Oskar Halecki, mój Mentor

Read this article:  in English


Z nazwiskiem Oskar Halecki po raz pierwszy zetknąłem się chyba w 1943 roku, kiedy miałem 13 lat. Znalazłem to nazwisko w miejscowej bibliotece Reid Memorial Library, zaledwie kilka przecznic od mojego domu, w przemysłowym mieście Passaic w stanie New Jersey, dwanaście mil od Nowego Jorku. Jako syn polskich górali, Jana i Anieli Gromadów, którzy przybyli z niepodległej Polski do USA w 1927 roku, wychowałem się w silnym polskim patriotycznym domu, nic więc dziwnego, że bardzo zainteresowałem się historią, kulturą i folklorem Polski. Moje zainteresowanie wzrosło po inwazji na Polskę 1 września 1939 roku, która zapoczątkowała II wojnę światową.

Moi rodzice — co zrozumiałe — byli zrozpaczeni i głęboko zaniepokojeni losem naszych wielodzietnych rodzin w rozdartej wojną, okupowanej Polsce. Jako zagorzały czytelnik, który co drugi dzień odwiedzał pobliską lokalną bibliotekę, szukałem książek dotyczących Polski. Pewnego dnia natknąłem się nagle na nową książkę „Historia Polski” Oskara Haleckiego, wydaną przez Roy Publishers w 1943 roku. Książka ta zrobiła wrażenie na mnie, uczniu ósmej klasy szkoły parafialnej św. Józefa w Passaic, N.J. , gdzie polskie siostry felicjanki nauczały w języku polskim i angielskim. Jakimś cudem dowiedziałem się później, że Oskar Halecki był uchodźcą politycznym, wielkim polskim historykiem, który znalazł bezpieczną przystań w Ameryce i wykładał na jakimś uniwersytecie.

Oskar Halecki (Źródło: Wikipedia)

Pamiętam, jak w następnym roku, 1944, wyraźnie usłyszałem Oscara Haleckiego w radiu, na antenie stacji WMCA na posiedzeniu nowojorskiego ratusza, jak wspaniale bronił praw Polski po katastrofalnych decyzjach podjętych na szczycie w Teheranie. Słuchanie jego głosu było ekscytujące. To było moje pierwsze spotkanie z Haleckim, budzącym podziw, elokwentnym, energicznym mówcą. W tym czasie, tuż przed ukończeniem szkoły parafialnej św. Józefa, zdecydowałem, że chcę zostać historykiem i że pewnego dnia będę studiował pod okiem Oskara Haleckiego na Uniwersytecie Fordham. Już w tak młodym wieku byłem świadomy zdrady Polski przez zachodnie mocarstwa alianckie. Tak więc podczas wyborów prezydenckich w 1944 r. aktywnie prowadziłem kampanię przeciwko prezydentowi Franklinowi Rooseveltowi i zamiast tego wspierałem gubernatora Nowego Jorku Thomasa E. Dewey'a.

Moje marzenie, aby studiować u Oskara Haleckiego na Fordham University, Graduate School of Arts & Sciences, ostatecznie spełniło się jesienią 1951 roku, po uzyskaniu tytułu licencjata na uniwersytecie Seton Hall w South Orange, NJ. Z pewnością mnie nie zawiódł. Rzeczywiście, wywarł na mnie ogromne wrażenie swoimi fenomenalnymi wirtuozowsko-intelektualnymi mocami. Jego błyskotliwe wykłady, oparte na suwerennej wiedzy historycznej i wygłaszane bez jednej notatki, były przeżyciem zarówno intelektualnym, jak i emocjonalnym. Nie tylko przekazał ogromną ilość nowej wiedzy opartej na swoich oryginalnych badaniach i zachęcił nas do prowadzenia badań, ale także rzucił nam wyzwanie, abyśmy zajęli się problemem znaczenia w historii. Halecki był dla mnie kimś więcej niż nauczycielem i wielkim mentorem — stał się moim intelektualnym ojcem, który dał mi inspirujący wzór do naśladowania.

