Minął 11 dzień wojny w Ukrainie

Korespondencja własna z Wrocławia

Read this article:  in English


Oglądalność wiadomości na różnych kanałach telewizyjnych i w internecie gwałtownie wzrosła. Wszyscy szukają informacji o tym, co dzieje się na wschodniej polskiej granicy i jaka jest sytuacja w Ukrainie.

Foto: asifthebest (freeimages.com)

Stamtąd dochodzą dramatyczne wieści o tym, że Kijów jest z trzech stron otoczony przez oddziały rosyjskie, że porozumienie, co do korytarzy humanitarnych, przez które miano ewakuować rannych i ludność cywilną zostało zerwane i ludność cywilna została ostrzelana.

Atakowane są mniejsze miejscowości wokół Kijowa. Bomby spadły na miasta dobrze znane i bliskie Polakom: Żytomierz, Winnica, biała Cerkiew. Mariupol jest okrążony, brakuje w nim wody i żywności, nie ma energii elektrycznej. Plaże Odessy są zaminowane przed prawdopodobnym desantem.

Informacje o zabitych i stratach w sprzęcie są porażające i sprzeczne. Wszystko to powoduje rzesze uciekających przed wojną, a więcej niż połowa z nich trafia do Polski i tylko niewielki procent traktuje nasz kraj jako tranzytowy.

Do soboty wieczór liczba odprawionych przez służby graniczne od początku konfliktu siegnęła 920 tysięcy. Do niedzieli wieczór na pewno przekroczyła już milion. Polacy są bardzo ofiarni i bardzo zorganizowani, ale obciążenie jest bardzo duże.

Premier Morawiecki z wizytą w składnicy RARS w Niemcach (woj. lubelskie) [Foto: lublin.uw.gov.pl]

Premier Mateusz Morawiecki powiedział:

Pomagamy z głębi serca, ale pomagamy z głową. Pomoc trafia tam, gdzie musi trafiać. Gdzie jest ona najbardziej potrzebna. Pomagamy po to, żeby naród ukraiński mógł się bronić dzisiaj nie tylko w obronie własnej niepodległości, lecz w obronie bezpieczeństwa całej Europy. (...) Aby Ukraińcy mogli się bronić, to potrzebna jest pomoc, przede wszystkim humanitarna. My jako rząd organizujemy tę pomoc, zarówno poprzez zbiórki różnego rodzaju środków z całego kraju, kupując różne towary, najbardziej potrzebne na Ukrainie. (...) Codziennie ok. 100 tirów wyjeżdża z Polski do miast, do szpitali, szkół, żłobków, przedszkoli, samorządów po stronie ukraińskiej z polską pomocą. Pomoc płynie przez Polskę również z wielu innych stolic europejskich, za co też dziękuję. [1]

Na każdej stacji kolejowej zorganizowane są punkty recepcyjne, w których uchodźcy mogą uzyskać informacje o dalszym postępowaniu, odpocząć, przespać się przed dalszą podróżą, poczekać na odbiór przez rodzinę albo znajomych. Uchodźcy mogą podróżować wszystkimi środkami komunikacji publicznej za darmo. Uruchomionych jest około 30 punktów granicznych w których mogą się odprawić. Zlokalizowane są one przede wszystkim w województwach, podkarpackim, lubelskim i białostockim. W punktach recepcyjnych pracuje bardzo dużo wolontariuszy, w tym tłumaczy języka niemieckiego, francuskiego, angielskiego i innych.

Polska przyjmuje grupy uchodźców z domów dziecka – dzieci wraz z opiekunami. Taka sześćdziesięcioosobowa grupa znalazła miejsce w Polanicy Zdroju; inne grupy w podobnych miejscowościach.

Wśród uchodźców są też przedstawiciele innych narodowości, których wojna zastała na ziemi ukraińskiej i którzy nie mieli możliwości normalnie wrócić do swoich domów.

Na Ukrainę wracają mężczyźni pracujący w Polsce. „Muszę wracać, bo tam się biją za ojczyznę. Trzeba pomagać.” — mówią emigranci we Wrocławiu.

Większość uchodźców, to kobiety z dziećmi. Małym dzieciom trzeba zorganizować miejsca w żłobkach i przedszkolach, żeby matki mogły pójśc do pracy. Uchodźcy nie chcą darmo jeść naszgo chleba, chcą pracować i jak najszybciej wracać, albo jakoś się tutaj zadomowić.

Polacy ten ciężki egzamin z przyjaźni i chrześcijańskiej pomocy bliźnim zdają doskonale. Oby tylko zmęczenie przyszło jak najpóźniej.




Źródła/Bibliografia:

  1. Pomagamy z serca, ale z głową. Wizyta premiera w składnicy RARS w Niemcach, Lubelski Urząd Wojewódzki w Lublinie, 05.03.2022

Kończy się ósmy dzień wojny. Tak Ukraińcy, ale nie tylko, liczą od niedawna czas. We Wrocławiu każdego wieczora słychać informacje z frontu. Dziś wieczorem najważniejszą była, że Kijów, Charków, Odessa, nie poddają się. To cieszy. Marwi to, że konwój rosyjski jest tylko 30 km od Kijowa.

Czytaj dalej...

Ukraina ciągle stawia najeźdźcom zacięty opór. Broni się kilka największych miast. Z godziny na godzinę dochodzą sprzeczne informacje. Wszyscy zadają sobie pytanie: dokąd to wszystko prowadzi..?

Czytaj dalej...

W Polsce, jak dotąd, nie ma paniki, ani w sklepach ani przy bankomatach, ale wyczuwa się napiętą sytuację i niewypowiedziane pytania: Jak dalej potoczą się wypadki? Czy Putin może sięgnąć po broń jądrową?

Czytaj dalej...