Miliony Polaków wyemigrowało do Ameryki na przestrzeni lat. Tych Amerykanów polskiego pochodzenia – których liczba w Stanach Zjednoczonych wynosi obecnie prawie dziesięć milionów – można znaleźć w każdym zakątku Ameryki. Ich ślad można znaleźć na całym terenie Stanów Zjednoczonych, w każdej dziedzinie życia.
Czwórka moich dziadków wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych – każdy z nich mijając Statuę Wolności w nowojorskim porcie – odpowiednio w 1907, 1910, 1912 i 1913 roku. Przybyli, tak jak inni, w poszukiwaniu nowego życia i nadziei, że ich dzieci i wnuki znajdą sukces i szczęście w tej nowej krainie zwanej Ameryką.
Od 1795 do 1918 roku nie było Polski – podzielonej przez Austro-Węgry, Prusy i Imperium Rosyjskie. Moi dziadkowie wyruszali z Galicji, kiedy zaczynali swoje podróże. Galicja była obszarem niezwykle dotkniętym biedą. Wyżywienie ludności było niezwykle trudne. Nic dziwnego, że ludzie, tak jak moi dziadkowie, wierzyli, że ich przyszłość leży gdzie indziej. Ponadto wielu z nich obawiało się nieuchronnej wojny między Austro-Węgrami i Imperium Rosyjskim. Mój dziadek Walenty, który z zawodu był kowalem, wiedział, że zostanie powołany do wojska przez Austrię, jeśli wybuchnie wojna. Mądrze postanowił wyjechać — podobnie jak i wszyscy czworo moich dziadków – do Ameryki!
Po przybyciu do Nowego Jorku i przejściu przez Ellis Island, Jozef Swierczek (1907), Frances Surman (1910), Walenty Pienkos (1912) i Ewa Michalczewska (1913) udali się do Chicago, aby rozpocząć swoje życie w Nowym Świecie. Jak dziwne to musiało być? Nieznajomość języka, doświadczanie dziwnych potraw i zwyczajów, konieczność nauki nowych miejsc do życia i pracy, musiały być nie lada wyzwaniem. Nie byli sami. Inni, szukający nowych możliwości, otaczali ich w swoich dzielnicach, gdzie uczęszczali do polskich kościołów, robili zakupy i pracowali. Indiwidualnie, moi dziadkowie poznali się i pobrali następująco: Frances i Walenty Pienkos w 1913 roku, a Ewa i Jozef Swierczek w 1914 roku.
Wszyscy ich potomkowie oddają cześć i dziękują tym czworgu odważnych ludzi, którzy poświęcili wiele dla lepszego życia, nie tylko dla siebie, ale dla tych, którzy przyszli po nich. Ich dzieci, wnuki, prawnuki i praprawnuki zdobyli swoją pozycję jako bardzo produktywni obywatele Stanów Zjednoczonych. Podobnie moi dziadkowie byliby bardzo dumni ze wszystkich moich ciotek i wujków, kuzynów, siostrzenic i siostrzeńców, którzy wykorzystali szansę, aby odnieść sukces w Stanach Zjednoczonych i zbudować lepszą przyszłość dla siebie i swoich rodzin. Doświadczenia, które opisałem, są wspólne dla milionów innych imigrantów, nie tylko z Polski, ale także z innych krajów.
Nie można zapomnieć o wysiłkach na rzecz utrzymania więzi z Polską. Wielu potomków moich dziadków nawiązało kontakty z naszymi polskimi krewnymi. Wizyty w Polsce obejmują podróże do Rzeszowa, a także do innych miast, aby dzielić się doświadczeniami z naszymi krewnymi. Jedną z takich wizyt była wyprawa w 2012 r., kiedy obchodzono 100. rocznicę przybycia Walentego Pienkosa do Stanów Zjednoczonych w 1912 r. We wrześniu 2012 r. osiemnastu Amerykanów podróżowało do Rzeszowa, aby uczcić pamięć Walentego wraz z 65 polskimi krewnymi na trzydniowym spotkaniu. To tylko jeden z przykładów, jak ważne jest dla naszych rodzin utrzymywanie więzi z naszymi polskimi krewnymi. Cenimy te relacje.
