To trzecia i ostatnia część serii artykułów na temat Meriana C. Coopera.
Czytaj poprzednią część: Od „Grass” do „King Konga”: filmowy świat Meriana Coopera
Merian Caldwell Cooper był amerykańskim reżyserem i producentem filmowym, a także oficerem i poszukiwaczem przygód. Wyczyny Coopera zaprowadziły go w różne zakątki świata. Służył w amerykańskich i polskich siłach zbrojnych podczas kilku konfliktów zbrojnych, a także podróżował po świecie, dokumentując swoje przygody w ramach Klubu Odkrywców.
Będąc członkiem zarządu Pan American Airways, Cooper pasjonował się filmowaniem i pracował dla kilku studiów filmowych jako producent i reżyser. Jest uznawany za współtwórcę technologii projekcji filmów Cinerama. Jego najsłynniejszym dziełem była współpraca z przyjacielem Ernestem Schoedsackiem przy przełomowym filmie King Kong, który wyprodukował, napisał scenariusz i wyreżyserował według własnego pomysłu.
2 marca 1933 r., wkrótce po zaprzysiężeniu Franklina D. Roosevelta, Nowy Jork zobaczył premierę „King Konga”. Mało kto przypuszczał, że człowiek, który w finale filmu pilotuje samolot atakujący bestię, wróci do munduru i odegra rolę w dwóch najtrudniejszych teatrach II wojny światowej: w Chinach i na południowo-zachodnim Pacyfiku.
Powrót do służby
Choć minęły dwie dekady od I wojny, Cooper wciąż figurował w rezerwie. 16 czerwca 1941 r. wrócił do armii w stopniu podpułkownika, trafiając pod generała Carla Spaatza jako oficer A-2 (wywiad) Dowództwa Lotnictwa Bojowego. Wkrótce objął funkcję w specjalnym projekcie Force Aquila (dowódca: płk Caleb V. Haynes). Był to wiodący oddział Dziesiątej Armii Powietrznej, operacja mająca na celu zbombardowanie Tokio przy użyciu B-17 i B-24 lecących z baz w prowincji Zhejiang we wschodnich Chinach.
   
