Początki Solidarności we Wrocławiu

Read this article:  in English


W działalność antykomunistyczną zaangażowałem się jeszcze przed sierpniem 1980. Było to w Centrum Naukowo-Produkcyjnym Automatyki Energetycznej (CNPAE) we Wrocławiu, gdzie zaraz po studiach pracowałem od 1977 r. jako asystent projektanta. CNPAE zatrudniało około 3 500 pracowników w kilku oddziałach: takich jak Instytut Automatyki Systemów Energetycznych, Zakłady Produkcyjne, a także biuro projektów, gdzie pracowałem. Tam właśnie w 1979 r. udało się nam, młodym bezpartyjnym inżynierom i technikom, przejąć władze w branżowych związkach zawodowych. Przygotowując się do wyborów do władz związkowych, dokładnie przestudiowałem statut i regulaminy wyborcze. Używając tej wiedzy, doprowadziłem do tego, że wybraliśmy naszego zaufanego człowieka na szefa tych związków zawodowych, na miejsce pracownika Służby Bezpieczeństwa, który był jednocześnie szefem działu kadr. To było pierwsze w historii Wrocławia przejęcie przez osoby bezpartyjne władzy w istniejących branżowych związkach zawodowych. Działo się to na rok przed sierpniem 1980. Dzięki temu, że byłem koordynatorem tej akcji, stałem się znany wśród pracowników, więc kiedy 26 sierpnia 1980 r. na ulice Wrocławia, w solidarności ze strajkującymi stoczniowcami, nie wyjechały tramwaje i autobusy MPK, zgłosili się do mnie pracownicy z pytaniem: co robimy?

Zajezdnia

26 sierpnia około 4:30 nad ranem, pracownik zajezdni autobusowej Nr. VII przy ul. Grabiszyńskiej we Wrocławiu Tomasz Surowiec wraz z Bohdanem Jetzem i Czesławem Stawickim odczytali gdańskie postulaty i po krótkiej dyskusji formalnie zawiązał się Międzyzakładowy Komitet Strajkowy (MKS). Był to pierwszy, poza Wybrzeżem regionalny komitet strajkowy, zrzeszający przedstawicieli strajkujących zakładów pracy we Wrocławiu. Na jego czele stanął kierowca Jerzy Piórkowski. MKS w całości popierał 21 postulatów strajkujących w Gdańsku stoczniowców, które zostały opublikowane po raz pierwszy we Wrocławiu 23 sierpnia w „Biuletynie Dolnośląskim”, wydawanym przez Kornela Morawieckiego. Wiadomość o rozpoczęciu strajku rozeszła się po całym Wrocławiu i wkrótce stanęła cala komunikacja miejska. Do zajezdni zaczęły przybywać delegacje z innych zakładów pracy, a także działacze wrocławskiej opozycji przedsierpniowej, tacy jak Jarosław Broda, Stanislaw Huskowski, Piotr Starzyński czy Krzysztof Turkowski. Robotnicy przyjęli ich z otwartymi rękami. Otrzymali oni wsparcie merytoryczne, organizacyjne i poligraficzne.

Tramwaje stanęły

27 sierpnia 1980 r., MKS wydał Komunikat Nr. 1 zatytułowany „Do mieszkańców Wrocławia”, zredagowany m.in. przez Jarosława Brodę i Krzysztofa Turkowskiego. W komunikacie tym zaapelowano do władz miasta Wrocławia, aby wstrzymały sprzedaż alkoholu i zapewniły gwarancje bezpieczeństwa działaczom komitetów strajkowych i ich rodzinom. MKS, który wtedy zrzeszał przedstawicieli tylko ok. 10 zakładów pracy, zaapelował o dostarczenie śpiworów i produktów żywnościowych. Dlatego następnego dnia, 28 sierpnia, udałem się do MKS z bagażnikiem pełnym żywności i z dwoma śpiworami.

