Chiny i 14 innych krajów, lecz bez Stanów Zjednoczonych, zgodziły się na utworzenie największego bloku handlowego na świecie, obejmującego prawie jedną trzecią całej globalnej działalności gospodarczej i ludności.
Nie tak dawno, bo 15 listopada, miało miejsce wydarzenie o znaczeniu ogólnoświatowym, które jednak pozostało prawie niezauważone przez wiekszość komentatorów oraz odbiorców masowego przekazu w Stanach Zjednoczonych i - śmiem twierdzić - także w Polsce, zajętych teraz czy to koronawirusem, czy to szopką wyborczą w USA, lub po prostu przygotowaniami do amerykańskiego Święta Dziękczynienia (Thanksgiving).
Wydarzenie, o którym mówię, to tektoniczne wręcz przesunięcie środka ciężkości światowej gospodarki i handlu na korzyść Dalekiego Wschodu, a konkretnie Azji południowo-wschodniej, a jeszcze dokładniej - Chin. Nawiązuję oczywiście do podpisania - poprzez telekonferencję, po ośmioletnich trudnych i bardzo niedemokratycznych, prowadzonych w tajemnicy negocjacjach - wielostronnej umowy handlowej i gospodarczej przez 15 krajów Azji i Pacyfiku, reprezentujących razem prawie jedną trzecią światowego produktu krajowego brutto (PKB). Jest to umowa o wolnym handlu (Free Trade Agreement, FTA), która stworzyła największy na świecie blok handlowy i jest znaczącym osiągnięciem Chin, które walczą z USA o wpływy i dominację gospodarczą zarówno w tym regionie, jak i na świecie. Umowa ta nosi nazwę Regionalnego Kompleksowego Partnerstwa Gospodarczego (Regional Comprehensive Economic Partnership, RCEP).
Wśród sygnatariuszy tej umowy są następujące kraje: Brunei, Laos, Wietnam, Chiny, Kambodża, Myanmar (Birma), Japonia, Korea Południowa, Tajlandia, Malezja, Singapur, Indonezja, Filipiny, Australia i Nowa Zelandia, a więc wszyscy członkowie bloku ASEAN (Association of Southeast Asian Nations), plus dodatkowo kilka znaczących krajów regionu. Poza - oczywiście - brakiem USA, zwraca uwagę nieobecność na tej liście Indii, które wycofały się z negocjacji jesienią 2019 roku. Niewątpliwie pakt ten jest symbolem rosnącego wpływu gospodarczego Pekinu i wyzwaniem rzuconym Stanom Zjednoczonym - próbą utworzenia przeciwwagi dla amerykańskich wpływów w gospodarce światowej i utrwalenia Chin jako dominującej potęgi. Jest to na pewno spory sukces dla Chin, zdecydowanie największego rynku i siły gospodarczej w regionie.
Ze względu na koronawirusa, podpisanie umowy RCEP było raczej niezwykłe. Ceremonie odbywały się oddzielnie w każdym z 15-tu krajów-sygnatariuszy, ale wszystkie były połączone wideo, transmitowanym jednocześnie na podzielonym ekranie. Ministrowie handlu każdego kraju po kolei podpisywali oddzielną kopię paktu, podczas gdy głowa państwa lub szef rządu stali w pobliżu i obserwowali.
Nowopodpisany pakt obejmuje więcej ludzkości niż jakiekolwiek poprzednie regionalne porozumienie o wolnym handlu: 2,2 miliarda ludzi. Dla porównania, Unia Europejska to 446 milionów mieszkańców, a łączna populacja USA, Kanady, i Meksyku to około 478 milionów. Trudno więc przecenić jego wagę. Dziwić się można jedynie temu, że tak mało się o tym obecnie mówi, na przykład w USA, dla którego wydarzenie to ma przecież fundamentalne znaczenie.
Powtórzmy jeszcze raz dla podkreślenia wagi tego porozumienia: Umowa RCEP obejmuje rynek 2,2 miliarda ludzi, czyli prawie 30% światowej populacji, o łącznym PKB wynoszącym 26,2 miliarda dolarów, czyli około 30% światowego PKB.
