Nigdy nie będzie drugiej szansy na zrobienie pierwszego wrażenia. — Anonim
Polska nigdy nie potrzebowałaby drugiej szansy na zrobienie pierwszego wrażenia. Przez trzy miesiące zażywałem otaczającego mnie naturalnego piękna i niezrównanej ludzkiej dobroci.
Wielka kopuła nad Warszawą wciąż mnie zadziwia. W polskim niebie jest coś niezwykle realnego, a nawet surrealistycznego. Każdy dzień zaczynał się i kończył, gdy leżąc w łóżku mojego mieszkania na 3 piętrze przy ul. Żelaznej 89, spoglądając przez szklane drzwi balkonu, oczarowany byłem wschodem słońca o 4 rano i zachodem o 22.
Powszechnie wiadomo, że dzieła ludzkich rąk znane jako „Siedem Cudów Świata” istniały w historii. Do listy należy dodać jeszcze jeden „cud”: cudowny kraj, Polskę. Naturalny twór, Polska, jest oczywiście bosko natchniony i stworzony. Polacy pięknie prezentują swoje niezwykłe dokonania w całym mieście Warszawa. W całej swojej bolesnej, ale obiecującej historii, Polacy dokonali cudów na tym szalenie egzotycznym, środkowoeuropejskim skrawku ziemi. Siedem cudów świata zostało na przestrzeni lat zastąpione innymi „cudami”, ale Polska powinna znaleźć się na tej liście i nigdy nie zostać usunięta.
Impuls dla wyjazdu do Polski zrodził się z mojej głębokiej wdzięczności za współczującą troskę Polski o niewinnych mieszkańców Ukrainy. Polacy zaoferowali autentyczną pomoc humanitarną. Otworzyli ręce, serca i domy dla zdesperowanych, ale pełnych nadziei Ukraińców. Polska łaskawie przyjęła trzy miliony rozdartych wojną Ukraińców, których życie zostało tak nagle, podstępnie i niesprawiedliwie wywrócone do góry nogami 24 lutego, a z których pół miliona zostało powitane przez miasto Warszawa. Zawsze będę wierzył, że Polacy wykonali ten dobroduszny gest z powodu ich wrodzonego współczucia. Współczują jako kraj, ponieważ od wieków znajdują się w tym samym bezbronnym miejscu. Kraje sąsiadujące od wieków pragnęły przywłaszczyć Polskę. Polska jest teraz i zawsze będzie wolnym, demokratycznym i niezawisłym narodem. Polska powróciła na mapę Europy w listopadzie 1918 roku, kiedy odzyskała niepodległość. Jedno z zajęć, które prowadziłem w Warszawie, odbywało się właśnie w Muzeum Niepodległości.
Przed przyjazdem do Warszawy moja wiedza o Polsce opierała się głównie na lekturach i badaniach, jakie przeprowadziłem na temat okrucieństw wyrządzanych Polakom przez nazistowskich terrorystów podczas II wojny światowej. Podczas mojego trzymiesięcznego pobytu byłem zdumiony, gdy dowiedziałem się dużo więcej o Polsce, a zwłaszcza o Warszawie.
Ta imersja kulturowa otworzyła mi oczy, aby zajrzeć głębiej w serca i umysły tych, którzy zamieszkują to prężne i budzące podziw miasto. Od 90 dni przemierzam ulice Warszawy. Zakochałem się w bogactwie historycznym, kulturalnym, artystycznym, edukacyjnym, medycznym, ekonomicznym i masowym systemie transportu. Postępy są dramatyczne. Podobnie jak Feniks, Warszawa podniosła się z popiołów, wzniosła się w przestworza, a teraz leci jak uwolniony gołąb. Kiedy widzę i dotykam prawdziwych fragmentów murów getta i odwiedzam żydowskie miejsca pamięci, zastanawiam się i modlę. Zadziwia mnie odwaga, wytrwałość, nadzieja, determinacja i kreatywność Polaków. Jestem zachwycony i stoję w ciągłym zdumieniu.
Jakie więc inne czynniki skłoniły mnie do podjęcia decyzji o przyjeździe do Warszawy? Bóg i lud Boży. Uważam, że chodzi o „łączenie”. Wiele się nauczyłem od moich polskich gospodarzy o sile łączności. Kiedy 24 lutego wybuchła wojna na Ukrainie, powiedziałem mojej rodzinie, że muszę zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby pomóc Polakom w ich wysiłkach na rzecz ukraińskich uchodźców.
Oto jak to się stało: Mam drogich przyjaciół w Denison w Teksasie. Byłem ich pastorem przez siedem lat. Niedługo po wybuchu wojny spotkałem się na obiedzie z przyjaciółką i członkinią kościoła, któremu wcześniej służyłem. Nazywa się Karen Alford i jest długoletnią członkinią Zjednoczonego Kościoła Metodystycznego Waples Memorial – zgromadzenia, któremu teraz błogosławi ks. Justin Miller jako pasterz, pastor i przewodnik duchowy. Powiedziałem Karen o moim powołaniu, a ona natychmiast zaproponowała koordynację misji, co niewątpliwie było z jej strony pracą z miłosierdzia. Jest wierną służebnicą Boga.
Opowiedziałem o swoich planach przyjaciółce. Powiedziałem jej, że czuję się wewnętrznie i mocno wezwany przez Boga do wyjazdu do Warszawy. Rozmawiała o tej propozycji z kilkoma wspólnymi przyjaciółmi. Ci przyjaciele byli również członkami kościoła, w którym służyłem.