Jako jeden z wnuków Ewy i Józefa Swierczek, a także Frances i Walentego Pienkos, jestem dumny z tego, co ich życie znaczyło dla mnie, moich dwóch braci i wszystkich naszych rodzin. Nasi dziadkowie zawsze pozostawali w naszych sercach i umysłach, podczas gdy wiedliśmy nasze życie.
Miałem szczęście poślubić Hanię Leśniewską w 1972 roku. Hania urodziła się niedaleko Warszawy i wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych z rodzicami, gdy miała dziewięć lat. Hania biegle mówi po angielsku i po polsku, a wracała do ojczyzny ponad dwadzieścia pięć razy od przybycia do Chicago w 1959 roku. Jest dumna ze swojego polskiego pochodzenia. Tak dumna, że teraz jest podwójną obywatelką Stanów Zjednoczonych i Polski. Oprócz tego, że jest matką naszych trojga dzieci, Michelle, Karen i Stephena, Hania ma swoje własne osobiste i społeczne osiągnięcia. Być może najważniejsze było jej strategiczne zaangażowanie w Programie Grantowym USAID o wartości 2,4 mln dolarów w latach 1992-1995, który sprowadził dziesiątki polskich lekarzy do Milwaukee w stanie Wisconsin, aby poznali najnowsze osiągnięcia w zakresie ratownictwa medycznego (EMS). Lekarze ci wrócili do Białegostoku, Krakowa, Łodzi, Poznania i Warszawy, aby przeszkolić ponad 1000 profesjonalistów w zakresie EMS. Dowiedzieliśmy się, że te starania, a także inne podobne dotacje USAID, pomogły spełnić warunek przyjęcia Polski do NATO.
Miałem wspaniałą karierę w edukacji, pracując jako nauczyciel, doradca szkolny, zastępca dyrektora, dyrektor i administrator okręgu szkolnego. Zawsze traktowałem swoich uczniów w sposób, który oddawał hołd moim dziadkom. Tak jak oni potrzebowali pomocy, aby zasymilować się w amerykańskim społeczeństwie, chciałem również upewnić się, że każdy z moich uczniów czuje, że może osiągnąć wszystko, a dzięki ciężkiej pracy i poświęceniu ich marzenia staną się rzeczywistością.
Oprócz naszych karier, Hania i ja poświęciliśmy również czas i wysiłek na uczestnictwo i bycie liderami w różnych grupach polsko-amerykańskich. Hania właśnie zakończyła swoją trzyletnią kadencję jako prezes The Polish-American Association of Sarasota, Inc. (PAAoS) na Florydzie. W listopadzie zostanie laureatką nagrody „Ignacy Paderewski Civic Achievement Award” (przyznawanej corocznie przez PAAoS) za zaangażowanie w różne sposoby w promowanie swojego dumnego polskiego dziedzictwa przez całe życie. Wcześniej, w 2012 roku, Hania została laureatką nagrody „Congressman Clement Zablocki Civic Achievement Award” od Kongresu Polonii Amerykańskiej — Wisconsin.
Przez całe dorosłe życie angażowałem się w działalność polskich organizacji. Obecnie pełnię funkcję Krajowego Pierwszego Wiceprezesa Kongresu Polonii Amerykańskiej. W 2015 roku zostałem uhonorowany Krzyżem Kawalerskim Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej za „świadczenie szczególnych usług i nadzwyczajnego wsparcia dla Rzeczypospolitej Polskiej” przez Roberta Rusieckiego, Zastępcę Konsula Generalnego Rzeczypospolitej Polskiej w Chicago w imieniu Prezydenta RP.
