Wiklina, to nic innego jak młode pędy kilku gatunków wierzby, które wykorzystywane są w plecionkarstwie. Nazwa ta jest także zwyczajowym określeniem wierzby purpurowej, zwanej plecionką, koszyczkówką lub wyplatajką. Najwięcej wiklinowych plecionek wyrabiano w dawnej Polsce w okolicach Wielkanocy. Często zatem plecionkarstwo, nazywane jest w Polsce wielkanocnym zajęciem.
Na Kaszubach i Pomorzu
Wielkanocne wiklinowe dzbanuszki ustawiano zawsze stołach świątecznych, a w środku nich musiał znajdować się flakon z żółtą forsycją i baziami. Taką dekorację ustawiano zawsze w wielką sobotę, a tuż po śniadaniu wielkanocnym spożywano z tego bukietu wierzbowe bazie, potocznie zwane kotkami. Czyniono tak dla zdrowia i wszelkiego błogosławieństwa.
W polskich górach
W okolicach Podhala natomiast, w wiklinowe koszyczki ustawiano świece, które paliły się przez całą dobę w pierwszy dzień świąt wielkanocnych. Koszyczki takie ustawiano zarówno w domach w największym z pokojów, w którym najczęściej świętowano to najważniejsze święto w roku. Znajdowały się one także i na zewnątrz domu gospodarza, aby odegnać złe licho, które być może zadomowiło się w okresie zimy.
W regionie świętokrzyskim
W regionie świętokrzyskim znane były tak zwane wiklinowe parady. Wówczas to młode panny i młodzi chłopcy ze wsi, brali w swoje ręce wiklinowe koszyczki ze świecami i udawali się oni wszyscy do pobliskiego lasu. Tam przy wtórze pieśni nabożnych, młodzież świętokrzyska wypowiadała swoje najskrytsze życzenia, gdyż jaki wierzono wraz ze światłem świec, szybciej się one spełniają. Niekiedy też, wiklinowe koszyczki nakładano na długie pręty lub kije i takie świecące kordony obchodziły całą wieś, aby szerzyć wszędzie dobro i szczęście, życząc wszystkim wesołych świąt.
Na święconkę
Z wikliny też wykonywano koszyczki wielkanocne, w których to w wielką sobotę zanoszono pokarmy do kościoła. Koszyczki takowe, musiały być uplecione z najlepszych gałązek wiklinowych. Na świętokrzyskich Krynkach, znany był wielkanocny zwyczaj wkładania kartek z życzeniami i prośbami do święconki. Wierzyli bowiem tamtejsi mieszkańcy tych okolic, że jak ksiądz je poświeci, to na pewno napisane na tych karteczkach życzenia się spełnią.