Rok 2021 - rokiem Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, ogłoszony przez Sejm RP.
Odpadł jak kwiaty wiśni – czysty i jasny…
Nakładem Wydawnictwa Literackiego w Krakowie ukazało się kolejne wydanie książki o Krzysztofie Kamilu Baczyńskim „Żołnierz, poeta, czasu kurz...” ¹. Jest to powiększona edycja, zawierająca wspomnienia współczesnych o tym poecie tragicznego pokolenia, świadczące o niegasnącym zainteresowaniu w Kraju poezją Polski Walczącej.
„Przy lekturze tej niezwykłej książki – napisał Kazimierz Wyka po ukazaniu się pierwszego wydania – odnowiło się wzruszenie podobne temu, kiedy przed laty do moich rąk dotarły ocalone przez przyjaciół poety rękopisy, kiedy z bezwładnie przemieszanych kart i strzępów papieru poczęła się wyłaniać wyspa jego poezji i prozy, która w odmętach i burzach epoki mogła była zginąć bez śladu niczym Atlantyda lub przetrwać gromadą potrzaskanych skał, świadczących, że kiedyś tworzyły one wspólne zarys i całość”.
Kazimierz Wyka – autor słynnego „Listu do Jana Bugaja”, będącego formą recenzji twórczości młodego poety – był tym, który ocalił z zapomnienia i pieczołowicie wydał utwory zebrane Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. Najpierw (po wojnie) ukazał się zbiór wierszy zatytułowany „Pieśń z pożogi”, później dwutomowe wydanie „Utworów zebranych”.²
Na książkę składają się wspomnienia szeregu ludzi, z którymi Krzysztof Kamil zetknął się pośrednio lub bezpośrednio. Dzieciństwo i dom poety ukazuje w swoich, trochę tendencyjnych, wspomnieniach Edmund Semil, młodość zaś ci, z którymi Baczyński utrzymywał stosunki przyjaźni czy znajomość. Do najpiękniejszych zapisów o Baczyńskim należą wspomnienia Hanny Mortkowicz-Olczakowej pt. „Pokolenie”.
Z publicystów emigracyjnych reprezentowany jest jedynie Zbigniew Czajkowski – jego wspomnienie o ostatnich dniach Krzysztofa Baczyńskiego poprzedzone było drukiem w londyńskiej Oficynie Poetów, a później w książce pt. „Pamiętnik powstańca” wydanej w Polsce.
Czytając relacje osób współczesnych poecie, wytworzyć sobie możemy bardzo realistyczny i przekonywający jego portret. Chociaż autorzy opowiadają swoje wspomnienia powściągliwie, nie dramatyzując swoich relacji. Jednakże ich przekaz pozwala na uchwycenie niesamowitej aury, w której przyszło żyć i tworzyć poetom pokolenia Baczyńskiego. Warto zaznaczyć, że we wspomnieniach o Baczyńskim – jak na zamówienie – podkreślono, że należał do nielegalnej organizacji socjalistycznej „Spartakus” i że brał czynny udział w lewicowych organizacjach młodzieżowych. Te same stwierdzenia wysunięto pod adresem Andrzeja Trzebińskiego. Chociaż „lewicowość” była „modna” w tym okresie (warto przypomnieć tu czołowego publicystę emigracyjnego Józefa Łobodowskiego czy Janusza Kowalewskiego lub wreszcie poetę Mariana Czuchnowskiego), to jednak pomimo faktu dość luźnej przynależności Baczyńskiego do organizacji „Spartakusa” trudno mówić o jakimkolwiek wpływie socjalizmu na jego twórczość, co zresztą nie jest zjawiskiem ani pozytywnym, ani negatywnym. Socjalizm w swoim założeniu jest ideą bardzo piękną i na pewno może fascynować wiele umysłów. Ten jednakże „socjalizm”, który chce przejąć poezję Baczyńskiego jako swoje dziedzictwo, socjalizm Kremla i posłusznej mu Warszawy, z ideą tą nie ma absolutnie nic wspólnego. Baczyński sam odciął się swoją twórczością od ideologii Marksa. Może być uważany raczej za poetę katolickiego. Gdyby młodość jego przypadła na lata po II wojnie światowej, pewnie, jak Józef Baran czy Adam Ziemianin, publikowałby swoje wiersze na łamach „Tygodnika Powszechnego”. W utworach Krzysztofa Kamila daremnie można szukać jakichkolwiek akcentów mówiących o walce klasowej, typowych dla utworów tych poetów, którzy tworzyli po wojnie, kiedy to – jak pamiętamy – istniało już „planowane zamówienie społeczne” i mecenat partii komunistycznej, natomiast przed wojną i w czasie jej trwania nie wygasła jeszcze radość wywołana rokiem 1918. Krzysztof Baczyński był ostatecznie synem legionisty i żył w kraju, w którym tradycje wolnościowe były bardzo żywe.