Keating Hall, Fordham University, Nowy Jork: miejsce pracy Prof. Oskara Haleckiego w latach 1944-1973 (Źródło: Wikipedia/halecki.org)

Był jednak niezwykle skromny, a nawet pokorny i zawsze życzliwy dla swoich uczniów; bardzo przystępny i chętny do słuchania i odpowiadania na wszystkie pytania, nawet na te głupie.

Dla mnie był bardzo sympatyczny i wydawał się zadowolony, że ma polskiego studenta, który potrafi mówić i czytać po polsku, a tym samym prowadzić poważne badania polskiej historii. Jestem pewien, że był również zachwycony, że podjąłem inicjatywę i zorganizowałam Polski Klub Studencki na Uniwersytecie Fordham. Zrobił wszystko, aby oddać mi uznanie za to osiągnięcie.

Halecki był wówczas dyrektorem wykonawczym PIASA (Polish Institute of Arts and Sciences of America), więc kiedy Instytut Polski organizował 2 maja 1952 roku program w Fundacji Woodrowa Wilsona z okazji 161. rocznicy Konstytucji 3 Maja, byłem jednym z prelegentów reprezentujących Polski Klub Studencki na Uniwersytecie Fordham. Wśród prelegentów były takie znakomitości, jak słynny historyk i prezes PIASA Jan Kucharzewski, wielki polski poeta Kazimierz Wierzyński i oczywiście Oskar Halecki. Był to mój pierwszy bezpośredni kontakt z Instytutem Polskim. Dopiero później stałem się w pełni świadomy wielkości osobowości, które były częścią tego programu. Halecki wiedział o moim zainteresowaniu Podhalem i góralszczyzną, więc zachęcił mnie do napisania pracy magisterskiej pt. „Spór spisko-orawski na konferencji pokojowej w Paryżu”.

Nie mogłem od razu rozpocząć studiów doktoranckich u Haleckiego w Fordham, ponieważ w czasie wojny koreańskiej w sierpniu 1953 roku zostałem powołany do armii amerykańskiej i wróciłem do życia cywilnego dwa lata później, w 1955 roku. Ale przez te dwa lata utrzymywałem kontakt z Haleckim pocztą i zawsze był tak miły, że odpowiadał na moje listy. Studia doktoranckie podjąłem ostatecznie w 1957 r., w trybie niestacjonarnym, ponieważ byłem zatrudniony najpierw jako nauczyciel w szkole średniej od 1955 do 1959 r., a od 1959 r. jako nauczyciel akademicki.

To on zachęcił mnie do napisania rozprawy doktorskiej „Kwestia słowacka w polskiej polityce zagranicznej w okresie międzywojennym”. Ten temat wymagał wizyty w Polsce w czasach, gdy znajdowała się ona pod kontrolą komunistów. Choć Polacy na emigracji w Ameryce iw Europie odradzali wyjazdy do PRL-u, Halecki nie zniechęcał mnie. Pierwszą wizytę w Polsce odbyłem więc w 1961 roku, a kilka kolejnych w latach 60-tych i 70-tych XX wieku. Cieszył się, że mogłem przeprowadzić niezbędne kwerendy do mojej rozprawy w archiwach warszawskich, a zwłaszcza w szczęśliwie ocalałych z wojny archiwach MSZ, w Archiwum Akt Nowych. Po powrocie z Polski otrzymałem list z podziękowaniem za szarotkę, którą wysłałem mu z Tatr. Napisał: „Wzruszyła nas obojga, Tatrzańska Szarotka”.

