Przeczytaj wprowadzenie: Sprzeciw wobec oszczerstw i ochrona godności narodowej
KURYER stara się unikać problemów emocjonalnych i powodujących podziały, próbując skupiać się na budowaniu globalnej platformy łączności, która raczej buduje mosty niż antagonizuje i dzieli. Postanowiliśmy jednak, że w imię wolnej, otwartej debaty opublikujemy list dr Pasieki-Brzozowskiej, który New Yorker postanowił zignorować.
Wytłuszczenia tak, jak w oryginale.
The New Yorker Magazine
The New Yorker, 1 World Trade Center,
New York, NY 10007.
Oświadczenie prawników pani Filomeny Leszczyńskiej
W imieniu pani Filomeny Leszczyńskiej pragniemy wyrazić głębokie zaniepokojenie ilością nieprawdziwych, wprowadzających w błąd i niedokładnych informacji w sprawie pani Leszczyńskiej przeciwko pani Engelking i panu Grabowskiemu przedstawionych w artykule The Historians Under Attack for Exploring Poland’s Role in the Holocaust (Historycy atakowani za badanie roli Polski w Holokauście). Chcielibyśmy sprostować niektóre informacje zawarte we wspomnianym artykule.
Zachęcamy i namawiamy Redaktora Naczelnego „The New Yorker” do opublikowania naszego listu, aby czytelnicy mogli poznać zdanie drugiej strony sporu, mianowicie skarżącej pani Filomeny Leszczyńskiej. Głęboko wierzymy, że czytelnicy „The New Yorker” zasługują na pełny ogląd obu stron. Na wysłuchanie zasługuje również starsza i niepełnosprawna pani Filomena Leszczyńska.
I. Nieprawdą jest, że „uczonym grożą pozwy o zniesławienie i potencjalne zarzuty karne w związku z wysiłkami polskiego rządu, by oczyścić naród z jakiejkolwiek roli w wymordowaniu trzech milionów Żydów podczas okupacji hitlerowskiej”.
Przede wszystkim, powódką w sprawie była pani F. Leszczyńska, 81-letnia, niepełnosprawna kobieta o skromnych dochodach, mieszkająca w małej wiosce w Polsce bez dostępu do Internetu, wykluczona, uboga, nieznana i niewykształcona. Jej wuj E. Malinowski został opisany w publikacji naukowej (sponsorowanej przez rząd polski), jako złodziej współwinny zamordowania kilkudziesięciu Żydów, bez żadnych istotnych dowodów rzeczowych. Pani Filomena Leszczyńska była jedyną powódką w tej sprawie. Żaden inny powód nie uczestniczył w postępowaniu sądowym (ani rząd polski, ani żadna polska organizacja, w tym fundacje czy instytucje). Polski rząd nie ma nic wspólnego z pozwem, poza tym, że finansował publikację (Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego przyznało autorom grant naukowy w wysokości 140 tys. dolarów).
Po drugie, pani Filomena Leszczyńska nigdy nie postawiła uczonym żadnych zarzutów karnych. Zgodnie z polskim prawem, byłaby jedyną osobą, która miałaby do tego prawo (art. 212 k.k.). Pragniemy podkreślić, że pani F. Leszczyńska nigdy nie chciała ani nie planowała wniesienia żadnych zarzutów karnych przeciwko naukowcom, ani nie rozważa tego teraz.
Po trzecie, zadaniem sądu cywilnego w tym postępowaniu nie było ustalanie faktów historycznych, lecz weryfikacja metodologii badaczy i odpowiedź na następujące pytania:
- Czy uczeni mieli prawo przedstawić E. Malinowskiego jako donosiciela, złodzieja i przestępcę na podstawie wielu dostępnych im dokumentów (niektóre z nich zawierały sprzeczne relacje)?
- Czy naukowcy mieli wystarczające dowody, by oskarżyć Malinowskiego o współudział w zamordowaniu kilkudziesięciu Żydów i kradzieży rzeczy osobistych ocalałych Żydów?
