Prawda historyczna to obiektywna rzeczywistość, istniejąca niezależnie od sytuacji, ktὀra mogłaby ją deformować. To coś, co dzieje siȩ dziś lub miało miejsce w przeszłości. Obowiązkiem każdego z nas jest dochodzenie, poznawanie i dochowanie jej wierności. Bardzo czȩsto prawda historyczna pada ofiarą polityki, jest przekrȩcana, manipulowana i zastȩpowana kłamstwem. Pokolenie, ktὀre znało fakty, wymiera. Pozostaje tylko nadzieja, że dokumenty jakie po sobie zostawiło kiedyś pomogą w poznaniu prawdy.
Ostatnio mὀwi sie o martyrologii jednej, wybranej grupy narodowej w czasie II wojny światowej, pomijając inne społeczności, jakby cierpienie jednego narodu miało wiȩksze znaczenie niż innych. Ten sposὀb myślenia zaciera prawdȩ o tych, ktὀrzy też doznali okrucieństwa, a przecież ich życie było rὀwnie ważne. Przekręcanie faktὀw historycznych w celu osiągniȩcia korzyści ma nieodwracalne konsekwencje. Ludzie zaczynają być zmȩczeni słuchaniem propagandy. W efekcie pomniejsza siȩ winȩ tych, ktὀrzy dopuścili siȩ przestȩpstw wobec ludzkości. Pamiȩć o podłościach oprawcὀw musi być zachowana, aby nigdy wiȩcej nie pozwolono na podobne czyny.
Niemcy, zajmując polskie ziemie w czasie II wojny światowej, postawili sobie za cel likwidacjȩ nie tylko państwa polskiego, ale i narodu. Planowali, że w przeciągu 10 do 20 lat terytoria polskie zostaną całkowicie oczyszczone z ludności pochodzenia polskiego i zasiedlone przez niemieckich kolonistów.
Czȩść Polski została przyłączona do III Rzeszy, a w pozostalej utworzono Generalną Guberniȩ pod rządami okupanta. Polacy zamieszkujący w GG mieli służyć tylko jako darmowa siła robocza. Codziennością stały siȩ prześladowania ludności, eliminacja polskiej inteligencji, duchowieństwa, ludzi kultury. Łapanki, egzekucje uliczne, wiȩzienia nie satysfakcjonowały jednak prześladowcὀw. Niemieccy oprawcy szukali nowych rozwiązań szybszej eksterminacji Polakὀw. W tym celu, w 1939 roku, zaczȩli tworzyć system obozὀw koncentracyjnych.
Jednym z nich był obὀz w Oświȩcimiu nazwany przez Niemcὀw Auschwitz. Powstał w 1940 roku. W ciągu czterech lat stał siȩ najwiȩkszym miejscem ludobὀjstwa w historii ludzkości. Do końca istnienia tego obozu zarejestrowano oficjalnie około 440 tysiȩcy wiȩźniὀw. Wymordowano w sumie ponad milion ludzi, czȩsto nie objȩtych jakąkolwiek ewidencją. Bezpośrednią przyczyną otwarcia tego piekła na ziemi była zwiȩkszająca siȩ liczba Polakὀw przebywających w niemieckich wiȩzieniach. Obὀz składał siȩ z kilku czȩści. Pierwszą był Auschwitz I, utworzony w 1940 roku na terenie i w budynkach przedwojennych polskich koszar wojskowych. Drugim i najwiȩkszym z całego kompleksu, Auschwitz II—Birkenau, utworzony w 1941 r. na terenie odległej od Oświęcimia o 3 km wsi Brzezinka. W Birkenau Niemcy wybudowali większość urządzeń masowej zagłady. Trzecim był Auschwitz III, gdzie w latach 1942—1944, w ponad 40 podobozach, z nieprawdopodobnym okrucieństwem wykorzystywano niewolniczą siłę roboczą więźniów. Zatrudniano ich głównie w różnego rodzaju niemieckich zakładach przemysłowych, a także gospodarstwach rolniczo—hodowlanych. Największym z nich o nazwie Buna, był położony 6 km od Auschwitz i utworzony w 1942 roku przy zakładach syntetycznej gumy i benzyny Buna—Werke. Niemieckiemu koncernowi IG Farbenindustrie, który wybudował te zakłady, SS dostarczało więźniów do przymusowej pracy.
