Masza, Barbara, Grabowski i ja...

Odpowiedź na artykuł w „New Yorker”



Przyznaję, że mam wiele wspólnego z Maszą Gessen, Barbarą Engelking i Janem Grabowskim. Wszyscy jesteśmy Żydami w średnim wieku, którzy przez przypadek narodzin w epoce powojennej uniknęli okropności 2-giej wojny światowej. Nasze rodziny pochodzą z wielu tych samych okolic Europy Wschodniej. Rodzina mojego Taty pochodzi ze Lwowa i Przemyśla w tym, co było niegdyś austriackim łupem po rozbiorze pierwszej Rzeczypospolitej. Po stronie mojej matki dorastałem słysząc historie zarówno mojej babci, jak i prababci z życia w rusyfikowanej Ukrainie w latach przed rewolucją 1917 roku, która zakończyła rządy carskie i doprowadziła Lenina i jego gang do władzy nad przestrzenią Świętej Rosji.

Dodatkowo, mam ten sam poziom wykształcenia co Masza i jej koledzy. Chociaż nigdy nie pracowałem jako historyk, posiadam wyższe wykształcenie w historii i zarządzaniu biznesowym z dwóch uniwersytetów w Chicago. Wyżej wymieniona trójka pochodzi z Polski, albo z byłego Związku Radzieckiego, a ja jestem produktem amerykańskiego Środkowego Zachodu. Urodziłem się w Chicago. Wychowałem się w Indianapolis stolicy stanu Indiana, która jest znana dla większości outsiderów z corocznych wyścigów samochodowych i niewiele więcej. Podejrzewam, że podczas gdy cała trójka widzi rzeczy przez pryzmat żydowskiego sekularyzmu, ja byłem bardziej wierzącym przez całe moje życie, żyjąc przez te lata jako praktykujący, ale bardziej modernistyczny wyznawca religii żydowskiej. To często stawia mnie w sprzeczności z mniej religijnie nastawionymi członkami mojego plemienia, takimi jak Masza, ale za to moja postawa ułatwia mi znajomości i kontakty zarówno wśród ewangelików protestanckich jak i tradycyjnych katolików.

Dzielę się informacją o sobie, żeby wyjaśnić kontekst w jakim jako ktoś z zewnątrz pojmuję Polskę, kraj, albo dokładniej terytorium rozpadającego się imperium, okupowane przez wiekowego austriackiego cesarza Franza Josefa tak jak ono jawiło się moim przodkom w 1911 roku. Mój pradziadek opuścił ten kraj, aby rozpocząć nowe życie na amerykańskiej prerii, a dokładniej w Kankakee, na południu stanu Illinois, na parę lat przed wybuchem Pierwszej Wojny Światowej.

Nie jest tajemnicą, że istnieje narracja, według której Żydzi i Polacy mają być naturalnymi rywalami, ale jak sugerował kiedyś średniowieczny hiszpański żydowski uczony Nachmanides, zawsze łatwiej jest wykiełkować koryto kłamstw, jeśli masz dar dystansu. Chociaż nie wychowałem się blisko rodziny ze strony mojego ojca, ale z opowieści taty lub jego starszego rodzeństwa nigdy nie miałem wrażenia, żeby w jakimkolwiek momencie mówili źle o swoich polskich sąsiadach, których zostawili jak przenieśli się do kraju Lincolna. Wręcz przeciwnie, mogę wrócić do kolacji Dziękczynnej sprzed pięciu dekad, kiedy ojciec z nostalgią wspominał wycieczki kempingowe w lasach terytorium, które stało się państwem polskim w 1918 roku. Kiedy dorosłem i zostałem studentem historii, starałem się poznać i zrozumieć tę prawdziwą Polskę, a nie jej surogat przedstawiany w popkulturze czy fantazjach na jej temat podbudowanych ładunkiem emocji z filmów pokazywanych w amerykańskiej telewizji.

Kiedy odkryłem Normana Daviesa i jego "God's Playground" i Richarda Watta niesamowitą książkę z 1980 roku "Bitter Glory, Polska i jej los" moje zainteresowanie Polską jeszcze bardziej wzrosło. Doszedłem do wniosku, że pomimo sprzecznych narracji, poczułem, że mam prawo czuć się częścią Polonii, polskiej Diaspory, tak samo jak mój kolega z klasy na Uniwersytecie Roosevelta w Chicago, który spał w parku Granta, w noc przed plenerową mszą papieża Jana Pawła II, aby zapewnić sobie miejsce podczas tej historycznej papieskiej wizyty w Wietrznym Mieście w 1979 roku.

