Największe znaczenie niedawnego zwycięstwa Prezydenta RP Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich nad jego liberalnym i proniemieckim przeciwnikiem ma wymiar międzynarodowy, a nie krajowy. Polska to tam, gdzie obecnie dochodzi do zderzenia geopolitycznej przyszłości między czołowymi potęgami światowymi.
Rosja dominowała Polskę do upadku Związku Radzieckiego w 1991 roku i stara się zachować resztki swoich wpływów. Niemcy uzyskały dominującą pozycję na początku lat 90-tych. Dokonały wielu inwestycji biznesowych w Polsce w celu produkcji materiałów dla niemieckiego przemysłu, a 28 proc. polskiego handlu odbywa się z Niemcami. Inwestowały też w politykę w Polsce poprzez liczne dotacje dla polskich organizacji, stypendia i programy kulturalne. Symbioza była korzystna dla obu krajów i osiągnęła swój szczyt wraz z wejściem Polski do Unii Europejskiej w 2004 roku. Było to wielkie dobrodziejstwo dla rozwoju gospodarczego Polski, ale obecnie UE coraz częściej postrzegana jest jako toporne narzędzie Niemiec.
Największy spór między Polską a Niemcami dotyczy Rosji. Konflikt ten przejawia się w wielu kwestiach, takich jak NATO, rurociąg Nord Stream 2 i wiele innych. Polska płaci 2 proc. PKB, jakie nakłada NATO, kocha Amerykę i pozytywnie ocenia obecność wojsk amerykańskich, podczas gdy Niemcy niewiele wydają na obronę, mają armię, która jest daleka od statusu bojowego i sprzyjają antyamerykanizmowi. Niemcy budują gazociąg Nord Stream 2, który stanie się węzłem dystrybucyjnym rosyjskiego gazu ziemnego w Europie, co zwiększy ich podatność na rosyjski szantaż. Polska buduje rurociągi i terminale LNG w ramach Inicjatywy Trójmorza, aby uwolnić Europę Wschodnią od rosyjskiego monopolu gazowego i sprowadzać go z innych krajów, głównie ze Stanów Zjednoczonych.
Polacy pamiętają też poparcie Niemiec dla wprowadzenia stanu wojennego w Polsce w 1981 roku i ich brak wkładu w przezwyciężenie komunizmu w Europie Wschodniej na początku lat 90.
Wszystko to było do zniesienia, dopóki Rosja nie zaatakowała Ukrainy, a Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory parlamentarne w 2015 roku. Polska czuła się bardzo niepewnie i zażądała, aby NATO ustanowiło rzeczywistą obecność w Europie Wschodniej - a nie tylko formalne członkostwo - i stanowczo sprzeciwiała się rosyjskim machinacjom na ich zachodnim pograniczu. Ze względu na stosunek Niemiec do Rosji, polski rząd zwrócił się w kierunku Stanów Zjednoczonych, zwłaszcza po wyborze Donalda Trumpa na prezydenta.
Podczas swojej kadencji Trump znacząco wzmocnił NATO, sprzeciwił się rurociągowi Nord Stream 2 i poparł Inicjatywę Trójmorza w sprawie budowy infrastruktury w Europie Wschodniej. Poparł również włączenie Polski do Programu Ruchu Bezwizowego, aby Polacy mogli odwiedzać i prowadzić interesy w Stanach Zjednoczonych. Obecnie polski rząd negocjuje nowe porozumienie o współpracy obronnej i warunki przerzutu części wojsk amerykańskich z Niemiec do Polski.
Ponowny wybór prezydenta Dudy pozwala na kontynuację ogólnie silnych polsko-amerykańskich relacji, wzmocnienie sojuszu zachodniego i budowanie Europy Wschodniej jako niezależnego podmiotu między Niemcami a Rosją.
Nie pasuje to do niemieckich projektów i Niemcy nie uważają sprawy za zamkniętą. Choć Niemcy są rozczarowani tym, że proniemiecki kandydat opozycji nie wygrał prezydentury, mimo subtelnej pomocy mu udzielonej (niemieckie korporacje posiadają 80 proc. polskiej prasy lokalnej i innych mediów), nie rezygnują z innych możliwości wpływów. Pierwsze pytanie, które zadali po wyborach, dotyczy tego, czy prezydent Duda pozostanie wierny rządowi PiS i jego polityce.
Kilka lat temu, dokładnie po 45 minutach rozmowy telefonicznej z kanclerz Niemiec Angelą Merkel, Duda zawetował kluczowe ustawodawstwo rządu dotyczące reformy sądownictwa. Oczywiście można go było ponownie przekonać do podkopania agendy polskiego rządu. Co więcej, po ostatniej kadencji mógłby chcieć zrobić karierę w instytucjach Unii Europejskiej i tylko Niemcy mogą mu to zapewnić, tak jak to mianowali byłego premiera Polski Donalda Tuska na wysokie stanowiska w UE.
Inną drogą niemieckich wpływów jest niedawne powołanie nowego ambasadora Niemiec w Polsce, byłego zastępcy szefa BND, niemieckiego wywiadu, i byłego szefa wywiadu NATO. Jego ojciec był oficerem Wehrmachtu podczas II wojny światowej, który służył na froncie wschodnim w Polsce i Rosji i został przetransportowany drogą powietrzną z oblężenia Stalingradu, aby zostać oficerem w dowództwie Hitlera. Można by pomyśleć, że ta nominacja może wydawać się Polakom trochę nie na miejscu. Mianowanie tak wysokiego urzędnika ze służb wywiadowczych pokazuje, że Niemcy traktują to poważnie.
Zatem ponowny wybór prezydenta Dudy jest głosem za bliskimi relacjami ze Stanami Zjednoczonymi i wzmocnieniem NATO oraz niezależnością narodową i regionalną. Ale czy tak pozostanie? Niemcy i Rosja zrobią wszystko, co w ich mocy, aby obalić istniejącą proamerykańską równowagę sił. Czy Stany Zjednoczone są gotowe stawić temu czoła?