Okładka książki "Borderlands of Western Civilization" Oskara Haleckiego. (Domena Publiczna)

W tamtym czasie, dla mnie ważniejsze było to, że był zadowolony z mojej pracy doktorskiej. Napisał do mnie w liście pod koniec 1965 roku: „Pragnę jeszcze raz pogratulować Ci, teraz po uważnej lekturze, naprawdę wspaniałego wkładu, jaki wniosłeś. Szczególnie cenne są niepublikowane dokumenty, które przestudiowałeś w archiwum MSZ oraz informacje, które zebrałeś w korespondencji prywatnej”. W następnym roku, 1966, roku Tysiąclecia Polski, otrzymałem stopień doktora historii nowożytnej Europy Środkowo-Wschodniej na Uniwersytecie Fordham. Moje marzenie zostało zrealizowane.

Byłem teraz docentem historii, a później, w 1972 r., zostałem profesorem na New Jersey City University w Jersey City, NJ. Kiedy zaprosiłem go do wygłoszenia wykładu gościnnego na mojej uczelni, zgodził się bez wahania, mimo że w jego podeszłym wieku był to spory wysiłek. Jego obecność na mojej uczelni była wielkim wydarzeniem i wiele dla mnie znaczyła. Halecki był na tyle uprzejmy, że polecił mnie do członkostwa w PIASA. Kiedy później zostałem członkiem Rady Dyrektorów PIASA, a następnie w 1971 roku zostałem Sekretarzem Generalnym, wyraził wielką satysfakcję. To jego wsparcie i zachęta skłoniły mnie w pierwszej kolejności do przyjęcia tych stanowisk. Później, w 1991 roku, przyjąłem stanowisko Dyrektora Wykonawczego PIASA, a w 2008 roku — prezesa, motywowany chęcią kontynuowania pracy mojego mentora i kierując się jego duchem i wartościami.

Oskar Jr. i Helena z Szarłowskich Chaleccy vel Haleccy, fot. ok. 1918 r, zbiory pryw. prof. dr Tadeusza Gromady, USA. (Źródło: halecki.org)

Wraz z nagłą śmiercią ukochanej żony Heleny (z domu Szarłowskiej) w 1964 r., życie osobiste Haleckiego legło w gruzach, gdyż to ona była centrum jego egzystencji. W tym momencie Halecki postanowił przejść na emeryturę i zakończyć działalność publiczną. W przeszłości był zawsze bardzo zajęty częstymi publicznymi wystąpieniami na różnych akademickich i pozaakademickich zjazdach polonijnych, zawsze inspirując i imponując słuchaczom swoją elokwencją. Teraz wycofał się do spokojnego, samotnego życia w skromnym trzypokojowym mieszkaniu na przedmieściach White Plains w stanie Nowy Jork, około godziny drogi od Manhattanu. Jedyny raz, kiedy przełamał narzuconą sobie izolację, miało to miejsce, gdy Jego Świątobliwość Papież Paweł VI zaprosił go w 1966 roku do przyjazdu do Watykanu i wygłoszenia wykładu na temat Tysiąclecia Polski po łacinie – wykładu, który miał dalekosiężny wpływ. Pamiętam, jak męczył się, przygotowując się do tego zadania.

Ale nawet na jego emeryturze nie straciłem z nim kontaktu. W rzeczywistości moje osobiste kontakty wzrosły. Odwiedzałem go w jego mieszkaniu w White Plains co najmniej raz na kilka miesięcy — czasem nawet częściej — aż do jego śmierci we wrześniu 1973 roku. Kiedy indziej kontaktowaliśmy się telefonicznie. Zwykle wracałem do domu z najnowszym numerem „Wiadomości Londyńskich” po omówieniu bieżących wydarzeń na świecie, a zwłaszcza ostatnich wydarzeń w PIASA.

