Ambasador Polskiej Historii – nagroda honorowa przyznawana instytucjom, organizacjom i osobom fizycznym spoza Polski szczególnie zasłużonym dla upamiętniania historii polskiego narodu oraz wspierające Instytut Pamięci Narodowej w realizacji ustawowej działalności w obszarach edukacyjnym i naukowym.
Edward Dusza: Gościem naszego wywiadu jest Waldemar Biniecki, redaktor naczelny, reaktywowanego po 70 latach legendarnego Kuryera Polskiego z Milwaukee. Członek redakcji Gwiazda Polarna (od 2024). Publicysta i felietonista Tygodnika Solidarność (2018-2024). Amerykański komentator dla mediów w Polsce. Członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich w Warszawie, publikujący w prasie polonijnej w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, w Niemczech, Wielkiej Brytanii, w Australii oraz w uznanych mediach w Polsce: Tygodnik Solidarność, Do Rzeczy, Wszystko Co Najważniejsze i innych. Propagator budowania propolskiego lobbingu na świecie i strategicznego partnerstwa, Pax Polonica, globalnej Polonii i spraw amerykańskich. Konsultant, wykładowca akademicki i działacz polonijny. Laureat Nagrody im. Macieja Płażyńskiego dla dziennikarzy i mediów służących Polonii w kategorii dziennikarz medium polonijnego 2022.
W październiku decyzją Kapituły Nagrody „Ambasador Polskiej Historii” Instytutu Pamięci Narodowej zostałeś laureatem nagrody „Ambasador Polskiej Historii” w edycji 2025 roku. Gratulujemy!!!
Waldemarze: Kiedy przyjechałeś do USA i jak to się stało, że reaktywowałeś Kuryer Polski?
Waldemar Biniecki: Do Stanów Zjednoczonych a konkretnie do Milwaukee, przyjechałem z moja żoną Susan w 2000 roku. Od razu włączyliśmy się w nurt życia polonijnego (moja żona po 6 latach pobytu w Polsce świetnie włada językiem polskim a jej babcie pochodzą z Polski).
W Wisconsin wiedzę o Polsce „Stara Polonia”, która nie mówi już po polsku czerpie z mediów amerykańskich, stąd też irytujące było wyjaśnianie takich problemów, że Kościuszko to jednak Polak a nie Białorusin, albo - zwłaszcza wśród kadry akademickiej - że Bydgoszcz, z której pochodzę, należała przez większość historii do Niemiec.
„Stara Polonia” zamknęła się moim zdaniem w historycznej bańce stworzonej z takich elementów jak Polka, kiszka, wycinanki i to dla niej są pewne fundamenty ich polskiej tożsamości. Język polski jako poważny element polskiego dziedzictwa i kultury narodowej przestał odgrywać istotną rolę. Powoli „Stara Polonia” zaczęła się asymilować w amerykańskie życie dla której polskość przestała być modna. Jednak miałem dużo szczęścia. Zostałem zaproszony do redakcji „Radia Polonia” w Milwaukee i tam w trakcie jednej z moich audycji zadzwonił do mnie prof. Kamil Dziewanowski, który zaprosił mnie na koniak do swojej rezydencji.
Zapytałem wtedy Susan, która pracowała w Instytucie Spraw Międzynarodowych przy UWM: kim jest Pan Dziewanowski? A ona na to, że to eminentny polski profesor na UWM i w dodatku posiada tytuł hrabiowski. I tak rozpoczął się nowy etap w mojej karierze emigracyjnej. Profesor Dziewanowski stał się moim mentorem i to On nauczył mnie wszystkiego. Od weryfikacji wersji historii, która znałem z Polski do obudzenia we mnie wielkiego szacunku i respektu do wszystkich Polaków, którzy polską historię tworzyli tu na obczyźnie.
Prelekcja Waldemara Binieckiego na KUL. (Źródło: W. Biniecki)
Zacząłem być aktywny w Kongresie Polonii Amerykańskiej, nawet potem zostałem wybrany na prezesa KPA w Wisconsin, trochę przenosząc go w realia XX wieku. Potem na świat przyszedł nasz syn Daniel Kazimierz, moja żona obroniła doktorat, po czym zaakceptowała pozycję profesora na Kansas State University. I tak rozpoczął się nowy etap w naszym życiu. Przeprowadzka do Kansas.