- Czy badacze prowadzili swoje badania z zastosowaniem profesjonalnej metodologii właściwej dla analizy historycznej i czy zadbali o rzetelność swoich ustaleń?
- Czy uczeni prowadzili swoje badania z należytą starannością? Sąd orzekł, że badacze nie dołożyli należytej staranności i nie zastosowali właściwej metodologii.
II. Nieprawdą i pomówieniem jest, że Malinowski „prowadził Niemców do ukrywających się Żydów, a jako sołtys i przedstawiciel państwa polskiego reprezentował związek państwa polskiego ze zbrodniami nazistowskimi”.
Po pierwsze, Malinowski nie reprezentował „związku państwa polskiego ze zbrodniami nazistowskimi”. W czasie II wojny światowej państwo polskie w ogóle nie istniało. Terytorium przedwojennej Polski zostało podzielone przez Rosję Sowiecką i nazistowskie Niemcy. To Niemcy wyznaczali sołtysów. Nie była to ani praca zarobkowa, nie było też ochotników na stanowisko sołtysa (za odmowę przyjęcia funkcji i nieprzestrzegania niemieckich poleceń groziła kara). Szczegółowe informacje na temat obowiązków i odpowiedzialności sołtysów można znaleźć w książce Bogdana Musiała Kto dopomoże Żydowi?.
Po drugie, nie ma żadnych dowodów na to, że Malinowski zdradził jakichkolwiek Żydów. Sąd wskazał, że autorka, pani Barbara Engelking:
- Pomyliła dwóch mężczyzn o tym samym nazwisku (łącząc ich biografie w jedną) – Engelking przyznała się do pomyłki i pomieszania dwóch różnych Edwardów Malinowskich.
- Zafałszowała liczbę Żydów zabitych w Malinowie – pisze o "kilkudziesięciu Żydach", ale według dokumentów historycznych zginęło 18 Żydów.
- Na podstawie nieudowodnionych, niesprawdzonych i niemających pokrycia w faktach plotek oskarżyła człowieka o współudział w mordowaniu Żydów i kradzieży mienia Ocalałych – zdaniem sądu badaczka oskarżyła Malinowskiego, nie mając na to żadnych merytorycznych dowodów.
Sąd zwrócił również uwagę na fakt, że Żydówka, na której zeznaniach opierała się Engelking, kilkakrotnie w różnych okresach zmieniała swoje zeznania. W toku postępowania okazało się, że istnieją inne, odmienne jej zeznania (co najmniej pięć różnych wersji), z których część była znana autorce, pani B. Engelking.
Chcielibyśmy również zauważyć, że:
Synowie Ocalałej (powołani na świadków przez pozwanych) zaprzeczyli, by Ocalała kiedykolwiek przedstawiała im E. Malinowskiego jako człowieka, który w 1943 r. zdradził grupę Żydów w Malinowie.
W książce tej autorka pominęła zeznania innych Żydów, którzy po wojnie zeznawali w obronie E. Malinowskiego – np. absolutnie kluczowe zeznanie Lejby Prybuta. Prybut zeznał, że ukrywał się u Malinowskiego i że był świadkiem mordu w Malinowie w 1943 roku. Dokumenty historyczne potwierdzają również, że był on w tym czasie żydowskim partyzantem. Po II wojnie światowej nie bał się oskarżyć innego polskiego sołtysa o zdradę grupy Żydów i zeznawał przeciwko niemu. Podczas procesu Malinowskiego zaświadczył o jego niewinności i wskazał prawdziwego denuncjatora (leśniczego z pobliskiej wsi, który został zabity przez partyzantów żydowskich po zadenuncjowaniu i zmasakrowaniu grupy Żydów). Zeznania Lejby Prybuta miały istotne znaczenie dla ustalenia niewinności E. Malinowskiego. Pani B. Engelking znała te fakty, skoro w tej samej książce cytowała biografię Prybuta.