Edmund Semil we wspomnieniu „Ojciec i syn” pisze, że „Krzysztofa męczyły nastroje w kraju – heca ozonowa, napady na bezdomnych studentów, awantury na uniwersytecie, gadzinowa prasa, ulotki i obrzydliwe karykatury pojawiające się w szkole. Bardziej niż Hitlera z Niemiec obawiał się hitlerowskiej infiltracji do środowisk inteligenckich w Polsce”. („Żołnierz, poeta, czasu kurz”, wyd. III, str. 62). I tu Semil bardzo umiejętnie wprowadza cytaty z utworów Baczyńskiego. Sprawdziłem je i zestawiłem z całością utworów, z których zostały wyrwane. Wiersze te można przeróżnie interpretować, bo Baczyński nigdzie wyraźnie nie deklaruje tego, co tak bardzo pragnie Semil udowodnić. Nawet z przepięknego wiersza „Kiedy ludzie będą braćmi” Semil cytuje fragment, aby stwierdzić, że kiedy młody poeta „szedł w powstanie, dokładnie zdawał sobie sprawę, że z jego ofiary ciągnąć będą korzyści polityczne rozmaite łotrzyki” (podkreślenie moje – ED). I w tym wypadku Semil cytuje za Baczyńskim:
Nie wracajcie, pielgrzymi, gdzie najemną pracą
kominy nad miastem, wiatraki – obłudnie błogosławią.
Czy fragment ten jest potwierdzeniem opinii Semila? Na pewno nie. „Ofiara” Baczyńskiego była zwykłym, bardzo spontanicznym krokiem. Dowodzą tego wspomnienia Lesława M. Bartelskiego. Ci młodzi ludzie swój udział w powstaniu traktowali jako obowiązek, coś, co stanowiło krok niezwykle zrozumiały i naturalny. Nie uważali siebie za ofiary. Tym twierdzeniem Semil podważył autentyzm patriotyzmu Baczyńskiego i wyrządził niezmierną krzywdę pamięci poety. Tymczasem wiersz, którego fragment obłudny „kronikarz” życia poety tak umiejętnie cytuje, może i na pewno dotyczy zagadnienia zupełnie innego: być może jest to poetyckie proroctwo odrodzenia się Polski wolnej (co nie znaczy zaraz, że komunistycznej):
Przyszli ludzie ci sami powtórzeni przez Boga,
anioły o rękach twardych chodziły wśród nich,
sprawcy drżeli, chowali serca – czarny dym spalenisk,
kolumnami – nie zapisana przestrzeń – anioły szły.
Stąpały słonie pokoleń i lekkie lat gazele,
chodzili zwykli ludzie po przestrzeniach,
ledwo lont zagasł podrzucony pod lonty wojen
zaczęli ósmy wielki dzień stworzenia.
