A jeśli komu droga otwarta do nieba,
tym, co służą ojczyźnie, wątpić nie potrzeba..— Jan Kochanowski, Pieśń XII
W grudniu 2024 roku mieszkańcy Texasu, wspominając Edwarda Góreckiego z okazji 10 rocznicy jego odejścia na wieczną wartę, raz jeszcze pochylą się nad jego sylwetką jako człowieka i polskiego żołnierza, któremu towarzyszyło w życiu hasło „Bóg Honor i Ojczyzna”.
Edward Górecki, ze względu na swoją drogę żołnierza Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie i osiągnięcia w pracy społecznej, wciąż żyje w pamięci najbliższych, ale też w pamięci polskich emigrantów w Ameryce, już w kolejnym pokoleniu. Z okazji tej rocznicy warto przybliżyć jego sylwetkę, starszemu pokoleniu dla przypomnienia, młodemu, aby poznało czyny naszych przodków i znalazło w nich wzorce postępowania.
Urodził się w 1926 roku na Wileńszczyźnie, w miejscu, które Polacy umiłowali szczególnie. Jego wczesne dzieciństwo było, według słów największego polskiego poety, piewcy polskiego patriotyzmu — Adama Mickiewicza — „sielskie anielskie”. Uczęszczał do szkoły, do gimnazjum, miał dostatnie życie, kochających rodziców, rodzinny dom polski, w którym przygotowywał się do dorosłego życia. Nie o takim jednak życiu myślał, nie w taką dorosłość chciał wchodzić, jaką przyniósł rok 1939, a szczególnie 17 września tegoż roku, zapamiętany jako inwazja Związku Sowieckiego na ziemie polskie.
„O roku ów, kto ciebie widział w naszym kraju…”. Dla trzynastoletniego chłopca był to rok klęski, rok, w którym na jego dzieciństwo polały się najgorętsze gorzkie łzy.
W 1939 r. jako trzynastoletni chłopiec został skazany przez sowieckie władze okupacyjne na karę śmierci. Wyrok ten, w drodze łaski, został zamieniony na czternaście lat zesłania. Czasy były szczególne, dorastanie przyśpieszone. Edward podzielił los wielu Polaków, którzy byli aresztowani, skazywani i ostatecznie zsyłani w głąb Rosji. Czekała go długotrwała jazda w nieznane, surowy klimat, katorżnicza praca w kamieniołomach na Uralu i utrata rodziców. Trudno uwierzyć, że to wszystko przetrzymał.
Gdy wojną zapłonęła ziemia rosyjska i potrzebne były nowe kontyngenty żołnierzy i robotników, rząd sowiecki wydał amnestię dla polskich zesłańców, którzy natychmiast syberyjskimi bezdrożami ruszyli do Polskiej Armii, formowanej przez więźnia Łubianki, generała Władysława Andersa. Ilu pozostało w drodze do punktu zbornego w Tockoje, trudno policzyć, ale Edward dotarł i — jako piętnastolatek — cudem uratowany od śmierci, założył mundur polskiego żołnierza.
Droga do Palestyny była etapem „tułaczego szlaku”, kolejnym etapem drogi przez mękę. O jej dramacie świadczą gęsto rozsiane polskie mogiły tych, którzy z powodu wycieńczenia i chorób nie doszli. Edwardowi znowu los sprzyjał. Pewnie Bóg miał wobec niego inne plany.
W Palestynie wstąpił do założonej przez generała Władysława Andersa Junackiej Szkoły Kadetów. Siedzibami szkół junackich były obozy wojsk brytyjskich, z których kadeci zasilali odpowiednie jednostki wojsk Zjednoczonego Królewstwa. Edward Górecki otrzymał przydział do Królewskich Wojsk Lotniczych (R.A.F.) W 1944 r. został przydzielony do Polskich Sił Powietrznych w Wielkiej Brytanii. To o polskich lotnikach mówiono: „tak wiele, zawdzięczano tak nielicznym…”
Zawsze bił się dzielnie. Za swoje zasługi został uhonorowany wieloma odznaczeniami m.in. Krzyżem za Czyny Bojowe, Medalem Lotnictwa Polskiego, Srebrnym Krzyżem Zasługi, Gwiazdą za Włochy oraz medalami Za Obronę i Za Wojnę. Wszystkie te odznaczenia potęgowały nie chwałę lecz gorycz niezasłużonej porażki.
W 1945r. podobnie jak inni żołnierze II Korpusu, został zdemobilizowany. Wielkiej Brytanii Polacy nie byli już wtedy potrzebni, stanowili balast, którego trzeba się było jak najszybciej pozbyć. Podobnie jak inni polscy żołnierze, wstąpił do Polskiego Korpusu Przysposobienia i Rozmieszczenia.
W wyniku jałtańskiej topografii, jego dom na Wileńszczyźnie był poza granicami nowej Polski — Polski Ludowej. Nie mając dokąd wracać, wybrał emigrację. Przez 10 lat nie starał się o brytyjskie obywatelstwo, myśląc, że może jutro wróci do Ojczyzny, ale powołany w 1946 r. Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej, za pozostanie na emigracji, pozbawił go obywatelstwa, podobnie jak wielu innych żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie.
Po 30 latach pobytu w Anglii, Edward Górecki zdecydował się przenieść do Stanów Zjednoczonych, do Dallas, gdzie mieszkał kolejne 30 lat — aż do śmierci.
Edward Górecki kochał Polskę i miał ją w sercu. Szedł do niej przez całe tułacze życie. Jeśli nie mógł jakąkolwiek inną drogą, szedł w strofach swojej poezji.