Przypomnijmy, że Stany Zjednoczone były swego czasu zaangażowane w negocjacje o wolnym handlu w strefie Pacyfiku, znane jako Trans-Pacific Partnership (TPP), o zasięgu niewiele mniejszym niż RCEP, w których to właśnie Waszyngton starał się odgrywać wiodącą rolę, lecz które wywoływały sprzeciw z obu stron amerykańskiej sceny politycznej, i z których wycofał Amerykę prezydent Trump, uznając iż są niekorzystne dla interesów USA i doktryny "Po pierwsze - Ameryka" (America First).
Dla wielu przeciwników umów o wolnym handlu jest też coś dość złowieszczego w tym, że potężni politycy i lobbyści dogadują się po kryjomu, bez publicznego dialogu, i podejmują decyzje w imieniu milionów ludzi. Podobno negocjacje owiane były tajemnicą, aby nie dopuścić do powszechnych protestów takich, jakie wybuchły przy negocjowaniu TPP - też zresztą prowadzonych po kryjomu, lecz które nie uniknęły przecieków.
Pozostałe kraje bloku ASEAN kontynuowały te negocjacje samodzielnie, a Chiny chętnie wskoczyły w próżnię pozostawioną przez Amerykanów. Nie jest tajemnicą, że obecność Chin w RCEP doskonale pasuje do projektów Pekinu, takich jak gigantyczna inicjatywa "Pasa i Szlaku" (Belt and Road Initiative). Chiny nie ukrywają, że chcą być postrzegane jako przywódca azjatyckiego bloku gospodarczego i multilateralizmu pod nieobecność Stanów Zjednoczonych.
Czas pokaże, czy RCEP stworzy istotne utrudnienia dla producentów amerykańskich, którzy mogą stracić swe rynki eksportowe, czy wręcz przeciwnie, uchroni to interesy USA przed narastającą globalizacją. Krytycy umów o wolnym handlu twierdzą, że generalnie skłaniają one firmy do przenoszenia miejsc pracy w przemyśle za granicę, a więc przede wszystkim do Chin. Z kolei niższe bariery handlowe stypulowane w umowie RCEP mogą tylko zachęcić firmy o zasięgu globalnym do jeszcze większych inwestycji w regionie, w tym do tworzenia łańcuchów dostaw i centrów dystrybucji, oraz do kontynuowania produkcji w Azji, zamiast repatriowania jej z powrotem do Ameryki Północnej.
Zasięg nowego porozumienia jest na chwilę obecną limitowany. Na razie, umowa nie idzie tak daleko, jak np. Unia Europejska w integracji państw członkowskich, nie zobowiązuje bowiem sygnatariuszy do otwierania usług i innych wrażliwych obszarów ich gospodarek. W przeciwieństwie do zarzuconego TPP, nie wgłebia się też ono w - często kontrowersyjną - kwestię ochrony własności intelektualnej, czy ochrony danych osobowych. Nie obejmuje ono również takich zagadnień, jak ochrona środowiska, lub ograniczenie rządowych dotacji dla przedsiębiorstw państwowych, co niewątpliwie daje przewagę stronie chińskiej, ale ustala zasady wymiany handlowej, która ułatwią inwestycje i prowadzenie interesów w samym regionie.
Może minąć jednak trochę czasu, zanim jakikolwiek kraj zobaczy obiecane korzyści integracji, ponieważ sześć krajów ASEAN i trzy inne kraje muszą go jeszcze ratyfikować, zanim wejdzie w życie. Może się to okazać procesem bardzo powolnym.
Jak powiedzieliśmy, rzuca się w oczy, że pakt nie obejmuje Indii, drugiego regionalnego giganta. Rząd w New Delhi wycofał się z negocjacji w listopadzie 2019. Państwowa chińska publikacja Global Times napisała, że „administracja Modiego popełniła poważny strategiczny błąd”. Czy rzeczywiście jest to "strata dla Indii, a zysk dla Chin", jak to przedstawiają niektórzy eksperci? Trudno w tej chwili powiedzieć.