Miałem szczęście, że moi rodzice, Stella i Edward Pienkos, mnie wspierali. Pracowici ludzie, którzy poświęcili się dla swoich dzieci i zawsze podkreślali polskie tradycje i wartości: wiarę, ciężką pracę, gościnność, pomaganie innym i edukację.
Jestem dumny, że uzyskałem tytuł doktora edukacji na University of Southern California. To był kolejny sposób, aby uczcić moich rodziców i dziadków.
Ja i moi dwaj bracia jesteśmy dumni z polskiego dziedzictwa, a także wdzięczni naszym dziadkom i rodzicom.
Jeden z braci, Edward Pienkos, MD, jest chirurgiem specjalizującym się w urologii. Jest również emerytowanym pułkownikiem w United States Army Reserve. Jego żona, z którą jest od 56 lat, Christine (Sciblo) Pienkos, jest również dumna Polką-Amerykanką, która przybyła do Stanów Zjednoczonych w 1949 roku jako emigrantka. Jej rodzice też wyemigrowali do Stanów Zjednoczonych. Jej ojciec, Stanley, bardzo zaangażował się w działalność Polish National Alliance w Chicago, pełniąc kilka funkcji kierowniczych. Christine i Edward mają czworo dzieci, czternaścioro wnucząt i jednego prawnuka. Wszyscy są zaangażowani w swoim polskim dziedzictwie.
Mój najstarszy brat, Donald, jest emerytowanym profesorem nauk politycznych na University of Wisconsin – Milwaukee. Donald jest znanym i szanowanym polonijnym aktywistą i autorem wielu książek i artykułów informujących czytelników o doświadczeniach Polaków w Ameryce. Jest również poszukiwanym wykładowcą na tematy dotyczące historii i polityki polskiej. Donald był wiodącym głosem i na pierwszej linii, lobbując w Kongresie USA za zatwierdzeniem traktatu o przyjęciu Polski do NATO. Na szczęście dla Polski, stało się to w 1999 roku. Donald jest odznaczony Krzyżem Oficerskim Zasługi przyznanym przez Prezydenta Polski w 2010 roku.
Żona Donalda od 57 lat, Angela (Mischke) Pienkos, której rodzice byli bardzo zaangażowani w swoje polskie dziedzictwo, uzyskała doktorat z historii Rosji. Miała znakomitą karierę jako profesor college'u, wieloletni administrator szkoły średniej i autorka kilku artykułów skupiających się na Polsce. Angela i Donald mają czterech synów i dwanaścioro wnucząt. Wszyscy entuzjastycznie przyjmują swoje polskie dziedzictwo.
Jeśli chodzi o naszą rodzinę, oprócz naszych trojga dorosłych dzieci, jesteśmy dumnymi dziadkami dwójki dzieci w wieku szkolnym. Jak wspomniałem wcześniej, od przyjazdu do Ameryki w 1959 r. Hania odwiedziła rodzinę i przyjaciół w Polsce ponad dwadzieścia pięć razy. Zabrała również każde z naszych dzieci do domu ich przodków w Polsce. Ja sam odwiedziłem Polskę siedem razy, ostatnio w lipcu tego roku, kiedy Hania i ja odwiedziliśmy jej rodzinę w Warszawie. Podobnie jak w przypadku rodzin moich braci, nasze dzieci biorą sobie do serca i aktywnie praktykują swoje dumne polskie dziedzictwo.
Nasze rodziny przeżywają polskie doświadczenie. Moi bracia i ja jesteśmy dumni z naszych dziadków, którzy przybyli do Ameryki ponad 100 lat temu. Nigdy nie zapomnieliśmy ich poświęceń – dla nas wszystkich. W zamian poświęciliśmy nasze życie, nasze rodziny, nasze kariery i nasze zaangażowanie społeczne, aby ich uhonorować. Nigdy nie zapomnimy Polski. Jeszcze Polska nie zginęła!
Z angielskiego tłumaczył Andrzej Woźniewicz.
Wszystkie zdjęcia pochodzą z prywatnej kolekcji autora.