Tym samym przedstawianie Edwarda Malinowskiego jako donosiciela narusza dobra osobiste pani F. Leszczyńskiej.
III. Nieprawdą jest, że „Dwoje polskich historyków Holokaustu, Jan Grabowski i Barbara Engelking, walczy z wyrokiem sądu, który uznał ich za winnych zniesławienia dawno zmarłego polskiego urzędnika”.
Po pierwsze, mamy do czynienia z normalnym pozwem cywilnym (nie karnym) podobnym do innych pozwów znanych w prawie każdym systemie prawnym. Uczeni nie zostali pozwani ani oskarżeni. Zgodnie z polską procedurą cywilną, sąd cywilny nie może „uznać pozwanego za winnego” – może jedynie potwierdzić lub oddalić roszczenia powoda. Poprzez użycie słowa "winny" artykuł sugeruje, że mamy do czynienia ze sprawą karną.
Po drugie, sąd nie orzekł o "winie badaczy za zniesławienie dawno nieżyjącego" Polaka. Sąd orzekał, zajął się i potwierdził dobra osobiste F. Leszczyńskiej, a nie zmarłego Edwarda Malinowskiego. Zgodnie z polskim prawem zmarłego nie można zniesławić. Możliwe jest jednak zniesławienie krewnych zmarłych osób poprzez publikację nieprawdziwych, nieudowodnionych, nieprecyzyjnych, niedokładnych i nieprawdziwych informacji, które szkodzą pamięci zmarłego. Każdy człowiek ma prawo do zachowania dobrych wspomnień o swoich bliskich. Europejski Trybunał Praw Człowieka cytował to prawo w dziesiątkach orzeczeń. Trybunał Europejski definiuje to prawo jako część prawa człowieka do życia prywatnego i rodzinnego (art. 8 Europejskiej konwencji praw człowieka i podstawowych wolności).
Sąd nie orzekł zatem zniesławienia osoby zmarłej, a jedynie potwierdził, że naruszone zostało prawo osobiste pani F. Leszczyńskiej do zachowania dobrej pamięci o zmarłym Edwardzie Malinowskim.
IV. Nieprawdą jest, że Malinowski „przyczynił się do deportacji młodej kobiety z jego wsi do Niemiec. Z dala od ludzi, którzy wiedzieli, że jest Żydówką, kobieta stała się po prostu kolejną Polką”.
Kobieta, o której mowa, nie była mieszkanką wsi Malinowskiego. W rzeczywistości E. Malinowski nie znał jej zupełnie. Jej siostra, dziecko i dzieci siostry zostały złapane w lesie w okolicach Drohiczyna (ok. 20 km od Malinowa), co widziała z daleka. Pobiegła do Malinowa, gdzie poprosiła o spotkanie z sołtysem. Powiedziała wówczas E. Malinowskiemu (sołtysowi), że jest Żydówką i poprosiła go o przedstawienie jej jako Polki przed władzami niemieckimi, aby mogła zostać wysłana do Niemiec, co uratowałoby jej życie.
Należy pamiętać, że w okupowanej przez Niemców Polsce udzielanie jakiejkolwiek pomocy Żydom było zabronione i karane śmiercią. Często pomocnik był karany wraz ze swoją rodziną, a nawet całą wioską. Niemcy nie mieli skrupułów, zabijali nawet małe dzieci.
W gospodarstwie E. Malinowskiego mieszkało 16 osób, w tym kilkoro dzieci. Narażając ich życie, a być może także życie całej wsi, zgodził się jednak pomóc nieznanej mu Żydówce. Możemy sobie tylko wyobrazić, co by się stało, gdyby Niemcy zorientowali się, że jest Żydówką. Być może tego dnia zginęłoby wiele osób, w tym dzieci.
V. Informacja, że „W powojennej Polsce kobieta zeznała, że Malinowski uratował jej życie” nie jest do końca ścisła.
Po wojnie garstka mieszkańców Malinowa oskarżyła E. Malinowskiego o denuncjowanie Żydów i kontakty z polskim ruchem oporu antykomunistycznego pod okupacją sowiecką.