North American B-25 Mitchell, średni bombowiec amerykański z okresu II wojny światowej. (Źródło: American Airpower Museum)
Na hollywoodzkim przyjęciu poznał płk. Roberta L. Scotta (słynnego pilota wyścigowego). Cooper wywalczył mu przydział do AQUILA. Gen. Henry H. Arnold zdradził mu, że B-25 przeznaczone do Chin wyruszą z lotniskowca; jeśli wystartują wcześniej, zaatakują Japonię w locie.
Po nalocie Doolittle’a
Gdy Cooper dotarł do New Delhi, bombowce były już w drodze. W Chinach przesłuchiwał płk. Jamesa „Jimmiego” Doolittle’a po słynnym nalocie na Tokio (kwiecień 1942). Sukces psychologiczny USA miał skutek uboczny: Japonia zmiotła część chińskich baz, komplikując plany długotrwałej kampanii z lądu.
W tym czasie Claire Chennault — jeszcze cywilny doradca — tworzył podstawy pod swoją koncepcję obrony i ataków na Japończyków. Cooper intuicyjnie ciążył ku Chennaultowi i jego pragmatycznej taktyce.
Polityka, która boli
W teatrze CBI (China–Burma–India) kotłowało się od sporów. Gen. Clayton Bissell (dowódca 10. Armii Powietrznej) podlegał gen. Josephowi Stilwellowi, świeżo przybyłemu do Chin szefowi misji wojskowej i szefowi sztabu alianckiego przy Czang Kaj-szeku. Szef sztabu armii, gen. George C. Marshall, obawiając się rosnącej pozycji Chennaulta, zadbał, by ten awansował na generała dzień po Bissellu — tak, by pozostał młodszy stopniem. Polityczny sygnał był jasny: Chennault ma być podporządkowany.
Cooper, związał się z Chennaultem (gdy AVG — Amerykańska Grupa Ochotnicza — była jeszcze w polu), planował „powietrzną partyzantkę”: zmasowane, elastyczne uderzenia na cele japońskie. Bissell poczuł się zdradzony. Gdy Cooper zachorował na dyzenterię, Bissell kazał mu wracać do Indii — i odsunął go z Chin.
„Generał powiedział, że nie awansuję”
W USA Cooper poszedł na rozmowę do Marshalla i — jako cywil w mundurze — powiedział wprost, że Stilwell ma sympatie komunistyczne. Marshall wpadł w gniew: jeśli Cooper nie odwoła, nie zobaczy awansu ani odznaczenia, dopóki Marshall dowodzi armią. Cooper nie odwołał.
Kenney, Whitehead i lotnicza ofensywa na Nową Gwineę
Zadziałały dawne przyjaźnie. Gen. George C. Kenney, szef lotnictwa u gen. Douglasa MacArthura, ściągnął Coopera do 5. Armii Powietrznej. W maju 1943 r. Cooper melduje się w Australii i zostaje szefem sztabu u gen. Ennisa Whiteheada — najpierw na Nowej Gwinei.
Plan był śmiały: bazę lotniczą zbudować głęboko we wnętrzu kraju, utrzymywać ją wyłącznie drogą powietrzną, a drugie lotnisko założyć jako dywersję i pas awaryjny. Tak powstał Marlinan — trampolina dla myśliwców, średnich bombowców i transportowców. Celem był Nadzab — pas, który Kenney i MacArthur obserwowali z krążącego nad nimi B-17, gdy zaczęła się powietrzna operacja desantowa na tyły japońskiego garnizonu w Lae. „Poszło jak w zegarku.”
Cooper przez 18 miesięcy jako szef sztabu Whiteheada planował operacje, które pchnęły Far East Air Forces z Papui i Nowej Gwinei na północ, w stronę Filipin. Choroba, wycieńczenie, plotki o dawnym incydencie sercowym — Kenney stale martwił się o jego zdrowie. Październik 1944: tuż przed lądowaniem na Leyte Kenney wysyła go do domu na miesiąc rekonwalescencji i dalej do Londynu, by wspomóc transfer 8. lub 9. Armii Powietrznej na Pacyfik.
Do Tokio przez… Missouri
Minęło dziesięć miesięcy, zanim Cooper wrócił z Europy. 25 czerwca 1945 Kenney dostał od niego depeszę: „wróciłem, gotów do służby”. Odpowiedź była natychmiastowa: Manila, najszybciej. Gdy wojna przesunęła się na Okinawę, Whitehead rozwinął sztab 5. Armii Powietrznej — Kenney uczynił Coopera swoim zastępcą szefa sztabu. 2 września 1945 r. obaj stali na pokładzie pancernika USS „Missouri” w Tokio, podczas aktu kapitulacji Japonii.
Awans po latach
Gdyby nie konflikt z Marshallem, Cooper zapewne awansowałby do najwyższego szczebla. Jego nazwisko kilkakrotnie trafiało na listę do brigadier general, ale za każdym razem wykreślano je przed przesłaniem do Senatu.
   
Merian C. Cooper po II wojnie światowej (Źródło: Wikizilla)
Po odejściu Marshalla z rządu (1950) blokada znikła: Cooper (podobnie jak Charles Lindbergh) otrzymał generalską nominację w rezerwie US Air Force.
Po wojnie: kino na służbie etosu
Po 1945 r. Cooper wrócił do kina, produkując filmy o korpusie oficerskim, często z Johnem Wayne’em. Marzył o biografii Claire’a Chennaulta — projekt nie doszedł do skutku. Zmarł 21 kwietnia 1973 r., mając 79 lat.
Epilog
Trzy żywioły Meriana Coopera — Polska, Hollywood i lotnictwo — splatały się w opowieść o wolności, odwadze i wyobraźni. Od Eskadry Kościuszkowskiej po Nadzab, od Grass po Konga — wciąż ta sama energia: „dalekie, trudne i niebezpieczne.”
 
            
 
                