Już tylko kilka dni pozostało do wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych. Amerykańska i światowa prasa nie są przychylne reelekcji Donalda Trumpa. Amerykańskie służby specjalne monitorują wpływ państw trzecich na kampanię prezydencką. Wymienia się tutaj Chiny, Rosję i Iran. A w dniu 27.10.2020 w niemieckim T-online ukazał się obszerny wywiad z kluczowym doradcą prezydenta Obamy, a obecnie jego bliskim współpracownikiem, Benem Rhodes. Możliwość ponownego wyboru Donalda Trumpa spędza sen z oczu byłemu prezydentowi Barackowi Obamie. W wywiadzie tym ujawnia on, dlaczego powinniśmy być zaniepokojeni wyborami w USA i dramatycznymi konsekwencjami dla świata, których powinniśmy się obawiać, jeśli Donald Trump zostanie ponownie wybrany. Ben Rhodes uważa, że stawką w tych wyborach jest demokracja. „Jeśli Donald Trump zostanie ponownie wybrany, będzie wyglądać na to, że Amerykanie to zaakceptują, ale wtedy będziemy wyglądać jak Węgrzy i będziemy skorumpowaną autokracją z upolitycznionym sądownictwem. To już nie jest Ameryka, w której się wychowałem. Jesteśmy wtedy na drodze do zupełnie innej rzeczywistości”. Na pytanie T- online: „Jaka jest stawka wyboru Trumpa dla świata? Rhode odpowiada: „Reelekcja Trumpa potwierdzi ten nacjonalistyczny kurs, który teraz widzimy wszędzie. Obawiam się, że doprowadzi to nie tylko do konfliktów miękkich, ale także do konfliktów twardych. Kiedy u władzy są autorytarni nacjonaliści, tacy jak Trump, Putin, Xi, Modi, Erdogan, Bolsonaro, nie kończy się to dobrze. To doprowadzi do wojny. Po prostu nie wiemy, gdzie, czy to na Tajwanie, czy na Morzu Południowochińskim, we wschodniej części Morza Śródziemnego czy na granicach Rosji. Czy naprawdę niczego się nie nauczyliśmy z historii?” …” Boję się konfliktów zbrojnych i martwię się problemami, takimi jak zmiany klimatu, które należy rozwiązać, ale których ci ludzie nie rozwiążą. Nie tylko dlatego, że nie mają odpowiedniego podejścia, ale dlatego, że ci nacjonaliści nawet nie współpracują. W pandemii widać to: ci liderzy nie mogą ze sobą współpracować. Naprawdę nie chcę przesądzać, ale stawką 3 listopada jest demokracja w Ameryce, ryzyko konfliktu na świecie i zdolność do rozwiązywania dużych problemów, takich jak zmiana klimatu.”
„Der Spiegel” twierdzi, że „jeżeli wybory prezydenckie 3 listopada w USA skończą się nieznaczną przewagą jednego z kandydatów, urzędujący prezydent Donald Trump może podczas wieczoru wyborczego, nawet wtedy, gdy przegra, ogłosić się przedwcześnie i nieprawnie zwycięzcą, aby podtrzymać roszczenia do Białego Domu. Wkrótce potem do Białego Domu napłyną pierwsze gratulacje z Europy – z Węgier i Polski – przewidują autorzy. Jeżeli w USA dojdzie do kryzysu konstytucyjnego, Europejczycy po raz kolejny zostaną głęboko podzieleni.” Thomas Kleine-Brockhoff, wiceszef think tanku German Marshall Fonds wskazuje na istnienie w UE trzech obozów politycznych: „Francuzi stawiają na strategiczną autonomię (Europy), Wschodni Europejczycy praktykują strategiczny uścisk (z Trumpem), a Niemcy postępują zgodnie z zasadą strategicznej cierpliwości, a czasami popadają w ospałość”
Francuski „Le Figaro” ocenia, że mimo niekorzystnych sondaży „diabeł” Trump może wygrać. Dziennikarka Laure Mandeville pisze, że „mimo zmasowanych ataków przeciwników i prasy, którzy przez cztery lata próbowali podważyć jego legitymację (do sprawowania władzy), amerykański prezydent pokazał niewiarygodną odporność polityczną i przeżył nie tylko ekskomunikę mediów, ale i Covid-19”. Mandeville, przytacza badania Uniwersytetu Harvarda i mówi, że „od wprowadzenia się Trumpa do Białego Domu 95 proc. artykułów prasowych przedstawia go negatywnie”. „Ta stronniczość przesłoniła to, co zasadnicze: nacjonalistyczną rewoltę przeciw globalizacji, masowej imigracji i poprawności politycznej”. „Bębnienie przeciw Trumpowi bynajmniej go nie osłabia, ale powoduje, że nie patrząc na jego mankamenty, coraz bardziej popiera go Ameryka nacjonalistyczna, robotnicza i konserwatywna, która wciąż cieszy się, że znalazła kogoś, kto nie zawsze nadaje się do dobrego towarzystwa, ale broni jej w sposób nieposkromiony.” Europejczycy mają niewiele zaufania w przetrwanie demokracji po wyborze Trumpa. Według przeprowadzonych sondaży przez Isabelę Hofman 52% Europejczyków widzi w tym zagrożenie. A zagrożenie dla systemu w Niemczech jest na poziomie 61% badanych. Ogólna konkluzja stwierdza, że cztery lata rządów Trumpa pozostawiły wśród obywateli UE negatywne ślady.
Całe szczęście, że jako Polacy mamy zupełnie inną perspektywę na wiele kwestii, które dotyczą współczesnego świata. Przeżyliśmy zabory, niemiecką i sowiecką okupację, eksterminację i wymianę elit, które ciągle lewitują ku wrogim Polsce siłom. Musimy sami rozstrzygać o naszym losie. Nie stoimy „po złej stronie historii”. Oby tylko wystarczyło nam sił i mądrości w jednoczeniu się wobec kolejnego zagrożenia dla narodu polskiego.