Podczas procesu Malinowskiego w jego obronie zeznawała niemal cała wieś, w tym uratowana Żydówka. Należy również zaznaczyć, że w trakcie procesu w obronie Malinowskiego zeznawało trzech Żydów, w tym dwóch naocznych świadków (Lejba Prybut i Chuna Kaplan). Wszyscy twierdzili, że w czasie wojny ukrywali się u Malinowskiego, jako denuncjatora wskazywali leśniczego z Czarnej (pobliskiej wsi), i potwierdzili, że zdrajca został zabity przez partyzantów. Należy podkreślić, że Żydówka o masakrze wiedziała tylko ze słyszenia. Nie było jej wówczas w Malinowie, w przeciwieństwie do dwóch innych Żydów i mieszkańców Malinowa, którzy zeznawali na procesie Malinowskiego.
VI. Nieprawdą jest, że „Reduta Dobrego Imienia wciągnęła do pozwu schorowaną bratanicę Malinowskiego, osiemdziesięcioletnią Filomenę Leszczyńską”.
Powódka zeznała, że słyszała w polskim radiu audycję o książce Engelking i Grabowskiego. Podczas audycji przedstawiona została historia jej wuja. Nie wiedziała, co robić, jak zareagować. Jakiś czas później do Malinowa przyjechał M. Świrski, weryfikując fakty z książką badaczy. Pytał o rodzinę E. Malinowskiego i został ugoszczony przez panią Filomenę Leszczyńską. Pani Leszczyńska opowiedziała mu o swoim wuju i to ona poprosiła go o pomoc w złożeniu pozwu. Pani Leszczyńska ma 81 lat, jest osobą niepełnosprawną, wykluczoną, o skromnych dochodach. Nie było jej stać na opłacenie adwokata specjalizującego się w prawach człowieka i prawach osobistych, ani nawet na uiszczenie opłaty sądowej.
Podsumowanie:
- Pozew pani F. Leszczyńskiej nie ma żadnego wpływu na jakiekolwiek współczesne lub przyszłe badania nad Holokaustem. Wyrok nie ma charakteru precedensowego i dotyczy tylko stron postępowania i nikogo więcej. Wyrok w żaden sposób nie zakazuje ani nie ogranicza badań nad Holokaustem. Naukowcy, którzy prowadzą swoje badania z należytą starannością, nie ryzykują, że będą pozywani.
- Pozew był cywilny, a nie karny, uczeni nie zostali oskarżeni. Powódka była osobą prywatną, a nie przedstawicielem polskiego rządu lub jakiejkolwiek innej polskiej organizacji czy instytucji. Jedyne zaangażowanie polskiego rządu ograniczyło się do przyznania środków na publikację badaczy (grant naukowy o wartości 140 tys. USD).
- Postępowanie toczyło się na podstawie polskiego kodeksu cywilnego, który od roku 1964 roku chroni dobra osobiste. Jednym z praw osobistych istniejących w zakorzenionej i uznanej doktrynie prawnej jest prawo do zachowania dobrych wspomnień o zmarłych krewnych. Poza polskim kodeksem cywilnym, w pozwie nie powoływano się na żadne inne akty prawne.
- Przedmiotem pozwu nie było ustalenie faktów historycznych. Zadaniem sądu było jedynie zbadanie, czy uczeni z należytą starannością przeanalizowali dostępne dokumenty (z których wiele było ze sobą sprzecznych). Sąd polski zwrócił uwagę, że niestety badacze nie dołożyli należytej staranności, co naruszyło prawa bratanicy E. Malinowskiego (pani F. Leszczyńskiej).
- Nie był to rodzaj pozwu sądowego mający na celu zastraszenie i uciszenie dziennikarzy i aktywistów.