Dr Jeannine Hatt-Phelps jest pediatrą, która od wielu lat zapewnia mi troskliwą i skuteczną opiekę nad moimi synami. Jej koleżanka z pediatrii, dr Małgorzata Gajda i jej mąż Krzysztof są Polakami. Mieszkają bardzo blisko Denison w Teksasie. „Chris” jest p.o. prezesa Polskiego Związku w Teksasie. Chris miał znajomego (Marek Traczyk), który pełni funkcję prezesa Warszawskiej Izby Gospodarczej. Jest wpływowym przedsiębiorcą biznesowym w Warszawie, organizatorem wielu wydarzeń na całym świecie oraz właścicielem i operatorem wielu firm. Chris i Marek wpadli na pomysł, by poprosić anglojęzycznego Amerykanina o przybycie do Warszawy, aby uczyć ukraińskie dzieci za darmo. Nasza trójka nie wiedziała, jak wyjaśnić tajemnicę tego, jak to wszystko się urzeczywistniło, więc spojrzeliśmy w niebo i po prostu powiedzieliśmy: „Opatrzność. Krok po kroku. Wiele małych cudów.” Wiedzieliśmy, że „będziemy w tym razem!”
Marek Traczyk jest błogosławionym człowiekiem, że ma tak uroczą rodzinę. Jego żona Vlasta jest utalentowaną pianistką, kompozytorką i nauczycielką. Ich córka, Victoria, jest jedną z najbardziej uroczych, inteligentnych i pełnych energii młodych dziewcząt, jakie kiedykolwiek spotkałem! Wszyscy sprawili, oferując życzliwość, miłość i łaskawą gościnność, że poczułem się jak członek rodziny. Zabierali mnie nawet na wycieczki. Marek zabrał mnie na Mazury. Następnie odbyłem z nimi rodzinną wycieczkę, aby zatrzymać się u ich bliskich przyjaciół, Ireny Zenkiewicz i jej męża, Jerzego Zenkiewicza, zastępcy Dyrektora Centrum Informacji i Komunikacji Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Toruń to miejsce urodzenia Mikołaja Kopernika. Następnie odwiedziliśmy rodzinne miasto Marka, gdzie był dom Fryderyka Chopina.
Współpracownicy Marka są wyjątkowi. Kasia, Dyrektor Zarządzająca Polskich Mediów, nauczyła mnie zwalniać tempo i zakochać się w Polsce, Chorwacji i we wszystkich żywych istotach. Jest szeroko znana w Warszawie. Zaaranżowała wydarzenie w Muzeum Papieża Jana Pawła II z udziałem Polinezyjskiej Trupy Tanecznej. Zaprosili mnie do tańca. Mirek, utalentowany i wysoko wykwalifikowany fotograf i filmowiec, wielokrotnie ratował mnie swoją wiedzą o technologii internetowej. Irena to inteligentna i ciekawa osoba, która zawsze była dla mnie bardzo miła i pomogła mi w trudnych sytuacjach. Kiedy podczas mojego pobytu zmarła bliska przyjaciółka, zaprosiła mnie na uroczystość upamiętniającą, ponieważ wraz z innymi przygarnęła mnie jako nowego członka rodziny.
Zaprzyjaźniłem się z wieloma polskimi i ukraińskimi osobami, z którymi zamierzam utrzymywać kontakt do końca życia – głównie poprzez ZOOM i e-mail. Mimo to mam nadzieję przywieźć moją rodzinę do Warszawy i na Ukrainę, gdy już nadejdzie pokój.
Podczas mojego pobytu, Marek niestrudzenie pracował nad zakupem uroczego mieszkania w Śródmieściu. Znajduje się na ul. Żelaznej 89 w Warszawie, w historycznej dzielnicy getta z czasów II wojny światowej. Okazało się całkiem wygodne.
Dodatkowo spędzał wiele godzin na szukaniu różnych miejsc spotkań dla moich zajęć. Na zawsze będę dłużnikiem Prezesa Józefa Brylla (Stowarzyszenie Współpracy Polska-Wschód) z siedzibą w Teatrze Capitol; Ks. Piotra Kowalczyka, Rektora Wyższej Szkoły Teologii i Nauk Społecznych; Karola Tadeusza Nawrockiego z warszawskiego Muzeum Niepodległości Warszawy oraz kadrze kierowniczej Salonu Wolności za możliwość prowadzenia moich zajęć.
Wraz z moim przyjacielem Chrisem, spotkaliśmy się przez Zoom z Waldemarem Binieckim, redaktorem naczelnym „Kuryera Polskiego”. Poprosił mnie o napisanie tej relacji z mojej podróży. Po powrocie do domu przedstawię to również Związkowi Polskiemu w Teksasie. Spotkanie odbędzie się w Sherman w Teksasie.
Wreszcie, jestem dozgonnie wdzięczny tym, którzy zaprosili mnie na koncerty w Parku, aby posłuchać muzyki Chopina; na spacery po wielu pięknych parkach i zabytkach, oraz tym, kto zapoznał mnie z polską kuchnią – najlepszym jedzeniem, jakie kiedykolwiek jadłem!
Obrazy tajemniczego polskiego nieba, odgłosy ptaków, piękno parków, a przede wszystkim miłość, życzliwość i piękno Polaków na zawsze pozostaną w moim sercu.
Dziękuję Bogu, mojej cierpliwej i wspierającej mnie rodzinie, ks. Justinowi Millerowi seniorowi, proboszczowi Waples Memorial UMC oraz moim drogim przyjaciołom, dobroczyńcom i członkom ich rodzin.
Dziękuję, Warszawo! Dziękuję Polsko!
Mam nadzieję i modlę się o ponowne spotkanie.
Z angielskiego prztłumaczył Andrzej Woźniewicz.