Oczywiście, wypowiadanie głośno tego rodzaju myśli nie zawsze zapewnia, że jestem uznanym i popularnym członkiem kręgów znajomych, z którymi się identyfikuję i spędzam większość czasu. Ale taka postawa ma dla mnie więcej sensu, niż gdybym przemilczał prawdę tak jak ją widzę i żył w zakłamaniu jak gość z innej, odległej planety. Często zapomina się postawę Dominika Pacygi, który we wspaniałym opisie Polonii w Chicago, "American Warsaw" (amerykańska Warszawa), przedstawia znacznie szersze zrozumienie esencji polskości w społeczności imigrantów Wietrznego Miasta (Chicago), która wykraczała poza identyfikację religijnego osamotnienia ortodoksyjnych wyznawców jednej religii. Moja zmarła teściowa dorastała w dzielnicy Humboldt Park w Chicago. Dziś jest to w dużej mierze portorykańska enklawa, ale kiedy dorastała tam w latach 20-tych, a 30-tych, była to dzielnica zamieszkana w dużej mierze przez żydowskich i polskich imigrantów, którzy ściśle ze sobą współpracowali w kwestiach będących przedmiotem wspólnego zainteresowania, takich jak zbieranie funduszy na pomoc wojenną w obu wojnach światowych. Słyszałem ponad dziewięcioletniego żydowskiego jegomościa na przedmieściach Chicago, który opisywał swoich polskich przyjaciół z drużyny baseballowej jego liceum jako część jego bliskiej rodziny!

Więc, gdzie jest połączenie z Maszą, Barbarą i Janem w tym wszystkim? Cóż, szczerze mówiąc, kiedy widzę, że są zaangażowani w wystawianie tego rodzaju fałszywych narracji, nie mogę traktować ich fikcyjnych fantazji jako w jakikolwiek sposób połączonych z rzetelną narracją historyczną. To prawie tak, jakby mówili mi: "nie możesz być Polakiem, ponieważ w ten sposób jesteś przeszkodą w programie, który mamy dla świata". To gorzka esencja ich przekazu.

Lepiej zapomnijmy o Rabinie Steinbergu, Naczelnym Kapelanie Żydowskich Sił Zbrojnych RP, męczenniku z Katynia, i o poecie Julianie Tuwimie także, ponieważ zdecydował się na powrót do swej ukochanej Polski po klęsce III Rzeszy. Dla Maszy i jej przyjaciół Polska i polskość to w istocie tożsamość „ciemnej strony”, używając określenia z filmu Gwiezdne Wojny. Niestety, a może nie tak niestety, muszę podzielić się z Maszą, że postawiłaś na niewłaściwego konia tutaj. Wiele możemy się nauczyć z niuansów i autentycznego zrozumienia minionych doświadczeń, ale nie dotrzemy tam za pomocą oszczerstw lub wymyślania historii i przedstawiania jej tak, żeby służyła naszym wąsko pojmowanym osobistym preferencjom. W mojej ocenie, niedawne decyzje polskiego wymiaru sprawiedliwości to nie atak na prawdę historyczną, ale próba lepszego zrozumienia naszych wspólnych skomplikowanych doświadczeń jako współobywateli tej wielkiej Rzeczypospolitej, tej którą opisywał Sienkiewicz w swoich wspaniałych opowieściach o XVII-wiecznej Polsce na stronach jego niezrównanej Trylogii. Kto się ze mną zgodzi?





Tożsamość narodowa jest jednym z podstawowych praw człowieka. W ostatnim szaleństwie różnych starych i nowo powstałych roszczeń do tożsamości, to podstawowe prawo jednych jest coraz bardziej naruszane i deptane, aby zrobić miejsce dla nowych żądań innych. Polacy byli często atakowani, a ich godność narodowa była narażona na szwank. Polska powoli wyłania się zza kurtyny kolonializmu, biedy i zaniedbania, która nad nią zapadła po 1945 roku. Kwestia praw narodowych Polski i praw Polonii amerykańskiej do ich historycznej tożsamości musi trafiać do mediów głównego nurtu z należytą uwagą i szacunkiem.

Czytaj dalej...

W imieniu pani Filomeny Leszczyńskiej pragniemy wyrazić głębokie zaniepokojenie ilością nieprawdziwych, wprowadzających w błąd i niedokładnych informacji w sprawie pani Leszczyńskiej przeciwko pani Engelking i panu Grabowskiemu przedstawionych w artykule The Historians Under Attack for Exploring Poland’s Role in the Holocaust (Historycy atakowani za badanie roli Polski w Holokauście). Chcielibyśmy sprostować niektóre informacje zawarte we wspomnianym artykule.

Czytaj dalej...