Obozy karne mają wielowiekową „tradycję”. Wiele z nich zostało utworzonych w odizolowanych i niezdrowych do życia miejscach świata, do osiedlenia się w których nie było możliwym zachęcić wolnych emigrantów. Były to miejsca, gdzie potrzebna była siła robocza do budowy dróg i fortyfikacji, pracy na plantacjach, wyrębu drzewa i wydobywania bogactw naturalnych.
Jednym z takich miejsc był usytuowany w północno-wschodniej części Rosji region Kołyma, gdzie miliony więźniów straciło życie przy wydobywaniu złota spod lodu. Jest to jeden z najzimniejszych regionów świata, leżący w większości za kręgiem polarnym.
Od pierwszych dni swojej władzy bolszewicy przywiązywali ogromną wagę do stworzenia zapasów złota. W pierwszych latach po rewolucji w celu pokrycia wydatków na tłumienie opozycji, propagandę, szpiegostwo i dywersję sprzedawali kosztowności skonfiskowane w bogatych domach burżuazji, w klasztorach, cerkwiach i kościołach. Klejnoty koronne i naczynia kościelne sprzedawane były jubilerom za granicą.
Już w latach 1928-1929 odkryto, że Kołyma ma olbrzymie zasoby złota i od razu oddano ją pod wyłączną administrację NKWD. W 1931 roku utworzono Dalstroi (Дальстро́й, Zjednoczenie Budownictwa Dalekiej Północy), który miał się zajmować więźniami zatrudnionymi przymusowo w kopalnictwie w tym rejonie.
To kraina mroku, śnieżyc, wyjącego wichru i rozpaczy. W czasie długiej, polarnej zimy, która trwa tam przez większą część roku, temperatura spada przeważnie do 60° C poniżej zera. Wśród roślinności dominuje tam tajga i tundra. Jest to kraina wiecznej zmarzliny. W czasie dnia polarnego ziemia odmarza tam tylko na 20-30 cm I tworzy się błoto, przez które trudno jest przejść.
Stalin założył na Kołymie ponad 100 obozów niewolniczej pracy. Obozy te przeznaczone były dla „wrogów ludu”, do których władze sowieckie zaliczyły wszystkich Polaków, którzy stawili opór inwazji Armii Czerwonej w 1939 roku, sprzeciwili się komunizmowi lub w inny sposób wystąpili w obronie niepodległości ojczyzny.
Więźniowie transportowani byli pod eskortą pociągami do Władywostoku, a stamtąd byli przewożeni w nieludzkich warunkach pod pokładem statków do portu Magadan, gdzie następowało ich sortowanie i przewożenie do obozów.
W latach 1939-1940, około 10 000 Polaków zostało przywiezionych do łagrów na Kołymie. Zostali odseparowani od wcześniej uwięzionych poprzez przeniesienie ich do kopalń ulokowanych w zachodniej części rejonu Dalstroi, w których warunki pracy były szczególnie ciężkie i niebezpieczne.
Wzdłuż szosy ciągnącej się 1000 km od portu do rzeki Leny rozmieszczone były na różnych odcinkach obozy oznaczone kilometrami. Odziani w łachmany więźniowie przypłacali życiem przymusową pracę w kopalniach. Szczególnie wysoka śmiertelność w wysokości 75% następowała zimą.
Wydobywanie złota na Kołymie odbywało się dwoma sposobami: metodą kopalnianą, cięższą, gdy eksploatacja złota odbywała się pod ziemią, oraz odkrywkowo, czyli poprzez kopanie kruszywa z powierzchni ziemi.
Wydobyty gruz wieziony był na taczkach i składowany w ogromne hałdy. Gdy nastawał dzień polarny kruszywo mielono na mniejsze kawałki, po czym wypłukiwano z niego złoty piasek w korytach wyłożonych suknem. Jeśli temperatura w czasie nocy polarnej była niższa niż -62° C wówczas nie pracowano na powierzchni.
W pracy obowiązywały normy i od ich wykonania zależała porcja wyżywienia. Wykonanie limitu pracy było często niemożliwe, ponieważ normy były bardzo wysokie, a wygłodzeni i słabi więźniowie nie mogli im podołać. Skrajnie ciężkie warunki bytowania łagierników wpływały dodatkowo źle na ich stan zdrowia.
Śmiertelność na Kołymie przybierała ogromne rozmiary. Według najlepszych kalkulacji należy przypuszczać, że 75-80% więźniów umierało w ciągu pierwszego roku pobytu.
Na podstawie zeznań uratowanych z Kołymy oblicza się, że każda tona wydobytego złota równała się życiu 1000 więźniów zamęczonych na śmierć.
Umierali z głodu zimna i chorób. Chorowali na nerki, opuchliznę nóg, szkorbut, ślepotę, duże odmrożenia powodujące amputacje kończyn, krwawą biegunkę i wyczerpanie. Podawany codziennie „cukierek” gotowany z igliwia sosny górskiej /kosodrzewiny/ nie zabezpieczał od szkorbutu. Nieliczni, którym udało się przeżyć przypominali szkielety.
Na podstawie umowy generała Sikorskiego ze Stalinem ogłoszono amnestię, na mocy której Polacy uwięzieni w rosyjskich łagrach powinni byli być zwolnieni. Wiadomość o tym dotarła na Kołymę późno. NKWD nie chciało wypuścić większości uwięzionych Polaków z powodu „nieprzebaczalnych” wyroków politycznych, a w rzeczywistości przed obawą utraty siły roboczej wypełniającej niewolnicze normy i plany produkcyjne. Ostatni zwolnieni więźniowie informowali o około tysiącu Polaków nadal przetrzymywanych i pozostawionych na Kołymie. Jednocześnie organy NKWD podawały mylne informacje o lokalizacji formowania się Armii Polskiej.
Spośród ponad 20 000 Polaków zesłanych do kopalni na Kołymie do Armii Andersa dotarło zaledwie 170, wielu bez palców u rąk i nóg.
Bronisław Brzezicki, więzień obozu w Zatoce Nachodka za Władywostokiem, zanotował w swoim pamiętniku wstrząsający widok w ostatnich dniach swojego pobytu w obozie:
Dnia 20 września 1941 r. po tak zwanej amnestii przypłynął do pobliskiej przystani statek z transportem około 1000 Polaków, więźniów powracających z Kołymy. Kiedy po pewnym czasie zwarta masa dotarła do nas i jakby przedefilowała przed naszymi rowami, prowadząc się wzajemnie za ręce, oczom moim przedstawił się niesamowity i krew w żyłach mrożący widok. Mężczyźni w strzępach ubrań, chwiejące się cienie o zarośniętych twarzach, podobni raczej do upiorów niż do ludzi. Dramatyczny to był widok, bez porównania okropniejszy niż obraz Grottgera przedstawiający zsyłkę Polaków na Syberię. Były to dosłownie same kaleki, wielu bez jednego oka, inni zupełnie ociemniali, bez nosów, uszu, bez rąk, na szczudłach, bez nogi…
Wśród tysięcy obozów przymusowej pracy na terenie Związku Radzieckiego Kołyma była miejscem prawdziwej eksterminacji. Więzienie niewinnych ludzi na podstawie fałszywie sfabrykowanych oskarżeń i zmuszanie ich do niewolniczej, wycieńczającej pracy było usankcjonowane wyłącznie żądzą władzy, uprzemysłowienia i kolektywizacji Związku Radzieckiego. Odbyło się to kosztem tysięcy porwanych z domów Polaków — bezpłatnych niewolników komunistycznego systemu.