Trochę historii
Żeby zrozumieć historię zagłady Żydów w czasie II wojny światowej i historię współistnienia Polaków i Żydów, trzeba sięgnąć do schyłku XI wieku. Wtedy w Niemczech zaczęły się pogromy, których dokonywali rycerze na mieszkającej tam ludności żydowskiej. Fala pogromów przetoczyła się przez większość krajów Europy, szczególnie zachodniej i wtedy Żydzi uciekali do Polski, w której nic im nie groziło, gdzie znaleźli przystanek spokoju. Od Statutów Kaliskich poprzez ustawodawstwo Kazimierza Wielkiego, w Polsce w żaden sposób nie byli dyskryminowani.
W XIX wieku pogromy Żydów przychodziły ze wschodu, z Rosji, w wyniku czego Żydzi przenosili się lub byli przesiedlani na tereny Królestwa Polskiego. W efekcie tego, w XX wieku, ludność żydowska w Polsce stanowiła potężną mniejszość. W Warszawie, na przykład, Żydzi stanowili około 30% mieszkańców. W miasteczkach powiatowych i mniejszych miejscowościach stanowili często 30, 40, a nawet 50% mieszkańców. Im dalej na wschód, ten procent ludności żydowskiej był większy. Mieli swoje organizacje, szkoły, kościoły, prowadzili swoje interesy gospodarcze i nie byli w żaden sposób prześladowani. Jeśli mówi się, w tamtym czasie, o polskim antysemityzmie, to kryje się pod tym określeniem rywalizacja gospodarcza, w której Żydzi często mieli przewagę nad Polakami, a co ma odzwierciedlenie w powszechnie znanym powiedzeniu charakteryzującym tę rywalizację „wasze [Polaków] ulice, nasze kamienice”.
Niemiecka ideologia i rachunkowa pragmatyka skłoniła hitlerowców do przekonania, że skoro jest w Polsce tak wielka ilość Żydów, to najłatwiej i najekonomiczniej będzie zabijać ich na miejscu, zaczynając od Generalnego Gubernatorstwa. Polska w tym czasie była też na uboczu wielkich wydarzeń wojennych. Oczy decydujących polityków były zwrócone na zmagania militarne Wielkiej Brytanii, a potem na Związek Sowiecki. Politycy nie dostrzegali i nie wierzyli w to, co się działo na terenie okupowanej Polski. Świadczą o tym choćby niepowodzenia misji Jana Karskiego. W jego sprawozdania dotyczące eksterminacji ludności na terenach okupowanej Polski nikt nie wierzył lub nie chciał wierzyć. Niemcy mieli więc doskonałe warunki, aby plany określone „Ostatecznym rozwiązaniem kwestii żydowskiej”, rozszerzające się też na zagładę Romów i Słowian, spokojnie realizować.
W stosunku do Polaków, Niemcy już przed wybuchem wojny, w maju 1939 roku, mieli sprecyzowany plan. Tworzyli specjalne listy osób, które mogły być „niebezpieczne”. Na listach tych znalazły się nazwiska polskich naukowców, artystów, duchownych — polskiej inteligencji, jednostek, które stanowiły grono przywódców, liderów duchowych, politycznych i gospodarczych. Od eliminacji elit zaczyna się eksterminacja Polaków. Pozbawienie narodu przywództwa pozwoli nim dowolnie sterować.
Eliminacja polskich elit jest też początkiem zagłady Żydów. Zaczyna się od dezintegracji społeczeństwa, od wytworzenia wrogości między Polakami, a obywatelami polskimi wyznania Mojżeszowego. Wiadomo, podzielone społeczeństwo nie będzie się bronić.
Choć proces poniżania i odczłowieczania Żydów zaczyna się w Europie dość długo przed wojną, to jego apogeum następuje po wybuchu wojny ze Związkiem Sowieckim. Na ziemiach okupowanych przez Niemców znajdują się miliony Żydów. Niemieccy stratedzy opracowują diabelski plan zagłady, który jest planem ekonomicznym, mogącym streszczać się w słowach: „jak się pozbyć Żydów i jeszcze na tym zarobić”!
Zaczyna się tworzenie gett, zagarnianie majątków mieszkańców, wykorzystanie ich potencjału biologicznego, a potem całkowita ich likwidacja. Zaczyna się też oszukańcza akcja przesiedleńcza Żydów europejskich do pracy. Miejscami „pracy” są obozy koncentracyjne budowane gęsto na terenach okupowanych przez Niemców, w miejscach najludniej zamieszkałych przez Żydów, czyli w większości na terenie okupowanej Polski.