Wydawał się cieszyć z moich wizyt i nigdy nie wahał się ze mną skontaktować, jeśli czegoś potrzebował. Ja z kolei konsultowałem się z nim, gdy potrzebowałem jego pomocy lub rady. Kiedy latem 1969 roku zostałem poproszony przez Przeora Ojców Paulinów, ks. Michała Zembrzuskiego, poczułem potrzebę skonsultowania się z Haleckim. Kiedy opowiedziałem mu o tej nowinie, był więcej niż zadowolony. W trakcie naszej rozmowy okazało się, że Halecki jest dobrze poinformowany o Kościele katolickim w Polsce, jego hierarchii, w skład której wchodził kard. Wojtyła. Był więc w stanie dokładnie opowiedzieć mi o młodym Księciu Kościoła, którego wysoko cenił zarówno ze względu na swoje zdolności intelektualne, jak i duszpasterskie. Zanim opuściłem Haleckiego, poprosił mnie o jedną przysługę. Czy dostarczyłbym osobisty list do kard. Wojtyły wraz z pierwszym rozdziałem jego mającej się wkrótce ukazać książki o królowej Jadwidze?

Halecki po raz pierwszy opowiedział mi o swoim projekcie, monografii „Jadwiga Andegaweńska i powstanie Europy Środkowo-Wschodniej”, którą miał nadzieję ukończyć przed 600. rocznicą urodzin Jadwigi w lutym 1974 roku. Wyraził poczucie winy i żal, że w przeszłości zaniedbywał Jadwigę, więc teraz był zdecydowany nadrobić „swoje zaniedbanie”. Było oczywiste, że chciał, aby kardynał został poinformowany o jego projekcie badawczym i aby zachęcić go do energicznego promowania beatyfikacji Jadwigi, pierwszego kroku do uświęcenia. Nie tylko dostarczyłem list i rozdział kard. Wojtyle, ale przyczyniłem się do bezpośredniego spotkania kardynała z Haleckim w Nowym Jorku. W ten sposób Halecki miał, ku mojej satysfakcji, możliwość spotkania się z przyszłym Papieżem Polakiem.

Okładka książki "Jadwiga Andegaweńska" Oskara Haleckiego. (Źródło: Goodreads)

Ostatnia namiętność intelektualna Haleckiego, Jadwiga Andegaweńska, niewątpliwie przedłużyła mu życie o kilka lat. Praca nad tym projektem nie była dla niego łatwa, ponieważ pogarszał się jego stan zdrowia i trudno było mu sprostać codziennym obowiązkom domowym. W końcu skończył rękopis na początku 1972 roku i powierzył mi swoje odręczne opus magnum. Czułem się zaszczycony zaufaniem Haleckiego, ale jednocześnie czułem, że spoczywa na mnie ogromny ciężar. Oczekiwano ode mnie przepisywania manuskryptu, redagowania go i przygotowania do publikacji. Halecki miał rację, kiedy ze stoickim spokojem powiedział mi, że „to będzie chyba publikacja pośmiertna”. Zmarł we wrześniu 1973 r., a książka ostatecznie ukazała się w 1991 r. i została podarowana papieżowi Janowi Pawłowi II w 1993 r. Być może przyczyniła się do ostatecznej kanonizacji Jadwigi.

Królowa Jadwiga, płótno autorstwa Aleksandra Augustynowicza. (Źródło: Wikimedia)

Stałem się łącznikiem Haleckiego ze światem zewnętrznym. Kiedy trzeba było go reprezentować na jakiejś imprezie, prosił mnie o przyjęcie tego zadania. Na przykład, kiedy American Association for the Advancement of Slavic Studies postanowiło przyznać prestiżową nagrodę „Award for Distinguished Contributions to Slavic Studies” 27 marca 1970 roku na Ohio State University w Columbus, Ohio, poproszono mnie o przyjęcie nagrody za niego.

Pomimo wszystkich tytułów honorowych, które otrzymał od uniwersytetów amerykańskich i kanadyjskich, oraz nagród, takich jak „John Gilmary Shea Award” od American Catholic Historical Association za książkę „Tysiąclecie Europy”, nie czuł się w pełni spełniony. Powodem, jak mi powiedział w zaufaniu, było rozczarowanie, że nie został profesorem swojej macierzystej uczelni, Uniwersytetu Jagiellońskiego, w swoim ukochanym Krakowie.