Edward Dusza: Powiedziałeś, że Susan pracowała na UWM. Czy, Ty też pracowałeś na uniwersytecie?
Waldemar Biniecki: Moją przygodę z akademią w Stanach Zjednoczonych rozpocząłem jeszcze w Milwaukee kursami na temat polskiej historii i kultury na MSOE (Politechnika w Milwaukee), potem przez kilka długich lat uczyłem języka polskiego i elementów kultury na UWM w Milwaukee. Potem pracowałem na Kansas State University, gdzie przez kilka lat uczyłem studentów z Ekwadoru, ucząc ich technik pracy z językiem angielskim jako językiem obcym. W Kansas w 2012 roku zacząłem swoją profesjonalną przygodę z dziennikarstwem publicystycznym, rozpoczynając ją kultowym artykułem „Jak uzdrowić Kongres Polonii Amerykańskiej”, który mimo swojej naiwności jest ciągle aktualny.
Edward Dusza: Pamiętam Twoje pierwsze artykuły w Gwieździe Polarnej.
Waldemar Biniecki: Tak. Najpierw była Gwiazda Polarna, Dziennik Związkowy, Nowy Dziennik, Biały Orzeł, kanadyjski Goniec, Polish News, British Poles, Dziennik Berliński, potem polska prasa. Portal Solidarni 2010, Magna Polonia, W Polityce, Prawy.pl, portal TV Republika, Fronda a potem Tygodnik Solidarność, który po roku publikacji moich artykułów na portalu Tysol.pl zaproponował mi cotygodniowe felietony, których pisanie nauczyło mnie przez 6 lat niezwykle zwięzłego sposobu formułowania myśli.
Dziś publikuję w Polsce głównie na portalu „Do Rzeczy”. W chwili obecnej zauważyłem, że sytuacja prasy polonijnej jest dość skomplikowana, bowiem media w Polsce niestety nie są zainteresowane Polonią jako istotnym elementem strategii promowania polskiej racji stanu, polskiej gospodarki i polskiego dziedzictwa kulturalnego za granicą.
W okresie przedwojennym w Stanach Zjednoczonych działało 250 dziennikarzy polonijnych, którzy byli bardzo przychylni polskiemu rządowi. Polskie poselstwa z nimi pracowały, dostarczając im aktualne analizy i materiały. Dzisiaj sytuacja polskiej prasy w Stanach Zjednoczonych jest raczej opłakana. Podziały w prasie polonijnej przebiegają dokładnie według podziałów amerykańskich, do tego trzeba dodać wpływ nowej formacji prawicowej - Konfederacji. Większość liberalnych mediów unika polityki, a niektóre prawicowe media przyjmują pozycje nieprzychylne polityce w Warszawie. Media PiSu z kolei tworzą swój network komentatorów ignorując przekaz mediów polonijnych i je same.
Edward Dusza: Jak pojawił się pomysł reaktywacji Kuryera Polskiego?
Waldemar Biniecki: W miarę coraz większej ilości artykułów na temat postaci polonijnych, zacząłem odkrywać, że duża grupa działaczy polonijnych przyjechała do Ameryki z Wielkopolski: jak Teofil Starzyński, Jan Smulski. Sam założyciel Kuryera Polskiego Michał Kruszka przyjechał ze Słabomierza, wsi oddalonej od Bydgoszczy zaledwie trzydzieści parę kilometrów. Kuryer Polski był pierwszą gazetą w USA, która w 1888 roku sformułowała swoją misję: „reprezentowania polskich interesów w Ameryce”. To, dlatego razem z Katarzyną Murawską zaproponowaliśmy właśnie tę nazwę i misję portalu.
Kruszka osiągnął niebywały sukces. Kuryer Polski stał się spółką akcyjną, a jego akcjonariuszami byli w większości jego czytelnicy. Była to gazeta walcząca o polskie sprawy a najbardziej spektakularnym sukcesem Kuryera była akcja walki o polskiego biskupa pomocniczego w zdominowanym wtedy w Milwaukee klerze pochodzenia niemieckiego. Kuryer został nawet obłożony ekskomuniką, ale dopiął swego. Michał Kruszka został stanowym senatorem i miał ogromny wpływ na Polonię i polityków amerykańskich w Wisconsin.