Chiny, których relacje z Indiami w ostatnim czasie nie wyglądają najlepiej, odrzuciły żądania Indii dotyczące bardziej ambitnego paktu, który uczyniłby znacznie więcej by powiązać gospodarki regionu, w tym handel usługami, oraz zabezpieczyłyby Indie przed zalewem chińskich towarów. Indyjscy politycy byli niechętni obniżeniu wysokich ceł w ich kraju i otworzeniu drogi do dalszego zalewu chińskimi produktami. Chiny wysyłają do Indii towary o wartości 60 miliardów dolarów rocznie więcej, niż ich importują, a deficyt handlowy Indii ze wszystkimi krajami RCEP łącznie wynosi 105 miliardów dolarów. Hindusi sami przyznają, że dzieje się tak dlatego, że ich przemysł nie potrafi produkować w sposób konkurencyjny do chińskiego. Eksperci również ostrzegali, że RCEP dotknąłby duży przemysł mleczarski Indii, ponieważ producenci z Australii i Nowej Zelandii mogą łatwo zalać indyjskie rynki i pokonać niezorganizowanych i nieefektywnych drobnych indyjskich producentów. Tak więc Indie pozostają na razie poza zasięgiem RCEP, lecz wszyscy podkreślają, że droga do ich integracji z nowym blokiem jest nadal teoretycznie otwarta.
Swoją drogą, Indiom nie udało się też uzyskać porozumienia handlowego z Unią Europejską, ich głównym handlowym partnerem, kiedy prowadzono negocjacje w latach 2007-2013.
Proszę zwrócić uwagę, że podobne jak Hindusi zastrzeżenia mają Amerykanie, gdy zastanawiają się nad sensem międzynarodowych umów handlowych, czy to w regionie Pacyfiku, czy gdzie indziej. Nie jest wcale jasne czy ten tzw. protekcjonizm amerykański działa, na dłuższą metę, na korzyść, czy też na szkodę Stanów Zjednoczonych. Zalew towarami chińskimi jest już przecież faktem na kontynencie północnoamerykańskim a deficyt w handlu z Chinami to nie tylko problem Indii, ale jak najbardziej dotyczy też USA.
Na marginesie, warto też zauważyć, że wychodząc z porozumienia RCEP, Indie zademonstrowały w ten sposób pośrednio poparcie dla polityki USA i spodziewać się należy zacieśnienia politycznych i gospodarczych kontaktów na osi Waszyngton-New Delhi w nadchodzących miesiącach i latach. Jednak nie da się oprzeć wrażeniu, że RCEP - jako kolejna już próba ominięcia Stanów Zjednoczonych - ostatecznie wzbogaci przede wszystkim Chiny.
Nie jest jednak na razie jasne, jak Stany Zjednoczone zareagują na ten nowy pakt handlowy. Muszą przede wszystkim uporać się z wewnętrznymi problemami: ostatecznie wybrać prezydenta na następne cztery lata i zahamować rozprzestrzenianie się koronawirusa. Można jednak śmiało stwierdzić, że kwestie gospodarczo-handlowe i związany z tym problem Chin będzie dominującym tematem dla nowej administracji bez względu na to, kto ostatecznie zostanie wyłoniony.
Według Jennifer Hillman, pracownika naukowego ds. handlu i międzynarodowej ekonomii politycznej w nowojorskim think-tank'u Council on Foreign Relations:
Podczas gdy Stany Zjednoczone są obecnie skupione na problemach wewnętrznych, w tym na potrzebie walki z pandemią i odbudowie gospodarki i infrastruktury, nie jestem pewna, czy reszta świata będzie czekać, aż Ameryka uporządkuje swój dom. Myślę, że trzeba będzie podjąć działania reagujące na to, co robią Chiny.
Biorąc pod uwagę obawy dotyczące rosnących wpływów Chin, prezydent USA, który zostanie zaprzysiężony w styczniu, siłą rzeczy będzie musiał szukać znacznie większego zaangażowania w Azji południowo-wschodniej, aby skutecznie chronić interesy USA. Będzie musiał sprawnie równoważyć amerykańską rację stanu z trendami globalistycznymi pod przewodnictwej Chin. Zobaczymy jak sobie z tym poradzi, lecz bez względu na to, skutki porozumienia RCEP odczuje cały świat.