Na początku września 1973 r. zatelefonowałem do prof. Haleckiego, żeby po prostu dowiedzieć się, jak sobie radzi. Ale nie było odpowiedzi. Po kilku telefonach poczułem się bardzo nieswojo i pojechałem do White Plains, aby dowiedzieć się, że dostał wylewu w drodze na mszę... Halecki był pobożnym katolikiem i przyjmował komunię codziennie. Kiedy kilka razy odwiedziłem go w szpitalu, a raz z moim kolegą, dr Eugeniuszem Kusielewiczem, prezesem Fundacji Kościuszkowskiej, był w stanie półprzytomności pod opieką sióstr szarytek. Rozpoznał nas, ale modlił się dalej po polsku, powtarzając w kółko: „Wieczny odpoczynek racz mi dać Panie...” i.t.d.

Trzy dni później, 17 września 1973 roku, o godzinie 6:50 rano zmarł największy polski historyk XX wieku, który „w owocnym życiu łączył ideały religijne, naukowe i patriotyczne”. Kilka dni później odbył się prywatny pogrzeb w jego katolickim kościele parafialnym w White Plains w stanie Nowy Jork, w którym uczestniczyła niewielka grupa współpracowników i studentów z uniwersytetów Fordham i Columbia.

Zgodnie ze swoją wolą, został pochowany na „Cmentarzu Bramy Niebios” w Hawthorne, w stanie Nowy Jork, obok swojej ukochanej żony Heleny. Ponieważ społeczność polsko-amerykańska oraz różne kręgi akademickie i naukowe metropolii Nowego Jorku, New Jersey i Connecticut nie miały możliwości złożenia hołdu Haleckiemu, jako sekretarz generalny PIASA i jako jego uczeń, podjąłem inicjatywę zorganizowania należytego publicznego pogrzebu.

20 października, kardynał John Król — pierwszy polsko-amerykański kardynał — odprawił Mszę św. za spokój duszy Oskara Haleckiego w wypełnionej żałobnikami słynnej katedrze św. Patryka przy 5th Avenue w Nowym Jorku. Po południu tego samego dnia w Fundacji Kościuszkowskiej odbyła się również uroczystość żałobna, której przewodniczyłem, podczas której swoje refleksje na temat życia Oskara Haleckiego wygłosili: prof. Stanisław Mrozowski, PIASA, ks. Robert Trisco, American Historical Association i American Catholic Historical Association, dr Stanislaus Blejwas, Instytut Europy Środkowo-Wschodniej, Columbia University, ks. Victoras Gisziunas OFM, Komitet Wolnej Litwy, prof. Eward W. Berbusse, SJ Uniwersytet Fordham, Rt. prałat Bela Varga, Komitet Węgierski, prof. Wacław Jędrzejewicz, Instytut Piłsudskiego w Ameryce, dr Joseph Wieczerzak, Polsko-Amerykańskie Towarzystwo Historyczne, Janusz Krzyżanowski, Kongres Polonii Amerykańskiej, prof. Piotr S. Wandycz, Uniwersytet Yale, prof. Wasyl Lencyk, Towarzystwo Naukowe im. Szewczenki oraz dr Eugeniusz Kusielewicz z Fundacji Kościuszkowskiej. Była to rzeczywiście imponująca i inspirująca manifestacja uczonych i działaczy społecznych różnych narodowości, którzy uznali Oskara Haleckiego za osobę o wyjątkowej erudycji, pobożności i człowieczeństwie, pragnących złożyć mu publiczny hołd.

Największym osiągnięciem Haleckiego podczas pobytu w Ameryce było uświadomienie historykom amerykańskim i zachodnioeuropejskim, że zniekształcają ogólną historię Europy ignorując i lekceważąc rolę narodów Europy Środkowo-Wschodniej. Najpierw rozwinął systematycznie w swoich „Granicach i podziałach historii europejskiej” tezę, że Europa Wschodnia, w odróżnieniu od Rosji, nie jest mniej europejska niż Europa Zachodnia; że jedno i drugie jest integralną częścią jednej wielkiej europejskiej wspólnoty ludzi dzielących te same tradycje duchowe i kulturowe.

