gwarancji, które są w dużej mierze powtórzeniem katastrofalnej deklaracji bukareszteńskiej z 2008 roku. Nie tylko Ukraina była skonsternowana.
Prezydent Joe Biden powtórzył, że będzie wspierał Ukrainę „tak długo, jak to będzie konieczne”. Ale nie o to chodzi. Każdego dnia giną ukraińscy żołnierze i cywile, a kluczowa infrastruktura jest niszczona. Chodzi o to, aby wysłać jasny sygnał prezydentowi Rosji Władimirowi Putinowi o zaangażowaniu Zachodu na Ukrainie, aby dokonać przełomu, który doprowadzi Putina do stołu negocjacyjnego, zamiast domagać się całkowitej kapitulacji Ukrainy.
Sytuacja militarna jest jeszcze gorsza. Ukraina odniosła spory sukces w swojej kontrofensywie zeszłej jesieni, wyzwalając duże obszary kraju. Ukraina mogła iść dalej, ale nie miała środków. Dostarczenie nowoczesnej broni zajęło Zachodowi dziewięć miesięcy. Ale w międzyczasie Rosjanie okopali się na całej długiej linii frontu. Stworzyli pola minowe, rowy i bariery przeciwczołgowe, przez które ukraińskie wojsko musi się teraz przedrzeć, aby się posuwać. Z bronią, którą mają, jest to niemożliwe. Potrzebują samolotów i pocisków dalekiego zasięgu, aby przygotować grunt pod ataki, ale ich nie mają. Ukraińscy żołnierze czołgają się po ziemi, ręcznie rozbrajają miny i masowo giną. Nie ma prawie żadnego postępu militarnego.
Jedną z rzeczy, które pokazał bunt Prigożyna, było to, że wojska Wagnera mogły maszerować z Rostowa nad Donem w kierunku Moskwy prawie całkowicie bez sprzeciwu. Rejon wschodniej granicy rosyjsko-ukraińskiej został niemal całkowicie pozbawiony wojsk rosyjskich. Działo się tak dlatego, że Rosja ma pełne zaufanie do wymagań administracji Bidena, że Ukraina nie zaatakuje rosyjskiej granicy, a tym samym nie ma potrzeby jej obrony. W rezultacie wszystkie obecne wojska rosyjskie są skoncentrowane na południowym i wschodnim froncie Ukrainy, gdzie nie tylko skutecznie bronią swoich pozycji, ale także przeprowadzają własne mini ofensywy.
Ale to nie jest wystarczająco złe. Putin eskaluje zarówno ofensywę dyplomatyczną, jak i wojskową. Wojska Prigożyna zostały przeniesione na Białoruś, szkoląc Siły Zbrojne Republiki Białoruś i zagrażając północnej granicy Ukrainy. Polska jest zagrożona na granicy z Litwą, a także marszem na Rzeszów, główny ośrodek zachodniej pomocy. Putin bombarduje ukraińskie obiekty portowe i obiecuje strzelać do wszystkich statków na Morzu Czarnym. Co więcej, Rosja przenosi nowo utworzoną i wyszkoloną armię liczącą 100.000 żołnierzy na północno-wschodni obszar Ukrainy, gdzie wydaje się, że jest gotowa do inwazji na region Charkowa, który właśnie odzyskała od Rosji zeszłej jesieni.
Tak więc amerykańsko-niemiecka definicja głównego celu wojny, strach przed rosyjską eskalacją, powoduje właśnie to: rosyjską eskalację, i to nie tylko w kierunku Ukrainy, ale także Polski i być może innych.
Amerykańskie i niemieckie ustępstwa oraz słabość na szczycie NATO zachęcają Rosję do eskalacji przemocy, która ostatecznie może przynieść rezultaty, o które Rosja zabiegała na początku wojny. Administracja Bidena stworzyła ramy polityczne i wojskowe, w których Ukraina nie może wygrać. Jeśli nie uda się jej wygrać i stworzyć warunków do satysfakcjonującego dyplomatycznego rozwiązania konfliktu, w końcu poparcie Zachodu osłabnie, tylne kanały się zwielokrotnią i nadejdzie upadek (wynegocjowany lub nie). Najwyraźniej lekcje wojny wietnamskiej wciąż nie zostały należycie przyswojone.