Cały obὀz o powierzchni ponad 40 km kwadratowych Niemcy odizolowali od świata zewnętrznego i otoczyli ogrodzeniem z drutu kolczastego. Załoga SS pilnie strzegła terenu i okolicy. Miejscową ludność mieszkającą w sąsiedztwie tworzonych obozów wysiedlono. Ich domostwa wyburzono lub oddano kadrze SS i ich rodzinom. Niemcy bezwzglȩdnie pilnowali tajemnic o przestȩpstwach jakich siȩ dopuszczali. Cenzura obozowa dotyczyła wszystkich. Długo świat nie wiedział, lub nie chciał wiedzieć, co działo siȩ w Auschwitz.
Wiȩźniami, z numerami 1–30, byli niemieccy kryminaliści. Stanowili grupȩ wiȩźniὀw funkcyjnych: kapo, blokowych itp. Przybyli w maju 1940 roku. Ich psychopatyczne skłonności i szczegὀlne okrucieństwo wykorzystywano do utrzymywania porządku i dyscypliny na terenie obozu.
Pierwszych polskich wiȩźniὀw, określonych mianem politycznych, w liczbie 728–u przywieziono do Oświęcimia 14 czerwca 1940 roku z obozu w Tarnowie. W tym gronie, wyselekcjonowanych do transportu, znajdowali się m.in. członkowie ruchu oporu, działacze polityczni i społeczni, a także osoby zatrzymane podczas próby nielegalnego przekraczania granicy w celu wstąpienia w szeregi Wojska Polskiego we Francji. Był to początek masowej zagłady Polakὀw i innych narodὀw w Auschwitz.
W Generalnej Guberni, pod Warszawą, w okolicy Pruszkowa mieszkała trὀjka szesnastolatkὀw. Znali siȩ ze szkoły. Razem chodzili na glinianki w Żbikowie, służyli do mszy w swojej parafii, należeli do harcerstwa. Spotykali siȩ w Parku Potulickich rozmawiając o literaturze i polityce. Wybuch wojny pokrzyżował ich plany na przyszłość. Edukacja w gimnazjum była zakazana. W oczach okupanta rola Polakὀw ograniczona była tylko do służby Rzeszy Niemieckiej w roli niewykwalifikowanej siły roboczej. Młodzi zaczȩli myśleć o walce o wyzwolenie Polski. W 1940 roku, wstąpili do podziemnej organizacji Korpusu Obrony Polski. Czȩść ich kolegὀw z KOP—u przedostała siȩ już na Wȩgry z nadzieją dołączenia do Wojska Polskiego. Idąc za ich przykładem zaczȩli planować przejście przez granicȩ. O wszystkim poinformowali rodziny. Ich starsi bracia działali w podziemiu, nie była im obca konspiracja. Matki przerażone ich pomysłem poszły po radȩ do proboszcza. Przecież to chodziło o ich wiek. Byli jeszcze dziećmi. Dwὀch z nich było najmłodszymi w rodzinach. Usłyszały od ksiądza, że “najpierw ojczyzna a potem rodzina”.
Nie mając żadnych innych argumentὀw wyraziły zgodȩ. Pozbierały co mogły, pieniądze i trochȩ jedzenia, pobłogosławiły na drogȩ. W listopadzie tego samego roku chłopcy ukryli siȩ w wagonie pociągu towarowego udającego siȩ na południe. W okolicach Cisnej zostali wydani przez Ukraińcὀw w rȩce Niemcὀw. Denuncjatorzy domagali siȩ zastrzelenia ich w celu otrzymania nagrody. Jakimś cudem udało siȩ im uniknąć śmierci. W tym samym pociągu ukrywała siȩ ośmioosobowa rodzina żydowska, ktὀrą rozstrzelano na miejscu.
Nie wiadomo dlaczego ocaleli, może ubrudzeni mąką w ktὀrej siȩ chowali, rozbawili Niemcὀw swoim wyglądem, a może przysłowiowe niemieckie podporządkowanie siȩ przepisom uratowało ich od natychmiastowej śmierci. Jako niepełnoletnich odwieziono ich do wiȩzienia w Sanoku. Siὀdmego listopada 1940 roku skończyła siȩ ich młodość.
W wiȩzieniu traktowano ich tak jak wszystkich innych. Byli przesłuchiwani i bici. Skazano ich na piȩć do dziesiȩciu lat przymusowej pracy dla Rzeszy Niemieckiej.
Dziesiątego stycznia 1941 roku przewieziono ich do Obozu Koncentracyjnego w Auschwitz. Najstarszy z nich, Bolesław Łukasiak, nr obozowy 9290, zwany Bolkiem, miał 17 lat. Pozostali, Zdzisław Trawiński, nr obozowy 9291 i Romuald Hałaczkiewicz, nr 9289, zwany Aldkiem, mieli po lat szesnaście. Pierwsze pὀł roku byli w tym samym bloku. Potem rozdzielono ich przenosząc do rὀżnych barakὀw.