28 sierpnia Krzysztof Turkowski dodzwonił się do Stoczni Gdańskiej i rozmawiał z Lechem Wałęsą, którego poinformował o skali protestów we Wrocławiu. Informacja ta podtrzymała na duchu strajkujących stoczniowców. Następnego dnia, 29 sierpnia, z pomocą przyjaciół zorganizowałem strajki we wszystkich oddziałach Centrum. Następnie jako przedstawiciel strajkujących, zostałem wydelegowany do Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego, gdzie udałem się rankiem w sobotę 30 sierpnia. Wiedziałem już wtedy, że strajki mogą jeszcze długo potrwać, dlatego przybyłem do zajezdni na ul. Grabiszyńskiej z pożyczonym śpiworem, ciepłym ubraniem i zapasem żywności. W ciągu dnia napływali przedstawiciele kolejnych zakładów pracy. Wtedy poznałem Jarosława Brodę, Jerzego Piórkowskiego, Zbigniewa Przydziala, Huberta Hanusiaka, Zbigniewa Kopystyńskiego, Tomasza Surowca, Czeslawa Stawickiego i wielu innych przedstawicieli strajkujących zakładów pracy. W jednym z autobusów zorganizowano biuro informacyjne, które prowadził Tomasz Surowiec. Powołano też straż strajkową.

W MKS spędziłem kolejne 3 dni i 3 noce. Próbowaliśmy spać w podstawionych do tego celu autobusach, aczkolwiek atmosfera była bardzo napięta, gdyż cały teren zajezdni był otoczony kordonem uzbrojonej po zęby milicji i oddziałów ZOMO, gotowych do interwencji. Elektrycy z zajezdni znaleźli grube kable w izolacji, które pocięli na metrowe kawałki i dali nam na wszelki wypadek do obrony.

Na terenie MKS działała mała poligrafia w oparciu o maszynę do pisania dostarczoną przez Jarosława Brodę i ramki drukarskie Tomasza Wacko. Kolportaż komunikatów, a było ich w sumie sześć, odbywał się kanałami opozycyjnymi. Rozrzucano je przy bramach strajkujących zakładów pracy i rozdawano przez płot zajezdni. Szef MKS Jerzy Piórkowski udzielił tego dnia wywiadów dziennikarzom Agencji Reutera i New York Timesa.

Akcja strajkowa spotkała się z ogromnym poparciem mieszkańców Wrocławia. Wywieszali oni transparenty, przynosili pieniądze, jedzenie, a także papier i inne niezbędne do druku materiały. Szczególnie pamiętne były dwie msze święte odprawione 29 i 31 sierpnia przez ks. Stanisława Orzechowskiego, znanego mi wcześniej w środowisku studenckich klubów dyskusyjnych jako „Orzecha”.

Tablica pamiątkowa

W niedziele 31 sierpnia MKZ w Gdańsku podpisał tzw. „Porozumienia Sierpniowe”, oparte na 21 postulatach wysuniętych przez stoczniowców. Na terenie wrocławskiego MKS pojawił się wojewoda dolnośląski Janusz Owczarek, który podpisał gwarancje bezpieczeństwa dla strajkujących, ale odmówił podstawienia helikoptera dla kilku delegatów, którzy mieliby polecieć do Gdańska i uwierzytelnić informacje o podpisanym porozumieniu, dlatego musieliśmy czekać na powrót naszych wysłanników nocnym pociągiem, co nastąpiło 1 września o 5:30 rano. Wtedy odczytali oni tekst porozumienia uwierzytelniony przez Annę Walentynowicz i zostało ogłoszone zakończenie strajku solidarnościowego. W tym momencie w MKS byli przedstawiciele 176 zakładów pracy z całego Dolnego Śląska. Potem wszyscy ci, którzy byli delegatami zakładów automatycznie stali się członkami Zarządu Regionu Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego, nazwanego później NSZZ Solidarność.

Następnego dnia zaczęła się ciężka praca organizacyjna, która trwała bez przerwy do 13 grudnia 1981 r., kiedy ogłoszony został stan wojenny i rozwiązana została ta pierwsza, autentyczna Solidarność robotników i intelektualistów. Tego dnia wraz z wieloma wyżej wymienionymi działaczami wylądowałem w więzieniu przy ul. Kleczkowskiej we Wrocławiu a następnie w ośrodku internowania w Grodkowie Śląskim, w woj. opolskim.