2 listopada 2020 napisałem felieton pt. “Niemiecki „new deal”, czy to będzie koniec Trójmorza?”. Felieton koncentrował się głównie na propozycji minister obrony Niemiec - Annegret Kramp-Karrenbauer - nowego ładu w relacjach transatlantyckich. Przyjęcie tego dealu porównałem wtedy do sytuacji sprzed 82 lat, kiedy został podpisany układ monachijski. Okazuje się, że aktualnym Chamberlainem naszych czasów jest prezydent USA Joe Biden oznajmiający światu, że mamy nowy “Peace for Our Time”.
Sprawa ogłoszenia przez amerykańską administrację zniesienia sankcji na Nord Stream 2 jest złamaniem podwójnych sankcji przegłosowanych przez amerykański Kongres głosami Republikanów i części Demokratów. Nord Stream 2 jest, tak jak Nord Steam 1, projektem geopolitycznym, który znacznie wpływa na bezpieczeństwo międzynarodowe i europejskie, dzieląc dalej Europę na dwie części. Wpływa dezintegrująco na spójność NATO, prowadzi do transferu znacznych kwot dla Rosji, która przeznacza je na zbrojenia i działania wojny hybrydowej wobec NATO i krajów Europy wschodniej. Projekt ten wspierany jest przez Berlin i Moskwę na najwyższych szczeblach władzy, gdzie polityczne wsparcie dla tego projektu gwarantowane jest przez byłego kanclerza Niemiec Gerharda Schrödera i odchodzącej kanclerz Angeli Merkel. Oboje z butą i hipokryzją twierdzą, że projekt ten ma tylko i wyłącznie charakter ekonomiczny.
Kwestia globalnego przywództwa Stanów Zjednoczonych wymaga jednak zdecydowanych posunięć i tak doszło w Waszyngtonie do porozumienia niemiecko-amerykańskiego, które za cenę niestawania Niemiec w rywalizacji amerykańsko-chińskiej po stronie chińskiej, pozwoli zyskać przychylność Niemiec i - za ich pośrednictwem - cichą przychylność Rosji. Jaka jest cena tego “Peace for Our Time”?
Dla krajów liberalnej demokracji Zachodu, ponad 111 milionów ludzi z Europy wschodniej jest ceną, którą można zapłacić za pozyskanie sobie cichych sprzymierzeńców w rozprawie z Chińczykami. Dlatego, post factum, amerykańscy dyplomaci jeżdżą teraz do stolic krajów Europy wschodniej i domagają się, aby Ci „siedzieli cicho”. Siedzenie cicho to chyba wymarzona postawa krajów Europy Wschodniej o której marzą elity Europy Zachodniej. Z drugiej strony ciekawe, kiedy kraje Europy Wschodniej zaczną działać jak kraje suwerenne a nie post kolonialne?
Na razie obserwujemy jak poszczególne kraje wyłamują się z solidarności, a to występując z różnych formatów, a to atakując Polskę jako największy kraj tego obozu. Dopóki kraje te nie wypracują solidarnej polityki działania razem, będą przedmiotem post kolonialnej polityki Niemiec, Rosji i Stanów Zjednoczonych. Inicjatywa Trójmorza jest taką szansą na przełamanie tej złej passy. Jeśli jej nie wykorzystamy i nie przejmiemy inicjatywy, przegramy.
Powołajmy sekretariat Trójmorza w jednym z krajów tego obszaru, wykorzystujmy prawo międzynarodowe, przypominajmy memorandum budapeszteńskie, które gwarantowało Ukrainie integralność terytorialną. Powołajmy media Trójmorza, które pokazywałyby inną narrację od Berlina, Moskwy czy Waszyngtonu. Zapraszajmy do nich znanych polityków, którzy popierają Trójmorze. Czy mamy takie plany czy tylko narzekamy i gderamy, zamiast tworzyć swoją narrację i pokazywać niezakłamane fakty historyczne?
Tekst pierwotnie ukazał się w Tygodniku Solidarność.