Edward Dusza: Waldemarze, dlaczego piszesz i zajmujesz się Polonią?
Waldemar Biniecki: Bo w Polsce i w mediach polonijnych tym tematem nikt z publicystów się nie zajmuje a Polonia posiada ogromny niewyzwolony potencjał ekonomiczny, polityczny, naukowy. Przy poprowadzeniu ponadpartyjnej polityki można stworzyć tutaj w Ameryce ogromny propolski lobbing jaki miał miejsce w latach zimnej wojny, gdzie Polonia amerykańska razem z emigracją brytyjską i rządem londyńskim przechowała polską tożsamość i pamięć historyczną.
Posiadała poważną reprezentację polityczną: kongresmenów, senatorów mocno zaangażowanych w amerykańską politykę zagraniczną. Najważniejsi z nich to Edmund Muskie (Edmund Marciszewski) jeden z najbardziej wpływowych senatorów, kongresmen Klemens Zabłocki z Milwaukee - wieloletni przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych w amerykańskim Kongresie i wielu innych.
Dzisiaj brak jest przywództwa zorganizowanej Polonii, poszczególni liderzy forują swoje priorytety, zbijając na tym kapitał polityczny. Reszta trwa w oczekiwaniu na powolną asymilację. Najbardziej zagrożone jest gromadzone przez dziesięciolecia polskie dziedzictwo narodowe, zgromadzone w kilku ośrodkach polonijnych. Bez wizji i planu ich ocalenia los zgromadzonych artefaktów jest ciągle niepewny.
Edward Dusza: Co Twoim zdaniem jest obecnie największym zagrożeniem dla Polonii amerykańskiej?
Waldemar Biniecki: Mamy w Stanach Zjednoczonych nową sytuację polityczną. Polonia amerykańska bardzo mocno zaangażowała się w kampanię Donalda Trumpa. Jak twierdzi sam Trump ok. 85 % amerykańskich Polaków głosowało na niego w ostatnich wyborach. Głosowaliśmy też na Prezydenta Nawrockiego za co dziś jesteśmy karani przez rząd w Warszawie.
Brak przywództwa wśród Polonii amerykańskiej i nieumiejętność finansowania polityki spowodowały odwrót amerykańskich elit politycznych od Polonii. Doskonale wyjaśnia ten proces sam Joe Biden w jednym z wywiadów w New York Times. Po śmierci Jerzego Giedroycia i zwijaniu się flagowych projektów polonijnych następuje powolna zwijanie się życia intelektualnego Polonii. Duże miasta zamykają się w sobie, media polonijne chcą naśladować media mainstremu. Polonia powoli zatraca swoją kulturotwórczą rolę.
Ludzie gonią za gadżetami, chcąc zaimponować po mszy w polskiej parafii nowym samochodem lub kreacją. Wszędzie widoczny jest brak liderów i niespójność priorytetów. Każdy z obecnie istniejący lider Polonii ma swój priorytet, na którym stara się zbijać swój kapitał polityczny. Niektórzy są zadaniowani przez poszczególnych polityków z Warszawy. Polityka polonijna po prostu przestała istnieć.
Można powiedzieć, że Polonię rozbiła Ubecja, a w tej chwili Polonia daje się rozgrywać poszczególnym frakcjom politycznym z Warszawy. Kilka miesięcy temu napisałem artykuł, w którym mówiłem o tożsamości Polonii amerykańskiej, że fundamentami tej naszej polonijnej tożsamości jest Błękitna Armia i powinniśmy właśnie im oddawać cześć i Marszałkowi podczas świąt niepodległości.
Jeśli naprawdę chcemy budować propolski lobbing w USA to przede wszystkim musimy przyjąć założenie, że nie da się go zbudować tylko w oparciu o jedną opcję polityczną.
Festiwal patriotyzmu jest też problemem, który w dalszym ciągu rozbija Polonię. Otóż istnieją w USA malutkie struktury, które uzurpują sobie prawo do bycia „prawdziwymi patriotami”. Wielokrotnie spotykam się z zarzutami, że moje artykuły nie są zbyt patriotyczne, bo są nie zawsze sprzyjające rządowi, albo nie popierają danego lidera lub nic w nich nie mówię o szczepionkach. Wtedy zwykle odpowiadam, że nie jestem propagandzistą tylko dziennikarzem.