- Sprawa nie ma wpływu na badania nad Holokaustem ani na debatę na ten temat. Jeśli badacze prowadzą swoje badania z należytą starannością, sąd oddala roszczenia potencjalnych powodów.
Na zakończenie chcielibyśmy podkreślić, że z wielkim bólem obserwowaliśmy, jak proces wytoczony przez naszą klientkę, panią Filomenę Leszczyńską, był przedstawiany jako próba ograniczenia, a nawet stłumienia badań nad Holokaustem i ograniczenia wolności środowiska akademickiego. Słyszeliśmy nawet opinie, że ten proces nie powinien mieć miejsca, pani Filomena Leszczyńska nie powinna była składać pozwu, a sąd powinien był umorzyć sprawę na samym początku, bez przesłuchań i analizy dowodów.
Takie opinie sugerują, że pani F. Leszczyńskiej należy odmówić prawa do rzetelnego procesu sądowego, które jest podstawowym prawem człowieka, o ogromnym znaczeniu, gwarantowanym przez liczne ustawy, konstytucje i konwencje na całym świecie. Jako prawnicy jesteśmy głęboko zasmuceni, gdy słyszymy o odmawianiu komukolwiek praw człowieka. Nic nie usprawiedliwia pozbawienia naszej klientki praw człowieka, a nowoczesne społeczeństwo oparte na równości praw i równości wobec prawa nie może usprawiedliwiać takiej formy dyskryminacji. Jako kobieta, prawnik, ale przede wszystkim jako feministka, ja – Monika Brzozowska-Pasieka, muszę stanowczo sprzeciwić się wszelkim formom dyskryminacji kobiet (w szczególności starszych, niepełnosprawnych, wykluczonych).
Podobnych postępowań jest wiele na całym świecie. Ostatnie przykłady to pozwy przeciwko historykom lub instytucjom:
2020, Niemcy: dr Anna Hájková, czeska historyczka, ogłosiła, że ocalała Żydówka miała intymny, lesbijski związek z niemiecką nazistowską strażniczką. W chwili publikacji Ocalała nie żyła od 10 lat. Córka Ocalałej złożyła w niemieckim sądzie pozew o przeprosiny i odszkodowanie. Podobnie jak w sprawie pani Leszczyńskiej, sąd niemiecki orzekł na korzyść powódki (córki Ocalałej). https://www.theguardian.com/education/2020/oct/08/survivors-daughter-sues-historian-claim-lesbian-liaison-nazi-guard .
2011, Polska: Adam Michnik, redaktor naczelny jednego z dzienników, złożył pozew przeciwko Instytutowi Pamięci Narodowej za naruszenie w artykule historycznym pamięci jego ojca, Ozjasza Szechtera. W chwili publikacji Ozjasz Szechter nie żył już od lat. Podobnie jak w sprawie pani Leszczyńskiej, sąd orzekł na korzyść Adama Michnika (powoda). https://www.newsweek.pl/polska/ipn-ma-przeprosic-michnika-michnik-wygral-proces-z-ipn/pe188rh
2021, Niemcy: Zaledwie tydzień po orzeczeniu wyroku w sprawie pani Leszczyńskiej, sąd w Niemczech przyznał rację księciu pruskiemu Jerzemu Fryderykowi Ferdynandowi w procesie wytoczonym przeciwko niemieckiemu historykowi Winfriedowi Suessowi. Historyk stanął przed sądem za wypowiedź na temat rodu Hohenzollernów, którą wygłosił podczas debaty historyków w 2019 roku. Książę pruski wygrał spór. https://www.reuters.com/article/us-germany-royals/germanys-ex-royal-family-win-legal-case-against-historian-idUSKBN2AI2RI
Podobne sprawy były również rozpatrywane przez Europejski Trybunał Praw Człowieka – i w większości przypadków kończyły się one na korzyść skarżącego i przeciwko historykom. Obszerną listę podobnych spraw przeciwko historykom można znaleźć w różnych publikacjach prawniczych, w tym w artykułach internetowych.