Obozy koncentracyjne stają się fabrykami, w których wykorzystuje się pracę ofiar, zabiera się im resztę ich mienia, którego wiekszości zostali już pozbawieni w swoich krajach, gdy przygotowywali się do przesiedlenia.
Do eksterminacji w Europie przeznaczonych było 11 milionów Żydów. Niemcy kierują się rachunkiem ekonomicznym. Najtaniej było ich zagłodzić i Niemcy to robili. Racja żywnościowa w getcie nie sięgała nawet 650 kalorii.
Wtedy to żydowskie dzieci wychodzą poza mury getta, szukając pomocy u przyjaciół po aryjskiej stronie. Początkowo pomoc ma charakter indywidualny. Polacy pomagają przyjaciołom, znajomym, sąsiadom. Konsekwencje takiej pomocy były porażające. Za pomoc udzielaną Żydom, lub za brak donosów o pomocy, na ziemiach polskich groziła kara śmierci nie tylko temu, kto tej pomocy udzielał, ale całej jego rodzinie. Nigdzie na świecie takiego prawa nie było. Nieznane są nazwiska obywateli innych narodowości skazanych za pomoc Żydom. Ilu Polaków straciło z tego powodu życie, nie da się ustalić, ale najlepszym przykładem jest śmierć ośmioosobowej (rodzice i sześcioro dzieci) rodziny Ulmów.
Powstanie:” Żegoty” – Rady Pomocy Żydom
Mimo eskalacji terroru, pisarka Zofia Kossak-Szczucka oficjalnie zaprotestowała przeciwko eksterminacji Żydów. W ulotce „Protest” opisała sytuację w gettcie warszawskim, ale też w innych gettach, z goryczą pisząc:
Świat patrzy na tę zbrodnię straszliwszą niż wszystko, co widziały dzieje i milczy. Rzeź milionów bezbronnych ludzi dokonuje się wśród powszechnego złowrogiego milczenia. Kto milczy w obliczu mordu, staje się wspólnikiem mordercy. Kto nie potępia, przyzwala.
Pisarka potępiała i pomagała ofiarom przeznaczonym na zagładę. Apelowała do Delegatury na Kraj Polskiego Rządu na Uchodźctwie o instytucjonalne wsparcie pomocy dla zagrożonej ludności. Jej starania przynoszą efekt w postaci utworzenia we wrześniu 1942 roku pod kierownictwem jej – Zofii Kossak- Szczuckiej – oraz Wandy Krahelskiej-Filipowiczowej, Tymczasowego Komitetu Pomocy Żydom, działającym pod pseudonimem „Żegota”.
4 grudnia 1942 r. przy Delegaturze Rządu RP na Kraj, w Warszawie Komitet przekształcono w Radę Pomocy Żydom o kryptonimie” Żegota”. W skład Rady weszli przedstawiciele polskich i żydowskich organizacji wszystkich orientacji politycznych.
Razem siedzieli przy jednym stole i działali syjoniści, bundowcy, katolicy, polscy demokraci, polscy socjaliści, ludowcy - i Żydzi i Polacy
pisze historyk, Władysław Bartoszewski.
Radę stanowił kilkunastu osobowy zespół, który kierował akcją pomocy dla Żydów, udzielanej przez organizacje polityczne, społeczne i osoby indywidualne. Dla usprawnienia działalności „Żegoty” utworzono jej Biuro Wykonawcze, a następnie referaty: mieszkaniowy, dziecięcy – kierowany przez Irenę Sendlerową, terenowy i lekarski.
Zadaniem Rady było niesienie pomocy Żydom jako ofiarom eksterminacyjnej akcji okupanta. Najważniejsze było ich ratowanie od śmierci, potem ich legalizacja, szukanie dla nich pomieszczeń, w których mogli się schronić, udzielanie zasiłków materialnych tam, gdzie to było wskazane, wyszukiwanie zajęć zarobkowych jako podstawę egzystencji, zawiadywanie funduszami i ich rozdzielanie – słowem działalność, która pośrednio lub bezpośrednio wchodzić mogła w zakres pomocy.