Prelekcja Waldemara Binieckiego w Teksasie w 2025 r. (Źródło: W. Biniecki)
Innym zagrożeniem jest powolne zanikanie polskiej kultury z przestrzeni społecznej w USA. Programy języka polskiego, polskiej historii na amerykańskich uniwersytetach są zamykane lub przekazywane naukowcom z Rosji, co powoduje szybką i naturalną erozję tych dziedzin. Język polski jako słowiański często trafia do instytutów słowiańskich, których dyrektorami są najczęściej Rosjanie. Oni zatrudniają naukowców według swojego klucza. Pomoc z Polski dla takich placówek praktycznie jest minimalna lub praktycznie nie istnieje.
Kolejną kwestią jest brak wizji i działania naszych flagowych polonijnych projektów z dużych miast, które zawłaszczają sobie prawo do profesjonalizmu. Mnie kiedyś wręcz powiedziano „Ja mam doktorat z polskiej historii, a Pan?” Ja wtedy odpowiedziałem, że moje artykuły trafiają na najważniejsze biurka w Warszawie. Założenie, że jest się z Chicago, Nowego Yorku lub Waszyngtonu, że jest to wystarczający dowód na profesjonalizm jest totalną bzdurą.
Edward Dusza: Co jest więc Twoim zdaniem najważniejsze dla Polonii amerykańskiej?
Waldemar Biniecki: Moim zdaniem najważniejsze dla Polonii jest odbudowanie jej politycznego znaczenia i posiadanie swoich kilku kongresmenów i senatorów w obu partiach w najliczniejszych dla Polonii stanach.
Pierwszym krokiem jest odbudowanie dwujęzycznych polskich mediów w USA. A media polonijne nie mogą twierdzić, że są apolityczne i nie wolno im się angażować w promocje polityków. Takie bzdury słyszałem od czołowych „dziennikarzy” z mediów polonijnych.
Musimy odbudować struktury stanowe, nauczyć się zdobywać finanse dla Polonii, nauczyć się inwestować w nowych liderów. Nie pomogą tu zaklęcia o apolityczności lub „nasza fundacja nie zajmuje się polityką”.
Polonia musi mieć znów własną politykę promującą rozwój polskiego życia polonijnego. To właśnie unikanie angażowania się w politykę powaliło Polonię na kolana. Osoby, które od lat zajmują jakiekolwiek pozycje w organizacjach polonijnych i nie osiągają żadnych sukcesów muszą odejść. Muszą ich zastąpić młodsi, odważniejsi i być może lepiej wykształceni. Tylko wymiana pokoleń zagwarantuje nam rozwój. Teraz dryfujemy jako Polonia na rafę - która nazywa się asymilacją. Tu chodzi o nasze przetrwanie jako grupy etnicznej.
Kolejna kwestią jest współpraca globalna Polonii. W tej chwili strategiczne decyzje w sprawach globalnej Polonii podejmuje jeden Pan z Litwy, którego sprawy Polonii amerykańskiej wcale nie interesują. Liczy się kasa, która obficie spływa do liberalno-lewicowych organizacji europejskich. Nie tak dawno przedstawiłem projekt polonijnego think tanku pod tytułem „Paderewski Institute” w którym przedstawiłem wizję, misje i cele tej struktury. Bez odzewu.
Moją rolą jako dziennikarza jest obiektywnie pokazywać konieczność odbudowy polskiego lobbingu, inspirować innych, poprzez przedstawiane swoich pomysłów, ale i pokazywać jak razem można budować coś co może służyć i Ameryce, i Rzeczpospolitej. Temu służy właśnie reaktywowany we wrześniu 2020 Kuryer Polski, który musi się rozwijać.
Po pierwszych pięciu latach mamy ciekawe plany rozwoju tego projektu. Poszukujemy strategicznego sponsora, planujemy uruchomienie kanału YouTubowego oraz szersze wykorzystanie sztucznej inteligencji.
Serdecznie zapraszam Państwa na łamy Kuryera Polskiego i Gwiazdy Polarnej.