Tułacze Mile
Byłem za wieloma górami
Byłem za siódmą rzeką
Ale droga taka długa,
A Polska tak daleko.Ale tylko w milach
I niech mi każdy wierzy,
Że dla mnie jest blisko,
Bo w mej duszy leży.I dużo czasu minie I długie będą chwile,
Aż się do niej zakończą,
Moje tułacze mile.I jeśli nawet wrócić,
Nie zechcesz pozwolić Panie,
To Ona, tam gdzie legnę,
W mym sercu pozostanie.A na krzyżu brzozowym
I na dróg rozstaju, Będzie napis: Tu leży ten
Co nie doszedł do kraju.
I w Anglii i w Stanach Zjednoczonych pracował na rzecz Polaków z różnych przyczyn mieszkających poza granicami Ojczyzny. Był współorganizatorem i uczestnikiem wielu ważnych uroczystości patriotycznych i politycznych. Pod jego przewodnictwem została utworzona Polska Parafia Katolicka oraz Biblioteka Polska w Dallas.
„Za "wybitne zasługi dla niepodległości Rzeczpospolitej Polskiej i działalność na rzecz Polonii w Stanach Zjednoczonych Ameryki”, w 2016 roku, został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Działał w Dallas przez 30 lat. We wspomnieniach przedstawicielki Polonii w Teksasie, pani Haliny Okolskiej-Grodd, Edward Górecki był człowiekiem niezwykle skromnym.
Dla polskich emigrantów i Amerykanów polskiego pochodzenia był przyjacielem i mentorem. Był bardzo skromnym człowiekiem o wielkiej pasji filozoficznej i głębokich, a jednocześnie prostych myślach, bo najgłębsza mądrość przejawia się w takiej prostocie myśli. Zawsze dbał o godność imienia naszego rodzinnego kraju, a swoją postawą przekazywał największe wartości patriotyczne wszystkim dookoła, a szczególnie młodemu pokoleniu.
W pamięci Idalii Jędrzejczak, Edward Górecki pozostawił niezatarty ślad.
Pomimo wielu cierpień, których nie oszczędzało mu życie, zachował pogodę ducha i miłość bliźniego. Nie był zgorzkniały, szanował wielkich i małych. Próbował nawet tłumaczyć tych, którzy przeciwko niemu występowali. Mówił, że każdy ma jakiś szkielet w szafie, który oddziaływuje na nasze życie.
O braku patriotyzmu wśród Polonii mówił, że „ludzie są tacy jakimi uczynił ich system więc nie możemy mieć do nich pretensji, ale musimy robić to, co do nas należy”.
Najlepiej uczy przykład. Pani Idalia kończy swoje wspomnienia słowami: „oby takich przykładów jak Edward Górecki było jak najwięcej”.
Wszyscy jesteśmy jak paciorki jednego różańca. Edward Górecki był jednym z nich.
Mój różaniec.
Przechodząc przez mego różańca ogniwa
Z każdym ziarenkiem ponownie dziś wszystko przeżywam
Moje lata dziecięce szczęśliwe, dom szkoła
Każde jakby modlitwą dziś dziękczynna wołaPotem łagry więzienie, Syberii przestrzenie
To małe życia zgryzoty, to tylko wspomnienie
Bo w następnej zdrowaśce i tak idąc dalej
Podziękować, że przecież mnie z tego ocalił.Potem wojny kolejne, z bólem, ze strachem, płaczem
Przeminęły, bym dziś pozostał — tułaczem.
We wspomnieniach dziś wszystko odpływa — daleko.
Ale zawsze pod Twoją troskliwą opieką.I na różaniec perły życia niżę.
Aby wszystko zakończyć jak Ty — krzyżem.
W 2010 roku organizacja Polish American Foundation of Texas opublikowała tom jego wierszy. Dwa przytoczone pochodzą z tego tomu.
Podczas uroczystości pośmiertnego dekorowania Edwarda Góreckiego Krzyżem Kawalerskim Odrodzenia Polski odegrano utwór skomponowany do jego wierszy w wykonaniu Huberta Pralitz i Bethany Nan Wildes.
Edward Górecki został pochowany w Polsce, w Radomiu, we wspólnym grobie wraz ze swoją pierwszą żoną. Obydwoje wrócili do Ojczyzny i pewnie patrzą na nas z Nieba, gdyż św. Piotr otworzył im szeroko wrota, a Pan Bóg tak, jak w wierszu innego wybitnego poety polskiej emigracji Edwarda Duszy przyjął ich na audiencji.
..Pan Bóg na audiencji
Przyjąć ich wszystkich raczył
Wszystkie winy wymazał
Wszystkie grzechy przebaczył. (…)— Tobie niebo otwarte.
Kto idzie szlakiem cierpienia
dom, rodziców porzuci,
to choćby do nieba zaszedł,
do domu przecież powróci.Niech pozostanie z tobą
Polska zawsze i wszędzie
Idź do swoich kolegów
raźniej ci czekać będzie.Bowiem nadejdzie chwila
dla umarłych i żywych
i będzie jeszcze Polska
Ojczyzną ludzi szczęśliwych.
Dzięki pani Elżbiecie Góreckiej — drugiej żonie Edwarda — pomimo upływu lat, grono przyjaciół nieustannie o nim pamięta i wspomina z wielką sympatią. W dziesiąta rocznicę śmierci wszyscy spotkają się na uroczystej mszy wspomnieniowej. Jemu droga do nieba otwarta w nagrodę za wierną ojczyźnie służbę.