Nie, uwierzę, aby Krzysztof Baczyński, pisząc o „aniołach o rękach twardych” prorokował import z ZSRR „patriotów polskich” w rodzaju Bieruta i jemu podobnych. Wszystkie twierdzenia Semila o inklinacji Baczyńskiego do komunizmu obala świadek tych lat, Lesław M. Bartelski, w jakże odważnym jak na tego konformistycznego pisarza stwierdzeniu. Bartelski pisze, że „Absolutny brak poczucia krytycyzmu do rzeczywistości społecznej wśród młodych wywodził się z ich braku doświadczenia, z przyjmowania haseł politycznych za niepodlegające dyskusji przy jednoczesnym tak typowym dla środowiska literackiego lekceważeniu tych spraw. Do młodych można było dotrzeć jedynie przez młodych. Pierwszy numer komunistycznego „Przełomu”, miesięcznika literacko-społecznego, jaki ukazał się we wrześniu 1942 r., nie mógł być atrakcyjny dla pokolenia, które debiutowało w latach okupacji. (…) Ogólną tendencją, niejednokrotnie wyrażaną w sformułowaniach publicystycznych, było uogólnianie wydarzeń, nadawanie im takiego poetyckiego sensu, by nie zostały zwulgaryzowane przez natręctwo rzeczywistości”. („Genealogia ocalonych”, 1969, str. 132-133). Oczywiście, Bartelski pisze, że młodzi poeci winili rząd za tragedię 1939 roku. To samo jednak było na emigracji po wojnie. Baczyński żył w swoim własnym, poetyckim świecie i mało interesował się programami politycznymi. Kazimierz Wyka napisał, że „z katastrofizmu (Baczyńskiego – przyp. ED) wyłoniło się męskie zrozumienie historii, jej przebiegów i praw. Z pesymizmu pozostał jedynie nurt czystości i religijności”.
A więc odwrotnie niż chce tego Semil. Próba uczynienia z poety wojującego marksisty nie powiodła się. Zawstydzającym jednak faktem jest, że Semil podjął się tej próby.
Jeszcze bardziej zawstydzającym jest wystąpienie Zbigniewa Wasilewskiego, który we wstępie, zatytułowanym „Portret artysty”, pisze, że przyczyną niewiedzy o Baczyńskim było fałszywe spojrzenie na jego twórczość. „Uznano go bowiem za barda tego odłamu konspiracji przeciw hitlerowskiej, który w walce o wyzwolenie narodowe i społeczne poniósł porażkę. Z tego stosunku do świata zapoznanego poety i jego spuścizny skwapliwie skorzystali niektórzy krytycy i publicyści, by na rynek literacki wprowadzić go przez… zakrystię”.
Wasilewski nie pisze, że „odłam konspiracji, który poniósł klęskę” to Armia Krajowa. Samo sformułowanie „klęska” nie odnosi się chyba do walki o wyzwolenie, a raczej do zjawisk, jakie zapadły po wojnie. Istotnie, niezwykle ciężko służebnym publicystom wykrztusić dzisiaj, że Baczyński był członkiem Armii Krajowej i w ostatnim okresie swojej twórczości stał się właśnie poetą tego „odłamu konspiracji”. I faktu tego nikt zmienić nie może. Czy Baczyński był poetą katolickim? Wyka wspomina o nurcie religijnym w jego twórczości, a Baczyński, który wtedy przecież jeszcze żył, nie zaprzeczył.
W pewnym okresie niektórzy literaci będący na usługach władz wyśmiewali tych publicystów, którzy starali się udowodnić, że Baczyński był poetą katolickim. Dlaczego wielu publicystom istotnie zależało na tym, aby twórczość zmarłego poety można było podciągnąć pod miano poezji religijnej? Chyba nie dlatego, że byli oni przekonani o swojej racji: chodziło raczej o to, aby odciąć tę niezwykle szlachetną twórczość od wszelkiego pisarstwa służalczego takich autorów jak (niestety) Wiktor Woroszylski, Jan Kott, Roman Bratny, Ernest Bryll i inni.
Pomijając już próbę dopasowania twórczości Baczyńskiego do obecnej sytuacji PRL, wydaje się, że poeta ten sam, swoją własną twórczością, wyznaczył sobie miejsce – miejsce właściwe – w historii i literaturze swego kraju i żadne akrobacje krytyków i ideologów tego miejsca nie zmienią.
Czytałem kiedyś artykuł o sławnym japońskim bojowniku Saido, który, będąc przywódcą buntu chłopów w chwili klęski zwraca się w pięknym wierszu do natury:
Nie straszne mi mrozy zimy Lękam się lodowatych serc Jak radośnie umierać niby złote liście Padające w Tatsuta Zanim spłowieją od deszczów jesieni.