Odrzucił także popularny w Ameryce i Europie Zachodniej pogląd, który utożsamiał historię Europy Wschodniej z historią Rosji, a nierosyjską część Europy Wschodniej uważał za dodatek, który należy zamieścić jedynie ze względu na to, że pomoże pełniejsze zrozumienie Rosji. Halecki był w stanie rozpocząć powolny, ale stały proces rewizji historii Europy w Ameryce, a także w Europie Zachodniej, dzięki swoim licznym publikacjom w języku angielskim i skutecznemu nauczaniu na uniwersytetach Fordham i Columbia. Jego wpływ jako członka kolegiów redakcyjnych i współpracownika „Slavic Review” i „Journal of Central European Affairs” oraz innych czasopism był odczuwalny w najważniejszych amerykańskich czasopismach naukowych.

Halecki był więcej niż historykiem, był filozofem historii. Tak, był wielkim polskim patriotą o silnych, mistycznych uczuciach do Polski, ale nie był ograniczonym nacjonalistą. Gloryfikował pluralizm Rzeczypospolitej Jagiellońskiej. Na jego zajęciach słyszałem, jak wykładał o znaczeniu rozwijania przez Europejczyków świadomości ponadnarodowej z organizacjami federalnymi, które pogodziłyby dwie wielkie idee, samostanowienie narodowe i współpracę międzynarodową. Był więc także Europejczykiem.

Wierzył w pluralistyczną jedność. Dla niego istotą cywilizacji europejskiej jest jej nieodłączny pluralizm. „To, co kolosalne i jednolite, jest zdecydowanie nieeuropejskie” – przekonywał Halecki. Uważał też, że Polacy powinni szczerze troszczyć się o dobro swoich wschodnich sąsiadów: Ukrainy, Litwy i Białorusi, którzy kiedyś byli związani z Rzeczpospolitą.

Z pewnością prawdą jest, że Halecki był pobożnym katolikiem, a nawet osobą świętą, ale szanował odmienność religijną i mocno wierzył w ekumenizm. W jego książce „Od Florencji do Brześcia” widać wyraźnie, że — choć wierzył w ponowne zjednoczenie kościoły łacińskiego i greckiego — uważał również, że Kościoły wschodnie powinny zachować swoją tożsamość i tradycje, obrzędy i liturgię.

Uderza mnie też pogląd Haleckiego, że Ameryka miała żywotne znaczenie dla Polski i Europy w ogóle. Był bystrym obserwatorem, gdy w swojej książce „Millennium Europy” stwierdził, że Ameryka odchodzi od koncepcji „tygla” przechodząc do kulturowego pluralizmu. Dostrzegał proces historyczny, który ostatecznie doprowadził do powstania nowej wspólnoty atlantyckiej, którą nazwał EuroAmeryką — wspólnoty uczynionej bezpieczną i wolną dla różnorodności narodowej i niezbywalnych praw osoby ludzkiej. Według tego wybitnego polskiego historyka, polscy Amerykanie i inne euroamerykańskie grupy etniczne mają do odegrania ważną rolę w tworzeniu tej wspólnoty.

Okładka książki "Dzieje Unii Jagellońskiej" Oskara Haleckiego. (Źródło: Amazon)

Wizja historii Haleckiego nie była utopijna, ale zawsze zawierała nutę nadziei. Opierała się ona na zasadach chrześcijańskiego humanizmu pokrewnych ideom wyrażonym przez nieżyjącego już papieża Pawła II w jego encyklice „Fides et ratio”. Nawet u szczytu zimnej wojny, w latach sześćdziesiątych, Halecki nie tracił nadziei, że „pokój i wolność” może zagościć w Polsce i narodach Europy Środkowo-Wschodniej „nie w wyniku nieludzkiej ceny kolejnej wojny, ale w wyniku siły moralnej i pokojowych metod”.