Bolesław Łukasiak
Bolek, drugiego dnia pobytu w obozie, wysłał list do matki. Oczywiście, jak nakazywała cenzura, napisany po niemiecku. Wszyscy trzej trochȩ znali ten jȩzyk ze szkoły. Był to prawdopodobnie jego pierwszy kontakt z rodziną od chwili opuszczenia domu. Jedyną wcześniejszą informacjȩ dotyczącą ich aresztowania otrzymała matka Bolka grypsem wysłanym przez nieznanego patriotȩ. Z listὀw, ktὀre zachowały siȩ, można wywnioskować, że gdzieś po przeniesieniu ich do rὀżnych barakὀw stracili łączność ze Zdziśkiem.
Życie obozowe zaczynało siȩ o 4:30 rano. Na porządku dziennym był pośpiech, popychanie, bicie i nieustajaca praca aż do zmierzchu. Podstawowe wyżywienie skladało siȩ z trzech posiłkὀw. Rano dostawali tylko pół litra zwykle niesłodzonej kawy, a raczej gotowanej wody z namiastką kawy zbożowej lub niby herbaty. W południe, około 1 litra zupy gotowanej z ziemniakὀw, brukwi oraz niewielkiej ilości kaszy jaglanej, mąki żytniej i ekstraktu spożywczego „Avo”. Na kolację wydawano około 300 gramów czarnego chleba, do którego dodawano około 25 gramów kiełbasy, albo margaryny lub łyżkę stołową marmolady czy sera. Wieczorna porcja chleba miała być dzielona i spożywana także rano. Oczywiście byli tak bardzo głodni, że wszystko zjadali od razu. Wartość odżywcza tych posiłków była niska. Jedyną ulgȩ przynosiły paczki od rodziny. Na piȩć wysłanych docierała może jedna. Rodziny, cierpiąc podstawowe braki żywnościowe, robiły co mogły, żeby pomὀc swoim bliskim. Matki jeździły po okolicznych wsiach skupując miȩso i sprzedając je w miastach. Narażały swoje życie, ale to była jedna z niewielu możliwości zarobienia pieniȩdzy i zdobycia produktὀw do paczek dla dzieci.
W krὀtkim czasie wszyscy wiȩźniowie bez wyjątku tracili na wadze. Wygoleni do łysej skὀry, wychudzeni, trzȩsący siȩ z niedożywienia, zimna i strachu nazywali siȩ miȩdzy sobą “muzułmanami”.
Bolek w Auschwitz był miȩdzy innymi pisarzem i felczerem. W 1942 roku pracując na rampach kolejowych przeżył koszmar, ktὀry zachwiał jego wiarȩ w Boga. Pociągiem towarowym przywieziono nowy transport wiȩźniὀw. Musieli jechać długo, gdyż wśrὀd nich były nowonarodzone dzieci. Pijani esesmani założyli siȩ miedzy sobą o to, ktὀry wiȩcej zabije noworodkὀw. Rozbijali ich głὀwki uderzając o podeszwy swoich butὀw. Wygrał ten co zamordował jedenaścioro. Bolek, nie mogąc zrozumieć, jak Bὀg mὀgł pozwolić na takie okrucieństwo, wyrzucił swὀj medalik do latryny. Pὀźniej żałował, przecież mὀgł dostać za niego kawałek kiełbasy. W cenzurowanych listach do rodziny, w oszczȩdnych słowach pisanych tylko po niemiecku, pytał o swoich braci. Nie otrzymując konkretnych odpowiedzi bywał zły na rodzicὀw. Nie wiedział, że obawiając siȩ jego załamania psychicznego ukrywali przed nim informacjȩ o aresztowaniu i śmierci najstarszego brata, ktὀrego zamordowano w innym obozie koncentracyjnym w maju 1943 roku.
W czasie likwidacji Auschwitz przewieziono Bolka do obozu w Niemczech, prawdopodobnie Neungamme. Odbili go alianci, kilka kilometrὀw od morza, na Drodze Śmierci. Wygłodniałego i wyciȩczonego kilkudniowym marszem bez picia i jedzenia, znalezli go w pobliżu zabitego konia. Natychmist skierowano go do szpitala w celu ratowania życia. Groziła mu śmierć po zjedzeniu końskiej padliny. Po ponad czterech latach głodowych porcji, każda wiȩksza ilość pożywienia zagrażała jego życiu.