Podobne wiersze układali lotnicy japońscy – kamikaze. W 1945 roku 22-letni pilot japoński napisał przed samobójczym lotem:
Gdybyśmy tylko mogli opaść
Jak kwiaty wiśni
Czyste i jasne…
Podobnie było z powstańcami warszawskimi, którzy mieli analogiczną łączność z wszechświatem. Do nich należał również Krzysztof Kamil, niewątpliwie jedna z najpiękniejszych postaci ostatnich czasów. Jest on pewnego rodzaju wzorem dla Polaków, ale bohaterem pozytywnym dla ideologii komunistycznej być nie może ze względu na swoją żarliwą wiarę, której dał wyraz nie tylko w swojej agonalnej, ostatniej twórczości, ale w całym swoim dorobku literackim. Przypomnijmy, że on, chory, wątły chłopiec, przy tym doskonały poeta, nie uchyla się od służby wojskowej, idzie do akcji, ginie w końcu tam, gdzie dzisiaj wznosi się pomnik Nike warszawskiej. Nikt go do tego nie zmuszał, przeciwnie, usiłowano odsunąć go od akcji bojowej. On jednak poszedł własną drogą, której kierunek próbują dzisiaj fałszować krytycy oddani służbie PZPR.
A książka o nim, wypowiedzi ludzi, którzy go znali i mieli możność obserwowania jego poczynań, stanowi w przeważającej większości potwierdzenie autentyczności życia poety. Jest wielokrotnym świadectwem tego, co zaryzykowałbym nazwać „wielkością”.
Książkę o Krzysztofie Kamilu Baczyńskim opracował Zbigniew Wasilewski. Pisze on w przedmowie, że „zadaniem jej (tj. książki) było przeciwstawić się nader jednostronnemu, więc w znacznej mierze fałszywemu spojrzeniu na Baczyńskiego, które rozpowszechniło się w pierwszych 15-20 latach po wojnie”.
Czy udało się to niektórym autorom książki i redaktorowi? Na pewno tak. Jednakże samą postać Krzysztofa Baczyńskiego może przybliżyć nam tylko jego poezja. Będziemy go widzieć takim, jakim ujrzymy go poprzez jego wiersze. I ten chyba obraz poety jest najprawdziwszy. Chciałbym, na zakończenie, przytoczyć fragment wiersza, dopiero co po raz pierwszy opublikowanego ³, a dedykowanego „Matce i Annie – dwu najpiękniejszym chrześcijankom”. Wiersz (bez tytułu) podpisany odręcznie atramentem „Krzysztof Baczyński”, ukończony został dnia 1 listopada 1940 roku.
Pójdźcie za mną, a uczynię was rybakami ludzi
(Mat. 4,18-5,2)
Zbierali rybacy sieci, srebrne bańki ryb,
Podnosili pod słońce oczy i ręce szorstkie,
Kiedy do wody z pluskiem opadł zachód i krył
w zatokach jak sum ogromny czerwone wąsy.
Znów wołali rybacy, słońca uchwycić nie mogli,
a nocą gwiazdy z pluskiem płynęły przez więcierz,
chwytali rybacy słońce, uciekało okrągłej
i na dyszącym trudzie kładli zmęczone ręce.
Kto im przed drogę przeszedł i z bliska słońce wziął w dłonie?
Jakie to dłonie przejrzyściej wyjęły serce spod chlamid?
Poszli wpatrzeni, niemo, przeszli na drugi brzeg.
Odchodzili rybacy jasnymi drogami
za rybakiem o oczach błękitnych jak śnieg.
Tak. Chciałoby się tu powtórzyć słowa poetki Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej: „Poezjo, pod twoją obronę…”
- Żołnierz, poeta, czasu kurz… — Wspomnienia o Krzysztofie Kamilu Baczyńskim. Wydanie III rozszerzone, pod redakcją Zbigniewa Wasilewskiego. Wydawnictwo Literackie, Kraków, 1979.
- Pełne wydanie trzecie „Utworów zebranych” Krzysztofa Kamila Baczyńskiego pod redakcją Anieli Kmita-Piorunowej i Kazimierza Wyki.
- „Utwory zebrane”. Wydanie III, str. 603