Życie, nauczanie, wykłady, badania, pisanie i publikowanie książek i artykułów przez Haleckiego w Ameryce przez ponad trzydzieści lat znacznie wzbogaciło i poszerzyło amerykańską naukę historii. Wywarł ogromny wpływ na swoich wielu studentów w Fordham i Columbii, a także historyków i studentów, którzy czytali jego prace lub słuchali jego wykładów. Podziwiali go za erudycję i bardzo wysoki poziom naukowy. Nigdy nie zapomną ani jego, ani wielkich wartości i tradycji, których był orędownikiem, opartych na wolności i szacunku dla indywidualnej osobowości człowieka. Polacy i osoby polskiego pochodzenia nie mogą zapomnieć o jednym z największych synów Polski. Niech pamięć o nim trwa wiecznie!

Polska wersja tego artykułu ukazała się w „Oskar Halecki i jego wizja Europy”, pod red. Małgorzaty Dąbrowskiej, (Warszawa-Łódź: Instytut Pamięci Narodowej, 2012) s. 237-244.

Z angielskiego tłumaczył Andrzej Woźniewicz.





Według źródeł zgromadzonych i przeanalizowanych przez autora „Historii polskiej w Ameryce” Wacława Kruszkę, pierwszym Polakiem, który postawił stopę w Wisconsin był Wincenty Serafin Dziewanowski. Jego historia jest dość typowa dla charakteru Polaków i rozwoju Stanów Zjednoczonych.

Czytaj dalej...

Ferdynand Antoni Ossendowski to autor 77 książek wydanych w 150 przekładach na 20 języków. W okresie międzywojennym należał do pięciu najbardziej poczytnych pisarzy na świecie, a łączny nakład jego książek sięgnął 80 mln egzemplarzy. Po II wojnie światowej przestano go wydawać. Wpisany na listę autorów zakazanych, zniknął z rejestru pisarzy polskich, a wszystkie jego książki usunięto z bibliotek. Dlaczego?

Czytaj dalej...

25 stycznia 1988 roku Prezydent RP, Kazimierz Sabbat, na podstawie artykułu 24 Konstytucji RP z 23 kwietnia 1935 roku, wyznaczył go w zarządzeniu na „następcę Prezydenta Rzeczypospolitej na wypadek opróżnienia się urzędu Prezydenta Rzeczypospolitej.” Po nagłej śmierci Kazimierza Sabbata 19 lipca 1989 roku, tego samego dnia wieczorem, zgodnie z art. 19 Konstytucji RP złożył przysięgę i objął urząd Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej na Uchodźstwie.

Czytaj dalej...

W dzisiejszym wywiadzie Kuryer Polski gości prof. Donalda Pieńkosia. Donald Edward Pieńkoś jest emerytowanym profesorem nauk politycznych Uniwersytetu Wisconsin w Milwaukee. Jest polsko-amerykańskim historykiem specjalizującym się w politologii i historii społeczności polsko-amerykańskiej. Był świadkiem i twórcą historii, szczególnie zaangażowanym w sprawę wstąpienia Polski do NATO.

Czytaj dalej...

Urodził się 18 listopada 1912 r. w zdominowanej przez polskich emigrantów południowej stronie Milwaukee jako syn właściciela sklepu spożywczego. Studia ukończył na Marquette University w 1936 roku. Już jako student wykazywał się pracowitością i gromadził wokół siebie wielu przyjaciół. Pracując w kościele jako organista, miał bezpośredni kontakt z polskimi emigrantami i skutecznie organizował ich wokół patriotycznych działań. Dzięki ich poparciu, w1942 roku z listy partii demokratycznej, wygrał wybory do Senatu stanu Wisconsin.

Czytaj dalej...