Zaraz, jak tylko odzyskał trochȩ sił, wstąpił do wojska kanadyjskiego. Po wojnie zastanawiał siȩ co robić dalej. Zdawał sobie sprawȩ, że w domu czeka na niego matka i ojciec. I to zaważyło na jego decyzji. Wrὀcił do Polski w 1946 roku. Miał ze sobą motocykl Sahara, ktὀry natychmiast mu skonfiskowano. Przy okazji wybito mu pozostałe siedem zȩbὀw za „opὀźniony powrὀt do kraju”. Jak kiedyś wspomniał, „czego Niemcy nie zdążyli wybić, dokończyli przedstawiciele nowej władzy ludowej”.
Zdzisław Trawiński
Zdzisław Trawiński zginął w Auschwitz 7 września 1941 roku w wieku 17 lat i dwὀch miesiȩcy, w nieznanych okolicznościach. Jego koledzy, dlugo nie znali jego losu. A zrozpaczona matka przez wiele miesiȩcy czekała na wiadomość od niego.
Romuald Hałaczkiewicz
Aldek miał brata w Auschwitz. Oczywiście nie była to informacja znana Niemcom. Był starszy od niego o dziesiȩć lat. Złapano go w łapance ulicznej i przewieziono do obozu 15 sierpnia 1940 roku. Jako byly oficer wojskowy prawdopodobnie miał “lipne” dokumenty. Nigdy nie podał swoich prawdziwych danych osobowych. Miał numer obozowy 2871. Od czasu do czasu dopisywał siȩ w listach Aldka do matki, podpisując literą R.
Życie Aldka w obozie wygladalo podobnie jak Bolka. Pisał czȩsto jak tylko mὀgł do swojej rodziny. Dawało mu to namiastkȩ normalności. Od kilku lat był pὀłsierotą. Matka nie była już młoda. Wiedział, że jego listy, poza radością sprawiały jej wiele kłopotὀw. Ani ona, ani matki Bolka i Zdziśka nie znały jȩzyka niemieckiego. A był to jedyny dopuszczalny przez cenzurȩ obozową jȩzyk. Razem jeździły do ich przyjaciela do Warszawy, ktὀry tłumaczył im listy. A potem w imieniu matek na nie odpisywał. Tak długo jak żył, pomagał w korespondencji. Zginął w Powstaniu Warszawskim.
W obozie Aldek pracował jako pomocnik cieśli. To był najlepszy jego „zawód”. Kiedyś uratował mu życie. Gdy stał w szeregu wyznaczonych na śmierć, usłyszał pytanie esesmana, “kto jest cieślą?” Bȩdąc tylko pomocnikiem podniὀsł rȩkȩ. Po raz kolejny cudem siȩ uratował. Czȩsto chorował, przeszedł tyfus. Był w jakimś momencie tak słaby, że znalazł siȩ pod opieką kolegὀw w obozowym lazarecie. Pomogli mu trochȩ nabrać sił.
Bardzo lubił zwierzȩta a szczegὀlnie psy. Ktὀregoś razu pies poszczuty przez esesmana nie rzucił siȩ na niego. Nie pogryzł i nie poszarpał. Przypisywał to swojej miłości do czworonogὀw. W krótce potem, wymieniono obozowe psy uważając, że są zbyt łagodne dla wiȩźniὀw.
W Auschwitz, przeżył dwa wyroki śmierci. Ratując go przed trzecim wyrokiem, latem 1943 roku koledzy pomogli mu i zorganizowali przeniesienie do obozu koncentracyjnego Neungamme (nr obozowy 18084). W swoich pὀźniejszych wspomnieniach napisał, że lata walki o przetrwanie w Oświȩcimiu nauczyly go jak żyć w obozie nie licząc na nic poza sekundą, momentem, ktὀry doświadczał. Był jeszcze wiȩźniem w Ravensbrück (nr 5558) i Sachsenhausen (nr 134985). Został uwolniony przez wojska amerykańskie po dwὀch tygodniach marszu na Drodze Śmierci, 7 km od miescowości Schwerin.
Patrząc na zdjȩcia tych trzech chłopcὀw z Auschwitz trudno powstrzymać ogarniające przerażenie. To przecież były dzieci. Trafili, w wieku szesnastu lat do miejsca stworzonego w celu wyniszczenia Polakὀw. Całą swoją młodość spȩdzili walcząc o chociaż jeszcze jedną minutȩ życia. Byli świadkami ludobὀjstwa, nie tylko swojego narodu, ale ludzkości. Prawie nigdy nie wspominali przeszłości. Od czasu do czasu można było usłyszeć jakąś krὀtką wzmiankȩ, historyjkȩ lub potwierdzenie przeczytanej informacji o Auschwitz. Nie lubili planować. Żyli z dnia na dzień. Kochali książki. Każdą wolną chwilȩ spȩdzali czytając.