Wspomniane pozwy odzwierciedlają prostą prawdę: podobnych spraw jest wiele, a przypadek pani Leszczyńskiej nie jest bynajmniej jednostkowy. W wyżej wymienionych przypadkach nie było masowych skarg, debat, poparcia społecznego dla pozwanych historyków czy instytucji. W wyżej wymienionych przypadkach nie zaobserwowaliśmy znaczących obaw związanych z możliwymi ograniczeniami debaty historycznej. Nie wiemy, dlaczego tylko naszej klientce odmawia się prawa do rzetelnego procesu i ochrony jej dóbr osobistych. Nie znajdujemy żadnego uzasadnienia prawnego, które uniemożliwiałoby pani Leszczyńskiej korzystanie z przysługujących jej praw (w tym prawa do rzetelnego procesu sądowego i prawa do ochrony kultu pamięci zmarłego wuja), biorąc pod uwagę, że inni powodowie na całym świecie korzystali z tych samych praw i nie zostali oskarżeni o próbę tłumienia badań historycznych lub debaty. Dlaczego więc oskarża się naszą klientkę o ograniczanie debaty historycznej? Czy z powodu jej narodowości (Polka), niepełnosprawności (prawie niewidoma), wieku (81 lat), płci (kobieta), wyznania (rzymskokatolickiego), miejsca zamieszkania (wieś), wykształcenia (brak wykształcenia), statusu społecznego (brak sławy i bogactwa)?
Jakie są przesłanki, które wykluczają ją z korzystania z jej praw? Z naszego prawnego punktu widzenia nie widzimy żadnych. Ponadto, jeśli pani Leszyńska miałaby zostać pozbawiona swoich praw z jakiegokolwiek powodu, oznaczałoby to dyskryminację. Jako prawnicy musimy sprzeciwiać się wszelkiej dyskryminacji ze względu na rasę, kolor skóry, płeć, orientację seksualną, wiek, wykształcenie, przekonania itp.
Na końcu naszego listu uważamy, że niezbędne jest opublikowanie artykułu w „The New Yorker”, aby wyjaśnić, że pani F. Leszczyńska miała pełne prawo do wniesienia pozwu.
Gdyby pani F. Leszczyńska nie wniosła pozwu przeciwko badaczom, każdy miałby prawo bez konsekwencji prawnych nazywać E. Malinowskiego zdrajcą i donosicielem. Dlaczego? Wystarczyłoby powołać się na publikację naukową autorstwa znanych badaczy Holocaustu (autorka, pani B. Engelking, jest doktorem socjologii i profesorem Uniwersytetu Warszawskiego). Czytelnicy publikacji naukowych mają prawo przypuszczać, że naukowiec oskarżający kogoś o zabójstwo lub współudział w zabójstwie musi mieć absolutnie merytoryczne i niepodważalne dowody. Oskarżanie kogokolwiek o współudział w morderstwie jest jednym z najgorszych oskarżeń. Dlatego każde oskarżenie musi być poparte niekwestionowanymi dokumentami, jednoznacznymi zeznaniami naocznych świadków i niepodważalnymi relacjami. Każdy naukowiec (dowolnej dziedziny) musi prowadzić swoje badania z należytą starannością i dokładnością.
Dr Monika Brzozowska – Pasieka
Jerzy Pasieka
Kontakt z prawnikami F. Leszczyńskiej:
Dla osób anglojęzycznych: Monika Brzozowska–Pasieka, PhD – monika.brzozowska@pdlegal.pl +1 202 460 8439 (spotkanie na zoom/skype/osobiście w USA)
Dla osób polskojęzycznych: Jerzy Pasieka (Polska) – jerzy.pasieka@pdblegal.pl +48 608 522 25064 (spotkanie na zoom/skype/osobiście w Polsce)
W przypadku dalszych pytań prosimy o kontakt. Możemy przedstawić wszystkie dokumenty i jesteśmy otwarci na udział i udział w podcastach, spotkaniach, webinarach czy konferencjach.