„Żegota” prowadziła swoją działalność dzięki pieniądzom otrzymywanym od Rządu RP na Uchodźstwie oraz funduszom zebranym wśród społeczeństwa polskiego i żydowskiego w kraju i za granicą.
Działając w skrajnie trudnych warunkach, „Żegota” udzieliła wsparcia materialnego około 4.000 ukrywającym się osobom. Ponadto zdobywała dokumenty — paszporty, metryki urodzenia, pozwolenia na pracę — które pozwalały zbiegom z gett egzystować w okupacyjnej rzeczywistości. Takich udokumentowanych przypadków pomocy legislacyjnej jest ok. 50 tys. W miarę możliwości starała się również zapewnić im opiekę medyczną. Dzięki wysiłkom Ireny Sendlerowej i jej referatu, opieką udało się objąć 2,5 tys. żydowskich dzieci wyprowadzonych z warszawskiego getta.
„Żegota” dostarczała też konspiracyjnej prasie informacji dotyczących zagłady Żydów. Wydawała także własne ulotki i kolportowała plakaty.
Nie ma psychologicznego portretu Polaka pomagającego Żydom przeżyć zagładę. Pomagali wszyscy. Zmuszało ich do tego człowieczeństwo. Przykładem takiej postawy jest fakt, że na jednym biegunie pomagających byli Jan i Antonina Żabińscy, przechowujący Żydów w ogrodzie zoologicznym w Warszawie, a na drugim lwowski złodziej Leopold Socha, przechowujący rodzinę żydowską w kanałach.
Polacy – Sprawiedliwi Wśród Narodów Świata!
Działająca do początku 1945 r. Rada Pomocy Żydom była jedyną w okupowanej przez nazistów Europie instytucją państwową ratującą Żydów od zagłady. Została uhonorowana medalem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata przyznawanym przez Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów Holocaustu Yad Waszem w Jerozolimie tym, którzy ratowali Żydów od zagłady.
Na medalu jest napis „Kto ratuje jedno życie — ratuje cały świat”. To parafraza jednego ze zdań z Talmudu, jednej z podstawowych ksiąg judaizmu:
Jeśli człowiek niszczy jedno życie, to jest tak, jak gdyby zniszczył cały świat. A jeśli człowiek ratuje jedno życie, to jest tak, jak gdyby uratował cały świat.
Do tej pory wyróżnienie to otrzymało około 7.000 Polaków, co stanowi 25% wszystkich wyróżnionych. Historycy szacują, że liczba Polaków ratujących Żydów jest znacznie większa i może sięgać 100.000, a nawet i więcej. Ciągle odnajdywane są dokumenty odkrywające nowych sprawiedliwych, których nie ma już wśród żyjących.
Władysław Bartoszewski, jeden z założycieli i działaczy Żegoty, oceniając po latach jej znaczenie mówił:
W krytycznej sytuacji, po raz pierwszy w historii nowożytnej Polski, przedstawiciele kompetentnych, miarodajnych żydowskich organizacji politycznych różnego odcienia, niejednokrotnie z sobą nawet skłóconych, wspólnie z przedstawicielami demokratycznych ośrodków polskiego podziemia podjęli działanie na rzecz ratowania ludzi, i ostrzegania, i zbierania materiałów dotyczących zbrodni hitlerowskich, i kontaktów z wolnym światem. Jest to zjawisko, którego nie znam w żadnym innym kraju okupowanej Europy. Wobec tego jednak, że na naszym terytorium rozegrała się główna część tragedii ludności żydowskiej, działania te mogły dotyczyć tysięcy ludzi, ale nie milionów. I odchodzą w cień wobec tragedii milionów. Ale ja stale przypominam, że według Starego Testamentu brakowało dziesięciu ludzi do uratowania Sodomy. W Polsce tych Sprawiedliwych znalazły się tysiące... Myślę, że nie tylko Żydzi uratowani w infernalnych warunkach mają im coś do zawdzięczenia, ale i my wszyscy, ówcześni i potomni.
Choć jako polityk, Władysław Bartoszewski ciągle budzi wiele kontrowersji, trudno nie docenić jego działalności w obronie człowieczeństwa. Takie działania jakie prowadziła Żegota i takie zachowania jakie pokazała „Inka” (Danuta Siedzikówna, w obliczu śmierci „zachowała się jak trzeba”) ocalają to, co powinno mieć największą wartość: nasze człowieczeństwo.