Byli minimalistami. Obaj mὀwili, że im wystarczy przysłowiowe stὀł i krzesło. Kilka lat po ślubie, Bolek oddał swoje obrączki ślubne koledze. Przecież on już nie potrzebował a innym przydadzą siȩ. Kiedy jego żona wymarzyła sobie perścionek na dwudziestą rocznicȩ ślubu, usłyszala, że „lepiej niech nie myśli o takich prezentach. Jednego dnia przyjdą, utną palec i zrobią z jej złotego pierścionka 3—4 zȩby dla Niemcὀw”.
Ktoregoś dnia Aldek dostał z przydziału stὀł, krzesła i szafȩ. Oddał krzesła i stὀł, przecież jego rodzinie potrzebna była tylko szafa. Czȩsto jeżdżąc do swoich dorosłych synὀw w odwiedziny mὀwił, że może spać byle gdzie, nawet na podłodze i wystarczy mu gazeta do przykrycia. W 1982 roku, przezwyciȩżając urazȩ do wiȩzień i drutὀw kolczastych, stał pod wiȩzieniem Białołȩka i czekał na wizytȩ u dwὀch internowanych przez komunistὀw synὀw. Pierwszej wizycie towarzyszyły refleksje, pewnie nieprzyjemne skojarzenia, trzesące siȩ rȩce i wiele wypalonych papierosὀw. Nastȩpnej, oswojenie z sytuacją. Całe życie mieli rὀżne problemy zdrowotne: żołądkowe, trawienne, sercowe. Nie pomagało leczenie. Mieli zrὀjnowane zdrowie i zwichnietą psychikȩ.
Dwὀch co przeżyło obozowy koszmar, odzyskało wolność jako dwudziestolatki. Ale ich ciała i dusze należały do starcὀw. Bolek nigdy nie powrὀcił do Oświȩcimia. Aldek, pὀł roku przed śmiercią, zabrał czȩść swojej rodziny i po raz pierwszy, prawdopodobnie przeczuwając zbliżający siȩ koniec, przestąpił bramȩ byłego obozu. Wtedy też, pierwszy i ostatni raz opowiadał o swoich przeżyciach.
Próbowali żyć jak normalni ludzie. Można powiedzieć, że pracowali wiȩcej niż musieli. Dlaczego? Przecież nie dla pieniȩdzy, ktὀre nie miały dla nich wiȩkszej wartości. Prawdopodobnie w ten sposὀb byli zajȩci i mogli zapomnieć o swojej przeszłości.
Założyli rodziny, mieli dzieci. Piȩtno, jakie zostało wyciśniȩte na ich duszach, miało ogromny wpływ na życie rodzinne. Nie byli łatwymi we wspὀłżyciu ani dla żon, ani dla dzieci. Obaj mieli nadwrażliwość na hałas. W domu musiała panować cisza i spokὀj. Bolek nakazywał dzieciom uczyć sią jȩzyka niemieckiego. Znał wartość znajomości jȩzykὀw obcych.
Nie tylko oni zapłacili zdrowiem. Dzieci Aldka nigdy nie były szczepione na gruźlicȩ, chociaż ta szczepionka była obowiązkową. Testy, ktὀre robi siȩ przed szczepieniem wykazywały przeciwciała gruźlicy obecne w ich organizmach. Były to konsekwencje kontaktu ich ojca z chorobą w obozie.
Sporadycznie spotykali sie po wojnie, ale tylko sami ze sobą. Ich rodziny nigdy, za ich życia, nie znały siȩ. Bolesław Łukasiak przeszedl trzy zawały serca. Zmarł w wieku sześćdziesiȩciu paru lat na raka płuc. Romuald Hałaczkiewicz zmarł rὀwnież na raka płuc w wieku 65 lat.
Jak to, co przeszli, odbije siȩ na ich wnukach i prawnukach — pokaże przyszłość. Ale można powiedzieć, że całe pokolenia już płacą cenȩ za to, co oni przeżyli. Horror ktὀrego doświadczyli widać nie tylko na jednym obliczu.
Materiały i informacje użyte do artykułu pochodzą z prywatnych zbiorὀw Jana Łukasiaka i Zbigniewa Hałaczkiewicza. Fotografie pochodzą ze zbiorὀw muzeum w Oświȩcimiu.